Muszę o tym napisać, bo pulsujący we mnie mózg mi nakazuje. Zawsze jest to jakaś forma terapii, a także zrzucenia ciężaru z mojej głowy. Można to dodać do moich, zdaje się, neuroatypowych dziwactw. Wszak, ten blog traktuję jak otwartą książkę zapraszającą do mojego życia, a każdy post na nim jest notatką. Cieszę się z każdego, który stworzyłem na przestrzeni ostatnich dziewięciu lat. Czasami za dużo rozmyślam i uspokajają mnie głupie dla większości ludzi analizy o tym, że pozostawię po sobie tyle a tyle wpisów, w których uwolniłem cząstkę siebie. Czasami po prostu myślę o moim życiorysie jak o zbiorze różnorakich statystyk.
Aktualnie, jest to wpis numer 1133. Jeśli miałoby dojść, odpukać w niemalowane, do mojej śmierci akurat po tym wpisie, to zostawiłem po sobie opublikowaną książkę (chodzi o prawdziwą, wydaną książkę), w której o moim skomplikowanym i chaotycznym umyśle wspomniałem parokrotnie, ale także te wpisy, które tworzyłem przez 1/3 mojego życia. Uwielbiam do nich powracać, raz na jakiś czas. Będą być może leżeć i się kurzyć aż do śmierci Internetu, lecz z tą świadomością mógłbym zasnąć, oczywiście w swoim czasie, na wieczność. W pokoju.
Mój umysł jest zlepkiem odczuć, retoryki, erystyki z samym sobą, epistemologii, nihilizmu, hedonizmu, wiedzy encyklopedycznej, stałego zaniepokojenia i umartwiania się nad przyszłością, a wszystko to owinięte jest w łatwe popadanie w nudę jak i zachwyt. Ilekroć myślę o śmierci, wyobrażam sobie życie po niej jako możliwość bycia tym samym sobą w innym wcieleniu, albo przeżywania wszystkiego od nowa, jak w Wiecznym Powrocie. Najgorszy jest jednak solipsyzm, który raz na jakiś czas sprawia, że kwestionuję rzeczywistość, bym łatwiej mógł znieść fakt, że jestem nikim innym jak Hubertem Znajomskim, mieszkańcem łęczyńskiego Starego Miasta, kochającym Lubelszczyznę, walczącym o zmianę i posiadającym listę dziwactw, które go definiują i wyróżniają z tłumu:
- Mapy. Uspokajają mnie atlasy, globusy, zdjęcia satelitarne… do wyboru do koloru. Nie mógłbym bez nich przeżyć dnia. Muszę je wszystkie czytać. Wczoraj odkryłem miasto Odessa w Teksasie i hrabstwo Jasper w tym samym stanie, o których później czytałem. Przeglądałem także ortofotomapy z mojej okolicy, by ujrzeć, co się w najbliższym mi otoczeniu zmieniło. Mózg był głodny i dostał nową dawkę niepotrzebnej wiedzy.
- Ludzie muszą wiedzieć, że coś wiem. Nie potrafię usiedzieć cicho, gdy mam jakakolwiek możliwość podzielenia się wiedzą jaką posiadam w danym temacie. Potrafię zamknąć buzię jeśli sytuacja tego nakazuje, ale gdy tylko mam swobodę działania moi interlokutorzy mogą wyjść z rozmowy bogatsi o wiedzę dla nich użyteczną, bądź nie.
- Bodźce. Potrzebuję bodźców. Od groma. Pragnę tej dopaminy. Dlatego mam tyle pomysłów, które wykorzystuję i pokazuję. Smażenie jajecznicy na rynku to wierzchołek góry lodowej. Ja chcę działać, wręcz muszę, bo nie mogę usiedzieć w miejscu. Coś się musi dziać, abym nie „umarł z nudów”. Potrafię zjeść 10 tysięcy kalorii dziennie, wypić niezliczone ilości wody lub bezcukrowej coli, wykołysać się na łóżku słuchając w kółko tych samych utworów, niechętnie podchodząc do nowych (chyba, że stworzy je Lady Gaga, albo są to piosenki wysyłane na Eurowizję).
- Obserwowanie. Lubię widzieć jak żyją inni w tym świecie. Ci znani, mniej lub bardziej, ludzie pokazują, jak ja, fascynujące przygody spotykające ich na co dzień, mimo że są zwyczajni jak każdy z nas. Miło jest zobaczyć jak wiedzie się ludziom grającym w moich ulubionych serialach, filmach, albo muzykom, YouTuberom… to samo tyczy się ludzi, których znam tylko z Internetu (kilka z takich osób poznałem w rzeczywistości). Oglądanie codzienności, wspólne analizy rzeczywistości, utożsamianie się z wydarzeniami i zjawiskami, o których myśleliśmy, że doświadczaliśmy ich jako nieliczni.
- Uwiecznianie. To co w życiu dobre, albo czasem mniej dobre, jest warte podzielenia się. Dlatego istnieje ten blog. Żeby coś po mnie zostało. Żeby nagłaśniać wiele spraw. Żeby zmieniać świat w minimalnym stopniu i by pokazać to innym. Że szperam w systemie i działam. Cieszę się, że wrzuciłem tu, to co chciałem wrzucić i że w każdej chwili mogę do tego wrócić. Wiecie, że już teraz, w lipcu, zacząłem tworzyć szkice do podsumowania tego roku, albowiem jest to mój ulubiony rodzaj postów jakie tworzę? Czasami myślę sobie, że po napisaniu i opublikowaniu takowych, mogę dodać kolejny rok do kolekcji „przeżytych”, razem z najważniejszymi jego wydarzeniami. Tak samo zresztą jest z postami - kolejny do kolekcji. Nie pozwalam jednak wstawiać więcej niż jeden dziennie ( złamałem tę regułę mniej niż dziesięć razy, ale od trzech lat ani razu i tak już musi w moim odczuciu zostać). Ciekawi mnie, którym z kolei będzie ten ostatni, który niewiadomo kiedy zostanie tutaj wstawiony.
- Archiwizowanie. Nie tylko ten blog, ale także ważne dla mnie strony internetowe i informacje ze współczesnej polityki i kultury popularnej, łącznie ze zdjęciami. Wierzę, że w ten sposób tworzę historię, możliwą do odkrycia dla przyszłych pokoleń.
- Statystyka. Powtórzę jeszcze raz. Życie to statystyka. Tak jakbym oczekiwał, że z każdym życiowym kamieniem milowym w rogu ekranu pojawiło się osiągnięcie rodem z gier komputerowych.
Podoba mi się, że pokazujesz swoją nietypowość. Też mam swoje dziwactwa (ale nie takie), które nie raz sprawiały, że czułam się jakbym była jedyna osoba na świecie, która to robi. Cieszę się, że mogę poczytać podobne doświadczenia u innych osób
OdpowiedzUsuńLudzki mózg jest iście ciekawy 😉
OdpowiedzUsuńDobra rada, nie skupiaj się na tych myślach, rób coś co cię cieszy i od tego odbiera. Nie mówię, że to coś złego, ale można od takich natrętnych myśli oszaleć :(
OdpowiedzUsuń