No i jestem. Po wielu godzinach jazdy pociągiem z przesiadkami w Warszawie Centralnej (byliśmy w Złotych Tarasach i w McDonald's), a potem w Krzyżu Wielkopolskim. Z Krzyża jechaliśmy bezpośrednio do Kostrzyna nad Odrą i tam czekaliśmy na ciocię, która miała po nas przyjechać samochodem. Z Kostrzyna do Słubic jest 31 kilometrów, a po drodze miałyśmy tylko 5 miejscowości z ogromnymi pustkami między nimi. Dotarliśmy na miejsce. Ich mieszkanie bardzo się zmieniło i mi się podoba. Ola pokazywała mi prześmiewcze filmiki na telefonie. Nie powiem, mój humor jest na absolutnie niskim poziomie. Serio. Potem sobie z Olą poszliśmy do sklepu idąc koło kościoła i wału widząc nocny krajobraz Frankfurtu nad Odrą. Wstąpiliśmy jeszcze do Maca (2 razy w ciągu jednego dnia, co za krejzol że mnie) gdzie zamówiliśmy dwa shake'i waniliowe. Fajnie to jest sobie mieszkać na pograniczu. Widoki są całkiem spoko. Mam parę zdjęć, ale wrzucę je albo jutro, albo po powrocie do domu. Pa ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz