Strony

Strony

wtorek, 29 grudnia 2015

Nowy towarzysz


Dzisiaj dzień był niezwykle ciekawy. Mama z bratem poszli do komisu samochodowego sprawdzić jakie auta są do sprzedania. Wrócili dość szybko, słowem się nie odezwali, coś wzięli i wyszli. Nie wiedziałem co mam myśleć. Ostatecznie okazało się, że zarezerwowali sobie Renault za 8 tysięcy i prosili tatę o pożyczkę w banku. Logicznie, prawda?
Nieważne. Będziemy mieli auto!!!
.
Wraz z Jankiem poszliśmy na poszukiwania koszatniczki, którą mieliśmy kupić. Na początku poszliśmy do sklepu zoologicznego na dworcu, ale tam nie było takowych. Postanowiliśmy więc pójść do Wamexu, ale tam też nie było (ba, gryzoni to oni w ogóle nie mieli). Następnym sklepem miał być dyskont na targowisku miejskim, ale tam również bezskutecznie. Ostatnim celem był, więc sklep zoologiczny na górniczej. Ale ten został zamknięty. Ostatecznie wróciliśmy do pierwszego sklepu i kupiliśmy królika miniaturkę. Wabi się Perun (tak jak słowiański bóg) i jest uroczy, choć wstydliwy.
Jak znajdę czas, to wrzucę zdjęcia.

sobota, 26 grudnia 2015

Bekowy Dzień

Wczesnym rankiem (około 8 lub 9) poszedłem nad rzekę, by nagrać filmik. Krajobraz nieziemski.

Podczas montażu okazało się, że wiatr mnie zagłuszył i musiałem lecieć i nagrywać od nowa
Dzisiaj odwiedziła nas ciocia z mężem i córkami. Oczywiście pies też musiał przyjechać.
Mimo, że jest to 2 dzień świąt w ogóle go nie czułem. Z kuzynką wysyłaliśmy sobie Snapy (dla punktów) i oglądaliśmy filmiki na YouTubie.
Potem jeszcze wyszliśmy na dwór wyprowadzić psa.
 Przez chwilę łaziłem bez kurtki, bo było ciepło. Przecież jest Grudzień...
Wszyscy już pojechali. Obecnie są już u babci (tam zmierzali), która mieszka koło Hrubieszowa. Wiem, bo kuzynka wysłała mi relację na Snapchacie.
Ech. Jak ja chciałbym teraz tam być. Atmosfera u babci jest niesamowita. Najlepiej tam jest w wakacje.

wtorek, 22 grudnia 2015

Przedwigilijna wigilia

Ostatnie dwie godziny spędzone w szkole to wigilia klasowa. Powiem tylko, że to nie jest jedna z najzwyklejszych wigilii. To była najbardziej czadowa impreza świąteczna.
Na samym początku oczywiście przeczytaliśmy fragment Pisma Świętego, odmówiliśmy modlitwę  i podzieliliśmy się opłatkiem. Bardzo mnie poruszały życzenia: "nie zmieniaj się, bądź sobą, bądź szczęśliwy, jesteś super" (znalazły się trzy takie osoby: 2 koleżanki, które lubię oraz pani od matematyki, którą też lubię). Na stole znalazło się dużo potraw: bigos, soczki, ciastka... Nachapałem się.
Na drugiej lekcji puszczaliśmy teledyski do różnych piosenek. Słuchaliśmy Last Christmas oraz "All I Want for Christmas is you". Nawet śpiewaliśmy karaoke. Trafiła się nawet polska piosenka ("Anioł z Bogiem" Anny Marii Jopek). Nie chcieliśmy samych świątecznych piosenek, więc dodatkowo włączyłem "To takie proste" zespołu Sixteen.
.
Edit: 20:09
Nie wiecie jaki ja teraz jestem szczęśliwy. Parę godzin temu dotarł do mnie telefon. Tata zadzwonił z poczty, więc wiedzieliśmy, że dotarł. Nawet nie wiecie ile ma funkcji. Zainstalowałem już Instagrama, Twittera, Snapchata i Messengera. Automatycznie wgrano YouTube, a jakość zdjęć jest powalająca. Szkoda, że nie ma kamerki z przodu.

Wypas!
.
Nie mogłem długo się nacieszyć telefonem, ponieważ rodzice kazali mnie i bratu iść do lasu i nakopać ziemi do wiader, ponieważ mamy już choinkę. Jutro ją przyozdobimy.
 Pierwszym zdjęciem, które zrobiłem telefonem, oczywiście musiało być selfie.
A tak się prezentuje choinka.

piątek, 18 grudnia 2015

No i stuknęło 10 tysięcy

Dzisiaj jest ten wielki dzień. Łączna liczba wyświetleń mojego bloga przekroczyła 10 tysięcy wyświetleń. Nawet nie wiecie jak ja się z tego cieszę.
Cały dzień był wesoły, ale ta wiadomość utrzyma mnie w szczęściu na długi czas.
Obecnie oglądam "Hot in Cleveland" i muszę przyznać, że brakowało mi docinek Elki wobec Joy. Dziękuję tacie bardzo, że wykupił droższy pakiet. Taka duża liczba kanałów sprawiła, że od razu chcę żyć. No bo co? Mam oglądać TVN i TVP? Te kanały, których nie lubię za szerzenie propagandy? Nie, dziękuję. Lubię Polsat.
Dzisiejsza lekcja angielskiego odbyła się z pewną dziewczyną z Chin, która mieszkała całkiem niedaleko Pekinu. Bardzo ciekawie się jej słuchało. Opowiadała dużo (ja też).
Pytała się o największe miasta jej kraju, ale ja znałem tylko Pekin i Szanghaj.
Pytała także o Tybet, a ja odpowiedziałem, że był kiedyś niezależnym państwem, ale Chiny go anektowały.
Opowiadała o Wielkim Murze Chińskim (wiedziałem, że służył do obrony) i o Mount Evereście (znów się pochwalę: wiedziałem, że leży on na granicy z Nepalem)
Spytała się o to, czy znamy jakieś chińskie słówka. O dziwo znałem takie jedno, nietypowe. Haitwen. Delfin. Sam nawet nie wiem czemu zapamiętałem to słowo. Ona się śmiała z tego, że dużo wiem na temat Chin.
Pani od angielskiego powiedziała jej, że jestem najlepszym uczniem (a to nieprawda, mam słabe oceny)
Na sam koniec zrobiliśmy z nią (i Louisem z Meksyku) grupową fotkę.
Chciałbym, żeby każda lekcja angielskiego tak wyglądała.
.
Biologia też była super. O Ekosystemach. Też wtrącałem swoje trzy grosze, ale nie chce mi się już opowiadać.

Ogólnie, widzę dziwną zależność. Dużo wiem, ale nie wiem nic pożytecznego. 

czwartek, 17 grudnia 2015

Pada śnieg

Wróciłem przed chwilą ze spaceru. Nie mogę uwierzyć, że śnieżek znowu prószy. Uwielbiam jak jest zimno i biało. To takie super.

Dzisiejszy dzień także był super. Na polskim czytaliśmy opowiadanie Hanny Krall pod tytułem "Pola". Bardzo poruszająca historia. Wypisywaliśmy między innymi miasta, w których działa się akcja tego oto opowiadania. Były to: Międzyrzec Podlaski, Kock, Radzyń Podlaski i Łuków (były jeszcze małe miejscowości, np. taka jedna w okolicach Parczewa). Na angielskim odwiedził nas Louis z Meksyku. Bardzo fajny chłopak, uśmiechnięty. Opowiadał nam o życiu w Meksyku, o atrakcjach turystycznych, o swoim mieście, rodzinie, przyjaciołach. Nie dosłyszałem dokładnie, ale wiem, że robi coś w Korei Południowej. Nie wiem tylko co.
Na lekcji Wychowania Fizycznego jak zwykle graliśmy w siatkówkę. Wybierałem skład i mojej drużynie udało się wygrać (#duma). Na matematyce pisaliśmy sprawdzian, a później sprawdzaliśmy wyniki egzaminu próbnego.
Przedostatnią lekcją była historia. Pani całą godzinę pytała o różne pierdółki, a później zaczęliśmy rozmawiać o niedzielnym wystąpieniu pana Janusza Korwin-Mikkego. Mówił on o tym, że na Krymie prawie nikt nie narzeka, że należy on teraz do Rosji. 
Powiedziałem pani, że bardzo podoba mi się to, że ona prowadzi lekcje z elementami współczesności. Dzięki temu (moim zdaniem) lepiej zapamiętuje się wszystko co jest omawiane. Pani się zrobiło miło. Nawet przy całej klasie się pochwaliła moimi spostrzeżeniami.
Na długiej przerwie w bibliotece ponownie studiowałem encyklopedię z podziałem administracyjnym Polski. Dodatkowo patrząc na podział administracyjny II Rzeczpospolitej, zastanawiałem się, dlaczego województwa: białostockie i lwowskie nie znalazły się w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Na drugiej długiej przerwie mieliśmy ubaw z chłopaków, którzy rozsypali chrupki ryż na podłogę. Zainteresowali się tym: nasz wychowawca, woźna, pani od matematyki oraz wicedyrektorka. Niezły komizm.
Na religii lekcja była niezbyt ciekawa. O małżeństwie.
Siedząc z kolegą, włożyłem cyrkiel do połamanych resztek długopisu (środowe wydarzenia się kłaniają). Nie chciał wyjść. Ostatecznie skończył tak, że jedno ramię się złamało, a drugie się pogięło. Przykręciliśmy sprężynkę do tego ocalałego ramienia i powstał królik - zabawka. Fajnie skacze.
Po lekcjach szybko skoczyłem na pocztę, by wysłać napisany wczoraj list do pewnej dziewczyny z Twittera, która wygrała losowanie na karteczkę. Doprawdy? 6 złotych za małą kopertę? Kogoś tu powaliło.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Zakochałem się w Płocku

Nareszcie mogę opisać mój weekend. Nie miałem okazji wczoraj napisać, bo wróciłem późno do domu, a zdjęcia bardzo długo się wrzucały.
Przed szóstą rano wstaliśmy, by wziąć autobus do Płocka. Na zdjęciu "Gruba Kaśka" w Warszawie.
Warszawa
Warszawa
Cześć i chwałą bohaterom
Płock na początku mnie nie zachwycił, dopóki nie znalazłem się na rynku. Super
Piękny
Stołeczne Królewskie Miasto Płock
A tutaj jakiś blok mieszkalny (zdjęcia się pomieszały
znowu stare miasto.
Nie wiem co to za budynek
Ale jest ładny
Po rozdaniu nagród w konkursie (niedługo opowiem) poszliśmy do muzeum secesji w Płocku (jedyne takie w Polsce). Na zdjęciu widać ozdobna cukiernicę.
Wszystko w secesji było bogato zdobione (nie mylić jednak tego z wojną secesyjną, ponieważ to dwie zupełnie różne).
Tak wyglądał budynek Książnicy Płockiej, miejsca, w którym odbierałem nagrodę za konkurs (wyróżnianie)
:)
Znowu muzeum secesji (zdjęcia naprawdę się pomieszały)
Kolorowe wazoniki
Bardzo mi się podobały. Oczywiście nie tylko za kolory
Misa z łosiami
Budynek Katedry w Płocku
I znowu Muzeum secesji
Obraz Władysława Podkowińskiego w Muzeum Secesji.
Wisła w Płocku.
Dzika Wisła.
Posążek.
Talerze secesyjne
Choinka secesyjna. Bardzo ładnie się świeci.
Znowu katedra Płocku (nie cierpię tego jak zdjęcia się mieszają)
Katedra na zewnątrz
Z innej perspektywy
Jeszcze inna perspektywa.
Byłem bardzo szczęśliwy, że mogłem zobaczyć kolejne piękne, polskie miasto.
Uwielbiam takie budyneczki (w Lublinie są podobne, ale moim zdaniem  ładniejsze)
Wisła jest czasami dzika, a czasami nawet ładnie zabudowana
Można było nawet przejrzeć przez taką lornetkę
Tak wygląda Urząd Miasta Płocka
Łażąc po mieście natrafiliśmy się na świąteczny jarmark

Płock z choinką
Natrafiliśmy się na siostrzenicę mojego taty, która przyjechała z córką. Mieszkają pod małą wsią - Bodzanów. Sylwia (córka) jest świetną dziewczyną. Dziwnym trafem obydwoje mamy ciemne włosy, okulary, imieniny 3 listopada, chcemy studiować na Łódzkiej Szkole Filmowej i lubimy czytać. Moja bratnia dusza. Jest ode mnie rok młodsza, a teoretycznie jestem jej wujkiem (jej prababcia to siostra mojej babci, ciocia Kazia z Werbkowic). Ma też siostrę - Martynę, która jest ode mnie 3 lata starsza i ma małą córeczkę - Maję. Teoretycznie mówiąc, jestem dziadkiem.


Poszliśmy do kawiarni. Wziąłem kawę i galaretkę. Tata wziął kawę i ciacho.
Kawiarnia ma już swój świąteczny design.
Mnie się bardzo ona podoba.
Jadąc w stronę Bodzanowa.
Tutaj Sylwia zrobiła mi zdjęcie. Top Model normalnie :D
Taka artystyczna fotografia. Te poduszki były takie mięciutkie.
Wracając do konkursu. Dostałem wyróżnienie, a w nagrodę 3 książki. W tym jedna z nich napisana jest przez Ewę Nowak - jurorkę konkursu. Dała mi autograf oraz zrobiłem z nią zdjęcie.

Oto książki, które dostałem.
Na łóżku.
W nocy (o 23) oglądaliśmy horror. Klątwę (The Grudge)
Po skończonym filmie obejrzeliśmy jeszcze wszystkie sceny śmierci z "Oszukać Przeznaczenie" (chciałem jej pokazać) oraz różne kolejki górskie i śmieszne filmiki. Później Sylwia poszła spać, a ja zacząłem czytać. Czytałem zarówno wczoraj jak i przedwczoraj. Super książka. Całość skończona (prawie, 99%)
Widok na Bodzanów z poddasza
O 14 pojechaliśmy do Wyszogrodu. Przykro mi było żegnać się z Sylwią i Martyną. Ogólnie ze wszystkimi. Nawet z babcią Sylwii.
Przed siedemnastą byliśmy już w Warszawie.
Uwielbiam ten miejski zgiełk.
Tutaj kolejny widok na Bodzanów (z balkonu)
A tu świąteczna choinka w Warszawie.
Ten świąteczny wystrój jest przecudowny.
Uwielbiam to.
Muzeum Sztuki Współczesnej. Zdjęcia pracowników za czasu PRL.
Artyści w ich pracowniach


Praca i dom.
I to się nazywa sztuka.

Kolejne zdjęcie Pałacu Kultury i Nauki.
Świąteczna choinka pod Złotymi Tarasami.
Bombki.
Mnóstwo. Bombek.
Na dworcu w Warszawie z okazji 40-lecia otwarcia przedstawiono niesamowity performance. Jakiś kabaret (nie wiem dokładnie) cofnął w czasie dworzec o 40 lat wstecz, czyli o czasy PRL. Pewien mężczyzna dał mi gazetę stylizowaną na tamte czasy i powiedział do mnie: "Trzymaj młody, żebyś wiedział o co chodzi". Ja mu natomiast odpowiedziałem: "Ja wiem, ja wiem. Rodzice mi dużo o komunizmie opowiadają". Gdybyście widzieli jego minę
Selfie na tle PKiN.
Złote Tarasy wewnątrz.

To najcudowniejszy widok.
Tutaj jedziemy już do Lublina. Do domu. Stadion Narodowy.
 Kocham Lublin
 Dworzec Kolejowy.
Dzielnica "Za Cukrownią" to zdecydowanie najlepsza dzielnica. Tutaj jest także stadion: "Arena Lublin".
Pojechaliśmy tramwajem na dworzec główny PKS i wsiedliśmy w autobus do Łęcznej. Była w nim całkiem zabawna sytuacja, bo spotkałem mojego kumpla z biblioteki szkolnej. Później stało się coś dziwnego. Pewien pasażer zaczął wyzywać kierowcę, że beznadziejnie jeździ. Nie był raczej pijany.
Naprawdę po tym przecudownym Weekendzie nie chciało mi się iść do szkoły.
Jednak na dzisiejszy dzień nie narzekam.
Dostałem 4- z biologii, 4 z angielskiego, a pani od Geografii powiedziała, że jako jedyny z klasy napisałem geograficzną część egzaminu na maksymalną liczbę punktów. Pałam dumą.