Strony

Strony

niedziela, 30 czerwca 2019

Spotkanie z liderem Wiosny

Dzisiaj Robert Biedroń razem z Krzysztofem Śmiszkiem odwiedzili Lublin. Cieszę się, że po raz kolejny mogłem zobaczyć lidera Wiosny na żywo. Miałem też okazję zobaczyć jego partnera po raz pierwszy. Na żywo są to naprawdę niesamowici ludzie.
Nasza drużyna także na Instagramie :)

sobota, 29 czerwca 2019

Normalność - pojęcie względne

Cały, praktycznie cały dzień spędziłem będąc sam w domu. Wykorzystywałem okazje do robienia niecodziennych czynności i zabawą rzeczami nietypowymi dla przeciętnego domostwa na terenie Polski. Zrobiłem selfie.
Potem zacząłem oglądać Black Mirror, bo dawno nie oglądałem tego antyutopijnego serialu. Dwa razy przygotowałem kisiel i prawie w ogóle nie słuchałem muzyki. Do tego dochodzi zabawa "książkami" Kerry Smith, ale relacje z tego wszystkiego zdam pod koniec wakacji, bo codziennie robię coś innego.
Ten dzień był dosyć nietypowy. Idzie oszaleć. 

piątek, 28 czerwca 2019

Gorąc

Wyszedłem na spacer i powiem krótko o pogodzie. Chwilowo mamy lekkie ochłodzenie, ale i tak nas czekają kolejne upały. Z pogodą i z klimatem dzieją się złe rzeczy. Przeraża mnie osobiście to, że jest coraz goręcej i goręcej. We Francji padł rekord temperatury - 44,3 stopnie na Lazurowym Wybrzeżu. a pod sejmem ma miejsce wakacyjny strajk klimatyczny, który duchowo popieram na 100%. Widziałem relacje na Instagramie i dostrzegłem, że naprawdę sporo osób jest zaangażowanych w działania. Nawet Przedwiośnie.
Na dwór ostatnimi dniami lepiej wychodzić jak jest już późne popołudnie/wieczór, bo wcześniej pogoda jest nie do zniesienia. Najlepiej schłodzić się w lesie, bo drzewa nas schładzają. Dzięki nim temperatura powietrza jest niższa nawet o 8 stopni Celsjusza. Niech miasta dbają o drzewa i starają się nie niszczyć środowiska naturalnego. Coraz więcej betonu sprawi, że upały zrobią z naszych miejscowości prawdziwe piekło.

środa, 26 czerwca 2019

Tęczowe okulary

Jak już wiadomo, jestem ogromnym fanem sieci sklepów "Flying Tiger Copenhagen". Dzisiaj wpadłem tam popatrzeć na różne ekstra gadżety, bo miałem trochę pieniędzy. Wybór był ciężki i pełen dylematów, ale ostatecznie wybrałem to cacko. Bardzo mi się spodobały te okulary, ale przez chwilę wahałem się czy nie wybrać czegoś innego. Stwierdziłem jednak, że żyje się tylko raz i kupiłem to co chciałem. Nie żałuję. Kolejna rzecz z Flying Tigera do kolekcji.

niedziela, 23 czerwca 2019

XXVI Święto Roweru w Lubartowie

Tuż przed startem chwilę spędziłem pod Pałacem Sanguszków.
Potem gdy już podjechałem rowerem pod miejsce startu, zarejestrowałem się i wyruszyłem w Trasę nr 6. Liczyła 31 km, nie chciałem brać najkrótszej trasy, która liczyła 17 km, ani najdłuższej, która liczyła 62. Do wyboru było ich siedem. Moja była trzecia najkrótsza.
Wszędzie były oznaczenia jak jechać. Zarówno na ulicach jak i na tabliczkach. Powyższy przykład z lewej zrobiony został pod urzędem gminy Kamionka.
Każda trasa miała punkt kontrolny. Moja w Czerwonce Poleśnej.
Mijałem mnóstwo lasów, pól i małych miejscowości z nielicznymi domkami.
Podczas jazdy wywiało mi czapkę. Jak już skończyłem jeździć stanąłem w baaaardzo długiej kolejce po koszulki i dyplomy. Bałem się, że ich zabraknie, ale na szczęście starczyło ich dla wszystkich. Jak już odebrałem co moje owinąłem swoją "starą" koszulkę na głowie by słońce nie grzało mnie w czerep. Zmierzyłem też cukier jak już wystałem swoje. Niski, nieprawdaż?
Po wszystkim pojeździłem trochę po mieście. Udałem się w mało zaludnione zakamarki. Znalazłem nawet wejście do parku, gdzie było jezioro.
Na początku bałem się tam wjechać, bo myślałem, że nie wolno, ale widzę, że to normalne miejsce dla spaceru dla mieszkańców

Było dużo wiewiórek. Widziałem sam ze trzy lub cztery.
Po lewej urząd miasta. Po prawej zdjęcie dyplomu.
Super dzień.

piątek, 21 czerwca 2019

Elity

Ostatnio oburzyły mnie słowa obecnego Rzecznika Praw Dziecka, który stwierdził, że klaps to nie bicie. Łatwo jest mówić takie słowa gdy jest się dorosłym i można stanowić samemu o sobie. Czy obecnie niepełnoletni obywatele Polski mają naprawdę własnego rzecznika, który broni ich praw? Dziecko w wieku np. 7 lat jest bezbronne i może polegać tylko na swoich rodzicach. Młody człowiek to istota wyjątkowo krucha i bezbronna. Warto w inny sposób tłumaczyć jak powinno się zachowywać w prawdziwym życiu, odpowiednio przygotować do dorosłości. Klaps to też przemoc.
Naprawdę szkoda, że Marek Michalak nie mógł być dłużej na swoim stanowisku, ponieważ naprawdę się do tego nadawał.
Robert Biedroń na swoim profilu na Facebooku udostępnił słowa lubelskiej kurator oświaty. Te słowa wypłynęły z ust osoby naprawdę pozbawionej empatii. PiS najpierw miesza w systemie edukacji, potem roczniki 2003 i 2004 spotykają się z ogromnym pechem w postaci wspólnego startu do liceów i innych szkół ponadpodstawowych. Później liczba miejsc jest ograniczona, wiele osób się nie dostanie do dobrej szkoły pomimo dobrej szkoły. Jak skwituje to człowiek na stanowisku? Marzenia nie zawsze się spełniają. Brawo. Roczniki 2003 i 2004 pewnie odwdzięczą się gdy będą mogły już głosować.
.
Obecny rząd pokazuje także klasę w sprawie szczytu klimatycznego. Większość państw Unii chciało go przyjąć, ale nie zgodziły się na to Polska, Węgry, Czechy i Estonia. Mateusz Morawiecki stwierdził, że weto w tej sprawie jest obroną polskich interesów. A moim zdaniem jest to obrona polskiego górnictwa, bowiem górnicy to elektorat. Mieszkam w mieście górniczym i wiem jak to jest. Nasz kraj nie chce chronić środowiska, nie chce działać na rzecz zmian klimatycznych, bo oni myślą tylko o tym jak utrzymać się przy władzy. Polska dyplomacja jest słaba, ze stanowisk zdjęto dobre osoby by zastąpić je prorządowymi ludźmi, ale wyborcy najwyraźniej to lubią.
Znajdą się pieniądze na kolejne nieracjonalme obietnice, które kupią głosy.  A ci bogatsi będą płacić wyższe podatki, bo są ambitniejsi. A gospodarka? Zobaczymy czy to udźwignie.

poniedziałek, 17 czerwca 2019

Gwiazd Naszych Wina

Wczoraj po jeziorze dostałem do przeczytania "Gwiazd Naszych Wina". Rzadko sięgam po książki, przyznaję się bez bicia, ale jeśli już to robię to zdecydowanie mnie to wciąga. 
Jest to drugie dzieło przeczytane przeze mnie w tym roku. Pierwszym było "Zdążyć przed Panem Bogiem" Hanny Krall. Niemniej jednak pragnę się skupić na tym co przeczytałem w jedną dobę. 
3 lata temu, na wakacje tuż przed rozpoczęciem liceum robiłem sobie maraton filmów dla nastolatków, które są wyciskaczkami łez. Na pierwszy ogień poszła oczywiście ekranizacja przeczytanej przeze mnie lektury. W filmie były trzy, na pierwszy rzut oka, nic nie znaczące sceny, które jednak w jakiś sposób dotknęły moje emocje. 
Uwaga, będą spoilery. 
Jedną z nich jest metafora, w której Gus trzymał papierosy w ustach, ale ich nigdy nie odpalał. Miał bowiem w ustach śmierć, ale nie pozwolił jej działać. Zrobił to także w samolocie do Amsterdamu, co wzbudziło niepokój stewardessy. Naprawdę to mi się wbiło w pamięć. Tak samo jak wchodzenie Hazel po schodach w domu Anny Frank i jej mowa pogrzebowa, w której odnosiła się do tego, że między 0, a 1 jest nieskończenie wiele liczb, tak samo jak między 0, a 2 itd. Dlatego też jedne nieskończoności są większe od drugich.
W książce jest pełno opisywanego bólu i cierpienia. Wywołuje to we mnie poniekąd poczucie wstydu, że ja mam, że tak powiem, czelność odczuwać dyskomfort z moją chorobą. W końcu ja także mam swoje własne, bolesne chwile, ale tak naprawdę śmierć jeszcze nie puka do moich drzwi. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Pomimo całej tej negatywnej aury spowodowanej chorobą nowotworową atmosfera w domu Hazel wydaje się być, na swój sposób, taka jaka powinna być w dobrym, kochającym się domu. Może to trochę nietypowe przedstawienie, ale widzę momenty sielanki jak i koszmaru. To wszystko się ze sobą przeplata. Nie można przecież powiedzieć, że chciałoby się żyć jak w jej domu. Każdy chciałby być zdrowy i nie cierpieć.
Książka naprawdę mocno wciąga. Dlatego też tak szybko ją przeczytałem. Mimo że i tak obejrzałem film, więc teoretycznie nic nowego w niej nie było, a jednak pozwoliło mi to odkryć całą fabułę na nowo, na swój sposób. Dużo egzystencjalnych wtrąceń doprowadzało mnie do autorefleksji i przemyśleń na temat tego jakie jest naprawdę życie. 
Literatura młodzieżowa, a jednak jest przeze mnie naprawdę doceniana za to jak potrafi targać uczuciem i doprowadzić nawet do płaczu. Nie żałuję, że ją przeczytałem. Pozwoliło mi to wrócić do czasów z tego wakacyjnego maratonu z roku 2016. Jeju, to minęły już trzy lata. 
Tak, byłem dzisiaj w Lublinie

niedziela, 16 czerwca 2019

Nad jeziorem

Trzeba korzystać z okazji. Ostatnie dni były upalne. Pojechałem dzisiaj nad Zagłębocze. Gorąc panujący w mieście nie był odczuwalny nad akwenem. Spędziliśmy tam kilka godzin.
Woda była naprawdę ciepła i przyjemnie się w niej pływało i nurkowało. Nad brzegiem było słonecznie, ale wietrznie. Pogoda była idealna.
Ludzi było całkiem sporo. Kolejki były przy każdym stanowisku, a tych nie było mało. Nie dziwota, w końcu weekend i wolne. Kupiłem sobie kawę mrożoną. Ach, wakacje. Jak tu ich nie kochać? :)

piątek, 14 czerwca 2019

Konkurs po angielsku

Dziś brałem udział w konkursie z języka angielskiego "Challenge Accepted" organizowanym przez UMCS. Pisałem go w auli uniwersyteckiej na wydziale prawa i administracji. Udział wzięło naprawdę sporo osób, z tego co mi wiadomo ok. 280. Pytania były dosyć trudne, a sam test był podzielony na 3 części. Pierwszą był film. Na jego podstawie trzeba było odpowiedzieć na 5 pytań. Potem 45 pytań było gramatycznych. Sporo przysłów i związków frazeologicznych. Na sam koniec było 10 pytań nt. Wielkiej Brytanii. Na te odpowiadałem z latwością, bo lubię wiedzę ogólną. Najwyraźniej poszło mi słabo w części gramatycznej. Na szczęście przyszedłem tam tylko sprawdzić swoje umiejętności. Za rok będzie lepiej. Tak podejrzewam. Tak czy siak po konkursie dostałem fantastyczne nagrody.

środa, 12 czerwca 2019

Kocham wolność

Dzisiaj miałem ciekawy dzień. Dwa razy pojechałem do Lublina. Raz, po to, by zanieść CV w różne miejsca. Przy okazji mijałem ciekawe dekoracje na Trybunale Koronnym. Pojechałem razem z bratem, ale do domu wróciłem sam, w obie strony busem. W Łęcznej poszedłem na burgera z kumplem. Parę godzin później pojechałem drugi raz, na spotkanie z Przedwiośniem gdzie mieliśmy spotkanie w plenerze na Placu Litewskim.
Wróciłem do domu o 20:30 i już 15 minut potem jechałem rowerem z koleżanką po całej Łęcznej przez ponad półtorej godziny. Całkiem przyjemny wieczór, a jak jeszcze wiatr przyjemnie wiał.

wtorek, 11 czerwca 2019

Współczesny

Wstałem dzisiaj na chwilę przed dwunastą. Dokuczają mi najdłuższe wakacje życia. Mam przygotowane kilka kopii mojego CV bo chcę gdzieś dorywczo popracować przez ten okres by móc zarobić na studia. Ostatnio coraz częściej jestem na dworze, nawet pomimo tych upałów, które momentami doskwierają. Jednakże wieczorem albo późnym popołudniem jest już na tyle przyjemnie, że przypominam sobie od razu za co kocham lato, którego, bądź co bądź, jeszcze nie ma.
Dzisiaj w nocy zasiedziałem się prawie do czwartej nad ranem przeglądając media społecznościowe. Oczywiście mój numer jeden to Instagram, który mnie porywa w świat fantazji. Zaglądałem na profile znanych i inspirujących osób oraz oglądałem relacje. Do tego doszły memy i komiksy o różnej tematyce tj. zwyczajne codzienne życie, szkoła, którą już skończyłem, zwierzęta (oczywiście głównie pandy, ale także psy i koty), polityka itp. W ten sposób także uczę się angielskiego i go szlifuję. Takie łączenie przyjemnego z pożytecznym.
Rozglądając się w świecie kwadratowych postów widzę coś co sprawia, że widzę piękno tego świata. Nie wiem dlaczego, ale bardzo to lubię. Pozwala mi to zatapiać się w świecie marzeń i dążyć do tego by życie zaczęło mieć większy sens. Jestem nienormalny.


piątek, 7 czerwca 2019

Nostalgicznie o życiu

Nie ma to jak czerwiec, nie ma to jak, prawie że lato. Jest sobie wieczór, wracam z treningu na siłowni wraz z przyjemnym podmuchem wiatru przed twarzą. Potem o dwudziestej pierwszej wychodzę na spacer ze znajomymi i, mimo że na dworze już jest ciemno, to delikatne ciepło sprawia, że można wyjść na dwór w koszulce z krótkim rękawem i nadal czuć, że nastał ten przyjemny okres w roku. Zapalają się wszelakie światła uliczne, z okien bloków pada blask i czuję jak mózg wytwarza swoiste, osobliwe retrospekcje i wspomnienia. Jak to było kiedyś. Oglądam ostatnio seriale z dzieciństwa i taka przysłowiowa łezka mi się w oku kręci, chociaż tak naprawdę nie ronię ani jednej. Przypomina mi o tym dobitnie Internet. Czytam, oglądam różne informacje, albo wspomnienia internautów na temat seriali i kreskówek, które sam jako mały brzdąc, a nawet jako nastolatek w gimnazjum, oglądałem (Fineasz i Ferb, Młodzi Tytani, czy seria Totalna Porażka, tego zebrało się naprawdę wiele, ale na ten czas wspominam te ze względu na to, że one mi się przypominają z rozrzewnieniem).
Jestem teraz sam w domu, włączony mam Spotify, słucham ulubionych piosenek i myślę. Za oknem ciemno. Zrobiłem sobie kawę zbożową z mlekiem, bo tylko z nim piję jakąkolwiek kawę. Po czym analizuję mój żywot, naprawdę krótki, a jednak na tyle długi by wspominać. Lato. Co się robiło latem? Bawiło się. Jeździłem co roku do babci na wieś, gdzie można było pospacerować, zarówno nocą, jak i dniem, chociaż słońce dawało nieraz popalić i parzyło skórę. Myślę o ogniskach w sadzie, myślę o tych wszystkich zabawach, na które jestem już za stary. Naprawdę to wszystko szybko minęło, a tak naprawdę życie się niedawno zaczęło. Już podczas spaceru o tym myślałem, ale teraz sam, będąc w ciemnym domu z jedynym źródłem światła w postaci matrycy mojego laptopa, naprawdę mam czas i energię by spisać to tutaj. Ogarnia mnie taka pozytywna energia, bo to było naprawdę cudne. Patrzę na świat z 2006 i ten z 2019. 13 lat, a tyle zmian. Dzisiejsze dni są lepsze niż te sprzed kilkunastu lat. Niemniej jednak myślę także przykładowo o 2014. To był taki przejściowy rok. Ostatni, o którym myślę dzisiaj i uważam go za dawne dzieje. O 2015 nie mam takich przemyśleń. Jakaś dziwna bariera, granica, utworzona w mojej głowie. Zupełnie inny ja. Żyłem życiem wesołym, jak dzisiaj, ale to była inna wesołość. Nie potrafię porównać radości czternastolatka, do dziewiętnastolatka. Może wtedy byłem szczęśliwy tak po prostu, a teraz jestem szczęśliwy bo cały czas do tego dochodzę. Nie wiem czemu, ale w 2014 byłem najbardziej obyty z muzyką współczesną. Najnowsze hity teraz jakoś bardziej mnie omijają, kilka znam, ale jak patrzę na siebie wtedy to zupełnie inny ja byłem. Taki ogarnięty ekscytacją współczesnością, zelektryzowany nowościami i takim nastoletnim światem. W sumie teraz też jestem poderwany faktycznym stanem rzeczy, ale też czuję się uwięziony w realizmie. Omija mnie tyle rzeczy, które chcę zobaczyć. Chcę zwiedzać świat, bo czuję się tak naprawdę obywatelem całego globu, a nie tylko jego niewielkiego kawałka. Chcę już stać się ptakiem i odnaleźć swoją wolność, swobodę, niezależność.
Szukam siebie w kulturze, historii, językach, obyciu. Zamykam się w świecie informacji, które chcę przyjmować, bo te naprawdę mnie ciekawią. A propos tego, że piję kawę. Wiecie, że kawa dotarła do Polski pod koniec XVII wieku i popularność zdobyła najpierw w Gdańsku, gdzie powstały pierwsze kawiarnie zwane kafehausami? Wiedza niepotrzebna, ale jednak sprawia radość. Karmię się informacją, bo oprócz wody, tlenu i jedzenia potrzebuję wiedzy do funkcjonowania.
Jestem tu i teraz, kiedyś mnie nie będzie tak samo jak kiedyś mnie nie było. Warto wykorzystać czas na bycie kimś.
Kocham letnie wieczory. To jest właśnie ten stan, który napawa mnie różnymi obrazami rzeczywistości. Nocne spacery to idealny czas na przemyślenia. 

niedziela, 2 czerwca 2019

Noc kultury w Lublinie

Dzisiaj, a właściwie też i wczoraj mieliśmy bardzo wyjątkowy okres w kalendarzu kulturalnym Lublina.
Czekaliśmy w kolejce na bilety do Browaru Perła. Nie wiedzieliśmy na co innego jeszcze wziąć z bratem wejściówki, bo większość ciekawego kontentu ich nie wymagała.
Mijalśmy ciekawie wystrojone ulice
M.in. palindromy, humorystycznie przedstawione słownikowe definicje różnych wyrazów czy też dekoracje.
Na bocznej uliczce wisiał taki ciekawy znak
Wzięliśmy udział w grze miejskiej. Z Placu Litewskiego, ze stanowiska Polskiego Czerwonego Krzyża wyruszyliśmy w trasę w stylu "The Amazing Race". Dostaliśmy mapę z pięcioma punktami gdzie otrzymywaliśmy elementy układanki, które składaliśmy na samym końcu na mecie, tam gdzie był też start. Ukończyliśmy bieg pierwsi, działaliśmy razem, ale każdy z nas miał osobną mapę. Dostaliśmy w nagrodę po kalendarzu, notesie i voucherze na kurs pierwszej pomocy. Polski Czerwony Krzyż jest super.
Byliśmy też w CSK, natomiast pod Centrum Kultury spotkaliśmy się z rodzicami, którzy przyjechali nieco później od nas. Wręczyliśmy im wejściówki na spektakl, który tam się odbył.
Jak wracaliśmy z CSK czekaliśmy w długiej kolejce do wejścia na Wieżę Trynitarską. Miałem na sobie maskę.
Mam lęk wysokości, ale dałem radę.
Musieliśmy się spieszyć, bo o 22:30 czekało nas zwiedzanie browaru.
Słód, można go było degustować. Ten pierwszy z lewej smakował jak kawa.
Tu dwa inne słody, a po prawo chmiel, którego próbować już nie można było.
Kapsle i butelki jako element dekoracji.
Na sam koniec degustowaliśmy perłę jasną i ciemną. Uslyszeliśmy jeszcze kilka ciekawostek o samym piwie, oraz jego eksporcie i wielu innych różnościach.
.
O północy siedzieliśmy na ławce pod ratuszem i słuchaliśmy nocnego hejnału, potem na Placu Łokietka oglądaliśmy mapping. Po pierwszej byliśmy już w domu. Cieszę się, że mogłem tam być. Ludzi było naprawdę wielu. Dziesiątki tysięcy. Nie dało się przejść Krakowksim Przedmieściem. Niemniej jednak zabawa była przednia.