Nie mogłem pojawić się wczoraj na warszawskiej paradzie, to już wiadomo. Studia i te sprawy. Większość rzeczy zaliczona z najlepszymi możliwymi ocenami. Na tym polega odpowiedzialność i dorosłość. Że zostawiamy w tyle rzeczy, które pragniemy, sumiennie wypełniając nasze obowiązki. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, bo tego samego dnia wieczorem, idąc na trening, z delikatną subtelnością chciałem pokazać swoją tożsamość i to w miejscu, w którym wypadałoby takie coś głęboko schować. Pożyczyłem od współlokatora koszulkę, z chmurką, z której padał tęczowy deszcz, bo na niego jest już za mała. Dobrze się w niej czułem, choć bałem się nieco iść w niej po nocy. Podczas ćwiczeń działała na mnie trochę jak pancerz wzmacniający, bo bilem kolejne rekordy. Nieznacznie, ale biłem. A dziś w wersji psiej. Cały dzień było gorąco, a ja na zewnątrz byłem tylko rano, by udać się na egzamin. Większość dnia przespałem, bo byłem strasznie zmęczony. Waham się czy nie zmusić się do zostania w domu, zamiast pójść na kolejny trening.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz