Witam. Jest 8:07, wczesny poranek. Na nogach jestem od 7:20. Obudziłem się z wyrwanym wkłuciem do pompy insulinowej i musiałem je wymienić. Byłem śpiący, ale mama kazała mi pójść robić zdjęcia na pracę domową z techniki. Zaspany, wyszedłem i poczułem od razu świeże powietrze. Drzewa były zielone (albo zieleniące się), a ptaki świergotały jak nigdy dotąd. Ślicznie jest nad Wieprzem rano.
Ta kłoda fajnie się buja.
.
Praca domowa z techniki polega na tym aby sfotografować to samo miejsce, o różnych porach dnia.
W związki z tym wyszedłem jeszcze raz nad rzekę.
Ale tym razem z mamą.
Nasza rzeka.
Kocham to ciepło. Wieje delikatny, leciutki wiaterek. Można pochodzić. Posłuchać ptaków.
Czułem się zrelaksowany
wolny
Mama chyba też.
Każdy chciałby takie miejsce za domem.
Lasy.
Piękne.
Naprawdę piękna.
Moja ukochana Polska.
Zielona.
Piękna przyroda.
Niesamowita.
Żywa.
Wręcz perfekcyjna.
Ptaki znowu ćwierkały.
.
Edit: 21:45
Znowu wyszliśmy. Około 2 godziny temu, ale rodzice nie chcieli dopuścić mnie do laptopa. Pooglądałem "Postaw na milion" i "Kocham Cię Polsko!". A teraz zdjęcia.
Po powrocie trochę pogrzmiało. Na zewnątrz też kropiło. Nawet jak byliśmy nad rzeką, to padało. Ale lekko.