Wracałem z „sekretnego Mikołaja”, gdzie każdy otrzymał losowy prezent. I mi trafiło się coś fajnego. Czapka, herbatka zimowa oraz małe płócienko do rysowania. Nigdy takiego nie miałem i bardzo mnie uradował. Aż nie mogłem wytrzymać z radości, że mogłem dostać taki drobiazg.
Radocha z drobnostek świadczy o człowieku, który potrafi znaleźć sens życia w rzeczach wręcz trywialnych. I myślę właśnie, że wolontariat w Miercurea Ciuc pozwolił mi na nowo to zrozumieć. Jest on jak święta właśnie. Daję od siebie swój czas, swoją kreatywność i dobre serducho, by w zamian otrzymać gościnność, nowe doświadczenie i poszerzenie horyzontów.
Nie raz wracałem zmęczony z pracy, miałem ochotę po prostu leżeć i nie robić nic. Ale mózg nie pozwala, bo moje ambicje są zbyt wysokie. Wylewam z siebie siódme poty, znajdując czas na każdy możliwy rozwój. I idzie raz lepiej, raz gorzej. Nie będę oszukiwać. Mądre polskie przysłowie mówi: „mierz siły na zamiary”. Bądź odważny i stawiaj sobie cele, które są ambitne. Ale nie dla ogółu, ale dla ciebie. Sukcesem jest zarówno wstanie rano, gdy nie ma się na to siły, tak samo jak wejście na Mount Everest.
Ach, i kupiłem sobie nową bluzę na siłownię, tak dla siebie, na święta, i dzisiaj miałem w niej pierwszy trening! Próbowałem dzisiaj zupełnie nowych ćwiczeń i jestem z siebie dumny, bo dałem sobie z nimi radę tak jakbym robił je po raz wtóry! Jestem także dumny z mojego progresu, ale wiem, że na tym nie poprzestanę. Ja nie tylko w przenośni, ale także dosłownie chcę rosnąć. W tym chyba czuję się najlepiej. Może to czas, by znaleźć swoje miejsce w tej przestrzeni?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz