Strony

Strony

niedziela, 30 września 2018

Kino


Zakamarki Lublina uwiecznione przeze mnie wczoraj na fotografii.
Szedłem sobie do kina na "Kler"
Powiem szczerze, że ten film nie uderza tak bardzo w kościół katolicki jak wydawało się na trailerze. Oczywiście były mocne sceny, które wzbudzają z pewnością kontrowersje, ale o to chodzi we współczesnym kinie. Nie było samych negatywnych scen. Kilka scen mnie uderzyło i wzbudziły we mnie prawdziwe emocje, przypomniały mi trochę ciężkie wspomnienia. Widać, że antyreklama tego filmu była jak najbardziej reklama, bo w piątek i wczoraj wszystkie miejsca były zajęte. Nawet ekran w kinie pokazywał, że na kolejne seanse po naszym nie ma już miejsc (my poszliśmy na 16:45, a po naszym było jeszcze 5, wszystkie pozajmowane, zero możliwości rezerwacji). Czy to oznacza przebudzenie narodu polskiego? Czy to jest jakaś wiadomość dla rządzących? Co to znaczy? Można gdybać i gdybać, ale szczerze powiedziawszy - jest to dobry film, jedynie przerysowana scena to ta, gdzie księża pili dużo alkoholu, to mogła być lekka przesada, ale podsumowując nie rzuca to cienia na całokształt dzieła Smarzowskiego. Gorąco polecam.
Aktualizacja :)

czwartek, 27 września 2018

Jesiennie

We wtorek było słonecznie, ale chłodno (wszystko przez wiatr), szedłem wtedy do mojego starego gimnazjum odwiedzić ukochaną bibliotekę. Pogoda jest w miarę przyjemna. Piątek był ostatnim ciepłym dniem, potem już został tylko chłód.
Skutki huraganu. Widać je było doskonale, nawet na placu Kościuszki wszędzie są porozrzucane liście i gałęzie. Dziwne, że nikt tego nie sprząta.
Dzisiaj rano wyszedłem zarejestrować się do przychodni. Miasto o 7 rano jest takie opustoszałe. Kocham ten spokój.

poniedziałek, 24 września 2018

Lubię pisać przemyślenia

Ostatnio staram się przebywać w domu rzadziej przebywając w różnych miejscach  (a to siłownia, a to pojadę do Lublina w celach poznania nowych osób, ewentualnie u siebie w Łęcznej też ostatnio znajduję nowe, przyjaźnie nastawione osoby). Innymi słowy robię dużo by pozbyć się złych emocji i mi się udaje.
W poprzedni piątek koleżanki postanowiły ściąć mi włosy i wyglądam w nich lepiej. Co ciekawe, znajomi z Internetu doradzali mi bym te włosy ściął po bokach właśnie (poniżej próbka z tej soboty). Ogólnie powiem jedno, ten wrzesień jest bardzo dynamiczny i dużo się w moim młodziutkim życiu dzieje. Mimo że rozpoczęła się jesień to ja czuję jak na razie pozytywne emocje, a nie jakąś depresję. Deszcz za oknem nie sprawia mi smutku, właściwe spoglądam dzięki niemu w przyszłość i myślę jak moje życie się zmieni jak będę dorosły (a nie jedynie pełnoletni jak jestem teraz). Zmiany mnie po prostu kręcą. Wyobraźnia robi swoje i dzięki niej myślę o sobie, tylko że starszym. Z drugiej strony chcę by to stało się jak najszybciej, a z drugiej wiem, że cierpliwość popłaca. W zeszłym tygodniu, we wtorek dokładnie, przyszedł do nas pan z organizacji pozwalającej studiować w Anglii maturzystom z naszego kraju, był razem ze studentem z Wielkiej Brytanii. Czy to nie byłoby wspaniałe? Studiować w Anglii? Otworzyłoby mi to ścieżkę do kariery, rozpocząłbym kompletnie nowy rozdział w życiu. Jak tylko o tym myślę to zalewa mnie fala szczęścia. I znowu ta niecierpliwość, bo chcę już, teraz, od razu... A trzeba przecież czekać. I liceum jakoś przemęczyć.

piątek, 14 września 2018

Wydziarany

Osiemnaście stuknęło strasznie szybko. Z okazji urodzin postanowiłem zaszaleć i wczoraj po lekcjach wydziarałem się. Wszyscy już o tym wiedzą. Nawet dzisiaj pokazywałem go w szkole. Bez pytań się nie obyło, chwaliłem się na Instagramie oraz na Wykopie. Kumple z siłowni też dzisiaj zobaczyli tatuaż. Osobiście mi się podoba. Większość osób też stwierdza, że to fajny tatuaż. Jak dla mnie, jest super. Ciekawe kiedy następny?
PS
Dzisiaj na siłce udzieliłem krótkiego wywiadu o sobie i o tym co mnie skłoniło do tego by tam chodzić oraz jakie mam cele.
A dla mnie cel jest oczywisty: Swole is the goal, size is the prize

poniedziałek, 10 września 2018

Urodzinowy post

Coś się stało z tym postem, nie wiem co dokładnie, nie chce mi się go pisać od nowa, zachowały się tylko moje nocne przemyślenia.
Nie smuć się, inni mają gorzej. To zdanie brzmi dokładnie tak samo jak: "Nie ciesz się, inni mają lepiej". Tak jak mój parszywy mózg
Dzisiejszy dzień to wyjątkowy dzień dla każdego człowieka. Osiemnaste urodziny. Oficjalny początek dorosłości, w którą ja wchodzę z niemałymi problemami i dylematami, z którymi muszę się zmierzyć. Czy w końcu przestanę się nad sobą użalać i myśleć o sobie jako kimś gorszym z kompleksami, czy zacznę uważać się za kogoś z potencjałem, który we mnie tkwi.
Motywacja mnie wzięła. Wszystko przez zazdrość? Tak mogę powiedzieć. Jak już paręnaście dni temu pisałem.
Otóż. Jak napisałem na samym początku. Mam się nie cieszyć, bo inni mają lepiej i mam się nie smucić, bo są i tacy co mają gorzej. Albo mieli gorzej. Ale wyszli na ludzi.
Rozmawiam z dorosłymi, którzy są wartościowi i wierzą we mnie i w moją przyszłość. Tylko, że jest ta gorsza część mózgu, trochę racjonalna, która we mnie nie wierzy. Myśli o przyszłości. Mówi, że nie każdy ma to szczęście w życiu. Tak jak mi doradzają ci, co mieli źle za młodu, a teraz stać ich na godne życie.  Na samym początku trzeba ciężko pracować.
Ktoś był w domu dziecka? Wyszedł na ludzi i ma dom w Wilanowie.
Ktoś wychował się w patologicznym domu z alkoholikami jako rodzicami? Też wyszedł na ludzi i co wakacje leci do Nowej Zelandii szukać inspiracji do nowych kampanii w firmie.
Wystarczyła jedna motywacyjna gadka, o tym, że mi się uda, a ta cholera małpa zaczęła myśleć o sobie jako kimś gorszym. Znowu. Dlaczego nie mogę posłuchać takich historii jako motywacja, a nie jako dół dla mojej psychiki.
Jednocześnie ta osoba od motywacyjnej gadki mi mówi, żebym się szeroko uśmiechnął i zrobił zdjęcie. Zrobiłem. Uważałem, że wyszedłem beznadziejnie, ale zaraz, zaraz... Wyszedłem naturalnie. Oczywiście zaraz leci komplement, że do takiego kogoś jak ja każdy by pisał, bo nie dość, że mam ciekawą osobowość to bla bla bla...
I nagle myślę o sobie jako o kimś wartościowym. To głupie. Ale tak skonstruowany jest mózg. Jest to najbardziej skomplikowane urządzenie znane światu. A głupie zarazem.
Nagle przez tego motywatora zaczynam myśleć, że mogę być tak jak ktoś kto ma całe ciało pokryte tatuażami. Co z tego, że na chwilę obecną mnie na to nie stać. To dopiero początek mojego życia. Nie każdy miał wszystko od razu. Nagle każda rada jest dla mnie czymś pozytywnym. Serio, nagle mogę wyobrazić, że jestem w stanie w sobie coś zmienić i ma to sens. Kompleksy znikają. Przynajmniej na chwilę.
W mgnieniu oka przypominam sobie, że miałem przyjemność rozmawiać z naprawdę dorosłymi i dojrzałymi ludźmi. Nie tylko przez Internet. I oni mi mówili, że zachowuję się dojrzale, traktowali mnie jak równego z równym. To było dla mnie coś wyjątkowego. Czułem się jak ktoś. Od razu znikają wszystkie smutki, zmartwienia i pełen siebie idę w świat.
I albo wrócę z tarczą i osiągnę to czego tylko zapragnę, albo wrócę na tarczy, mówiąc, że przynajmniej próbowałem, ale nie każdemu w życiu się udaje. Z drugiej strony, nie muszę być milionerem, albo gwiazdą światowego kalibru. Mogę zarabiać 10 tysięcy na miesiąc, mieć znajomych i żyć jak człowiek szczęśliwy, humanitarny.
Tylko ja odpowiadam za swój los.
Wszystkie te przemyślenia zawdzięczam tylko jednej zwykłej osobie, która postanowiła napisać tak znikąd. Mój mózg z początku przechodził negatywne emocje zabierające energię życiową. Potem jednak zmieniłem nastawienie. Tylko jeden uśmiech. A tyle zmienia. Wierzę w siebie. Może potem znowu przestanę, ale spróbuję sobie przypomnieć sytuację z dnia moich 18 urodzin i z okolic godziny drugiej rano. Wtedy znowu humor mi wróci. Przecież to bardzo ważne by mieć punkt zaczepienia o szczęście, które chce się zdobyć. Albo na wieczność, albo na chwilę.

piątek, 7 września 2018

Autobusowa rozkmina piątkowa

Udało mi się znaleźć miejsce siedzące w busie do Lublina. Cieszę się, przed szóstą jest zawsze spory ruch. Nie mam nic ciekawszego do roboty, więc piszę co mi ślina na język przynosi. Ten tydzień był bardzo dynamiczny. Nawet pomimo tego, że rozpoczęła się szkoła. Oczywiście coraz częściej porusza się tematy egzaminów maturalnych na lekcjach, ale to nic zaskakującego w klasie maturalnej.
W poniedziałek pomalowałem włosy na fioletowo, reakcja klasy i wychowawczyni pozytywna, ale... No właśnie. Jest ale.
Często widzę jak ludzie (zwłaszcza starsi) patrzą na tę fryzurę spode łba. Okolicznej dresiarni także się to nie podoba, co okraszają komentarzami i inwektywami. Uroki Polski wschodniej. Mam to ogólnie gdzieś co myślą o mnie inni. Szkoda na to życia. Jednakże najlepiej reagują dzieci. Już nie raz dzieci zagadywały do swoich rodziców mówiąc, że mam pomalowane włosy. Nawet jak wczoraj byłem na Zamku Lubelskim z kolegą z Tajpej poznanym na Grindr (nie wyobrażajcie sobie za wiele, to tylko przyjaźń, poza tym, za rok wraca do siebie, a jednak miło mu poznać kogoś nowego). Rozmawiałem z nim dużo po angielsku i czuję się zadowolony z moich umiejętności językowych. Tak samo jak w maju. Do Łęcznej przyjechała dziewczyna z Grecji i miałem okazję ją poznać. Erasmus+ działa nawet w gimnazjach. Szkoda, że to wystartowało rok po moim odejściu. Mieszkała u jednej z moich koleżanek. Wracając do nowo poznanego kolegi. Rozmawialiśmy na temat życia. Serio. On jest na ostatnim roku studiów, ja dopiero zaczynam je za rok. Miło jest pogawędzić z kimś na tematy egzystencjalne. Zwłaszcza jak jestem u babci, robię tak wtedy z kuzynami. Mądry chłopak z niego, miałem okazję na długie chodzenie. Nawet pomimo tego, że  wczoraj miałem sporo godzin, co było strasznie nudne. Lepiej jest w środy, wtorki i piątki, czyli jak dzisiaj. Znowu zbaczam z tematu, lecz teraz sądzę, że po prostu wyczerpałem pulę. Nie chcę streszczać całej rozmowy, bo nie wszystko jest tematem do posta. Byłoby to najzwyczajniej w świecie bez sensu. Powiem tylko tyle, nie fryzura, nie pochodzenie, ani wygląd w ogóle nie świadczą o człowieku. Niby oczywista sprawa, ale to mądre słowa, które poniekąd pasują do tego co napisałem w kolejnych przemyśleniach.

poniedziałek, 3 września 2018

Początek września

Dzisiaj przed rozpoczęciem roku byłem w Tarasach Zamkowych (oraz w urzędzie, musiałem zanieść wniosek o dowód)
Kupiłem rozjaśniacz, fioletową farbę (już koleżanki na początku roku się rozemocjonowały). Do szkoły przyszedłem w lnianej marynarce, całkiem wygodna. Do tego w H&M kupiłem bluzę sportową i chyba dzisiaj ją przetestuję na siłowni, bo wracam po miesiącu.


Reszta podręczników już dokupiona.
A ja w sobotę w końcu kupiłem tę pandę, o której marzyłem. Zapłaciłem 50 złotych bez grosza. Przejechałem 25 km i przeszedłem piechotą kolejne 5, po to by ją kupić, nic innego, tylko ją. Zajmuje mi pół łóżka, ale fajnie się ją przytula