Dzisiaj o 16 odbyło się spotkanie omawiające budowę obwodnicy Łęcznej w siedzibie rady miejskiej. Organizatorzy najwidoczniej nie spodziewali się tak dużej frekwencji, bo wiele osób miało problemu z wejściem do budynku.
Wielu mieszkańców skarżyło się w ogóle na możliwość przeprowadzenia drogi przez ich gospodarstwa domowe. Sama myśl o budowaniu obwodnicy Łęcznej jest dla mnie bezsensowna, choć urzędnicy uważają, że wyprowadzi to ruch poza zwartą zabudowę miejską, mimo że Droga Krajowa nr 82 w Łęcznej jest praktycznie bezkorkowa. Pieniądze na program PiS pt. „100 obwodnic” to populizm i pokazanie, że pieniądze można wyrzucać w błoto. Lepszą inwestycją byłoby chociażby poszerzenie drogi krajowej na trasie Łęczna-Lublin, gdzie jeden wypadek jest w stanie zablokować kilka kilometrów trasy.
Na spotkanie przyszło kilkaset osób.
Burmistrz Łęcznej mówił, że prowadził konsultacje z mieszkańcami. Ludzie w tłumie uważali, że jest to nieprawda. Podczas przedstawiania nam prezentacji przez ludzi z GDDKiA, każdy z wariantów przedstawiał taki projekt, który będzie przebiegał przez domy jednorodzinne, a mapy na których pokazywano ewentualne trasy były nieaktualne. Reakcja urzędnika na taki komentarz? „To tylko pańska opinia.” Podobne reakcje były na protesty wobec każdego z wariantów. Jeden z mężczyzn stwierdził, że jego dom zostałby zburzony, a dowiedział się o tym zaledwie dwa tygodnie temu.
Jeden z pracowników GDDKiA powiedział, że wszystkie projekty były tworzone przez fachowców, a ewentualne wyburzenia domów to nieuniknione „koszty społeczne”. Jeden z przemawiających natomiast stwierdził, że projekt nie jest nawet obwodnicą, bo każdy projekt przebiega przez osiedla miejskie. Mieszkańcy osiedla Kolonia-Trębaczów zwrócili uwagę, że nie mają nawet pieniędzy na oświetlenie drogowe. Inna mieszkanka zapytała, czy w ogóle budowa tej obwodnicy jest potrzebna. Urzędnik zapytał, czy jesteśmy w ogóle za budową obwodnicy. Większość mieszkańców na miejscu odpowiedziała, że jest przeciw, ale urzędnicy wiedzą lepiej. Na koniec skwitowano to słowami, że część osób chce, a część nie chce, na co praktycznie wszyscy odpowiedzieli, że nikt tego nie chce. „My mieszkańcy jesteśmy przeciw!” - te słowa skwitowano ogromnymi brawami.