Wszystko zaczęło się w sobotę. A właściwie nie w sobotę, ale sobota to taki punkt kulminacyjny do dzisiejszego posta i tego, który został opublikowany przeze mnie na wykopie 10 godzin temu, kiedy jeszcze byłem u babci. Znam dużo facetów o tej samej orientacji co ja przez Internet, nie tylko z Wykop.pl. Są oni starsi, dojrzalsi, ale długo czekali na to by się ujawnić. Nawet przed samym sobą. Ja to już zrobiłem przed samym sobą wieki temu, może w 6 klasie.
Jest jedna rzecz, która mnie z nimi łączy, dzieciństwo spędziłem w biednej, katolickiej rodzinie (no, nie do końca jesteśmy biedni, ale też nie możemy sobie pozwolić na wiele). Oni wszyscy z tego wyszli i wiodą normalne życia, dorosłe, pełne przygód. Zarabiają nieźle (no, nie wszyscy, ale każdy zarabia godnie na dobrym stanowisku, albo uczy się programowania) i pozwalają sobie na to, na co ja nie mogę sobie pozwolić. Wyjścia ze znajomymi (ja też mam znajomych, uwielbiam to co robimy razem), ciuchy nie z lumpeksu itp. Ostatnio dopadły mnie, takie jakby kompleksy. Tak na to wszystko patrzę. Czuję się gorszy, mimo że mówią mi, że jest inaczej. Że tak naprawdę dam sobie radę, że ciężką pracą wszystko osiągnę. Tak jak oni - lepsze życie, dobrą pracę, partnera... Mówili mi jakie mieli oceny, jak im poszła matura (rewelacyjne oceny i jeszcze bardziej zachwycająca matura, źle się czuję ze średnią np. 4,06 w 1 LO, mimo że to dobra średnia), radzą mi co ja mam robić, a ja się boję, że sobie nie poradzę tak dobrze jak oni. Dzieli nas niewielka różnica wieku, są starsi o 3, 5, albo maks. 10 lat. Studiują, albo dopiero co skończyli. Mają różne talenty (uważam, że też mam talenty, ale te nie są raczej przydatne w życiu zawodowym, no chyba, że znajdę taki zawód, w którym umiejętność odpowiedniego wyszukiwania i posługiwania się danymi statystycznymi jest przydatna), dzięki którym ich praca jest dla nich przyjemnością.
Co jeśli mi się nie uda? Marzę o studiach w Warszawie, o wiedzeniu dobrego, ustatkowanego życia. Ja wierzę, że uda mi się osiągnąć sukces, tak jak im, że będę dobrze zarabiał, że będę miał cudownego partnera, że będę miał super dom, że będę miał lepszy styl, że będę mógł sobie pozwolić na więcej przyjemności... Ale z drugiej strony, czuję tę niepewność.
Odczuwam potrzebę opublikowania czegoś takiego, po prostu czuję się lżej jak to piszę.
Jest jedna rzecz, która mnie z nimi łączy, dzieciństwo spędziłem w biednej, katolickiej rodzinie (no, nie do końca jesteśmy biedni, ale też nie możemy sobie pozwolić na wiele). Oni wszyscy z tego wyszli i wiodą normalne życia, dorosłe, pełne przygód. Zarabiają nieźle (no, nie wszyscy, ale każdy zarabia godnie na dobrym stanowisku, albo uczy się programowania) i pozwalają sobie na to, na co ja nie mogę sobie pozwolić. Wyjścia ze znajomymi (ja też mam znajomych, uwielbiam to co robimy razem), ciuchy nie z lumpeksu itp. Ostatnio dopadły mnie, takie jakby kompleksy. Tak na to wszystko patrzę. Czuję się gorszy, mimo że mówią mi, że jest inaczej. Że tak naprawdę dam sobie radę, że ciężką pracą wszystko osiągnę. Tak jak oni - lepsze życie, dobrą pracę, partnera... Mówili mi jakie mieli oceny, jak im poszła matura (rewelacyjne oceny i jeszcze bardziej zachwycająca matura, źle się czuję ze średnią np. 4,06 w 1 LO, mimo że to dobra średnia), radzą mi co ja mam robić, a ja się boję, że sobie nie poradzę tak dobrze jak oni. Dzieli nas niewielka różnica wieku, są starsi o 3, 5, albo maks. 10 lat. Studiują, albo dopiero co skończyli. Mają różne talenty (uważam, że też mam talenty, ale te nie są raczej przydatne w życiu zawodowym, no chyba, że znajdę taki zawód, w którym umiejętność odpowiedniego wyszukiwania i posługiwania się danymi statystycznymi jest przydatna), dzięki którym ich praca jest dla nich przyjemnością.
Co jeśli mi się nie uda? Marzę o studiach w Warszawie, o wiedzeniu dobrego, ustatkowanego życia. Ja wierzę, że uda mi się osiągnąć sukces, tak jak im, że będę dobrze zarabiał, że będę miał cudownego partnera, że będę miał super dom, że będę miał lepszy styl, że będę mógł sobie pozwolić na więcej przyjemności... Ale z drugiej strony, czuję tę niepewność.
Odczuwam potrzebę opublikowania czegoś takiego, po prostu czuję się lżej jak to piszę.
Może po prostu niecierpliwością to się nazywa. Jesteś genialny ale chyba gotowy na przygodę, która się rozpoczyna. Nie ignoruj tego co podpowiada ci serce, bo tego nie jeden pozazdrościć może tobie. Ba! Kurwa powinien. Nie znam nikogo innego kto emanuje, wręcz lśni empatią. Hubert, wsłuchaj się w SIEBIE. 😘 🐼 WŁAŚNIE
OdpowiedzUsuń