Strony

Strony

niedziela, 28 sierpnia 2022

Chce ktoś działkę za 50 złotych?

Jest rok 2006. Prehistoria. Jednak wydarzyło się coś ciekawego. Miasto Lublin sprzedało działkę wartą wówczas prawie pół miliona złotych... za 50 złotych. Bonifikata wynosiła 99,99%.

Źródło: 12

Dzięki temu powstała pierwsza parafia im. Jana Pawła II w Archidiecezji, jako część "Centrum Jana Pawła II". No i powiecie mi, że działo się to 16 lat temu, że nie ma już o czym gadać. No ale jednak jest o czym gadać. Parafia wraz z Centrum JP2 wciąż dostaje pieniądze z publicznych finansów. W 2021 roku miasto Lublin udzieliło dotacji z budżetu na kwotę 10 tysięcy złotych (LINK).

Łącznie od 2013 roku Archidiecezja Lubelska dostała na parafię/centrum św. Jana Pawła II ponad 100 tysięcy złotych z budżetu miasta. Jak na miasto wielkości Lublina nie jest to jakoś specjalnie dużo, ale wyobraźcie sobie, że kupujecie działkę wartą pół miliona praktycznie za darmo i jeszcze co roku dostajecie za to kasę? Poza tym, 10 lat później miasto oddało Archidiecezji kolejną działkę, o wartości ponad 1,5 mln złotych za 10% ceny, o czym pisałem miesiąc temu. Warto też dodać, że Archidiecezja Lubelska dostaje także pomoc publiczną (przykład za 2021 rok)
Parafia ma jeszcze w planach wykupić kolejną działkę (źródło), tym razem na parking, bo parafia dzierżawi ją od miasta. Ciekawe, czy i tym razem trafi się bonifikata.

Możesz wesprzeć moją działalność za pomocą Ko-fi. Dzięki!

piątek, 26 sierpnia 2022

Hojni ludzie PiS

Ludzie PiS są bardzo hojni jeśli chodzi o wydawanie publicznych pieniędzy. Tutaj macie idealny przykład, jak marszałek województwa lubelskiego rozdał ponad 2 miliony złotych na nagrody dla urzędników (źródło). Nagrody otrzymało 85% pracowników urzędu, co świadczy, że jest tam tylu wybitnych ludzi. Pamiętajmy, że na początku roku, za 2 miliony złotych, województwo wysłało kilku urzędników, w tym marszałka do Dubaju. No i nie uwierzycie, 13 urzędników dostało za to nagrodę! (źródło)
Ale nie tylko pan marszałek jest taki rozrzutny. 4 miliony złotych w samym 2022 roku otrzymali pracownicy Ministerstwa Spraw Zagranicznych (źródło). 
A tutaj bonusik, trochę nie na temat. Radny sejmiku, Mieczysław Ryba z PiS, dwa miesiące temu oburzył się na to, że miejska galeria wywiesiła na ścianie tęczową flagę i prosił marszałka o interwencję. Przypominał, że czerwiec to miesiąc Najświętszego Serca Pana Jezusa. No cóż, religijność mocno na pokaz.

wtorek, 23 sierpnia 2022

Katolicyzm ważniejszy niż dobro dzieci.

W czerwcu zrobiło się głośno o horrorze jaki przechodziły dzieci w DPS Jordanów prowadzonym przez zakonnice. Jak słusznie zauważył to dziennikarz WP Szymon Jadczak, Rzecznik Praw Dziecka miał to gdzieś, że torturowano dzieci, wsadzano je do klatek, przywiązywano do łóżek. Natomiast Mikołaj Pawlak postanowił interweniować w sprawie liceum katolickiego w Tomaszowie Mazowieckim, bo ekipa TVN spytała o możliwość nagrywania. Według RPD było to wtargnięcie i straszenie dzieci, z którymi ekipa telewizyjna nawet nie rozmawiała. 
Inny przykład. Ministerstwo Sprawiedliwości zajmuje się sprawą dyskryminacji popełnionej przez Biuro Ochrony Praw Dziecka, które zgłosiło przestępstwo popełnione na oazie. Niczego teraz nie zmyślam. Zacytuję wypowiedź ze strony Ministerstwa Sprawiedliwości:

Jak napisał wiceminister sprawiedliwości, wśród podstawowych praw gwarantowanych przez Konstytucję RP i prawo międzynarodowe jest wolność wyznania. Zapewnia ona mieszkańcom naszego kraju swobodne wykonywanie obrzędów i praktyk religijnych. Prawo to dotyczy też wyznawców religii rzymsko-katolickiej, której wierni stanowią zdecydowaną większość obywateli Polski. Także z orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka wynika, że na państwie ciąży obowiązek zapewnienia pokojowego współistnienia wszystkich religii oraz osób nieutożsamiających się z żadną religią.

Tradycja katolicka od wieków wprowadza liczne obrzędy i praktyki o charakterze symbolicznym. Są wśród nich towarzyszące modlitwie i refleksji nad prawdami wiary inscenizacje teatralne w formie pantomim - część ruchu oazowego. Polegają one m.in. na dobrowolnym wiązaniu rąk uczestnikom spotkania, co ma symbolicznie obrazować więzy grzechu, ograniczające swobodę człowieka. 

Tak było na obozie w Tylmanowej, gdzie w sierpniu br. odbywały się rekolekcje oazowe dla młodzieży, organizowane przez Ruch Światło-Życie Archidiecezji Łódzkiej. Podczas rekolekcji ich uczestnikom wiązano ręce – co miało symbolizować zniewolenie grzechem, z którym należy walczyć. Ta praktyka wywołała atak stowarzyszenia „Biuro Obrony Praw Dziecka”, które rozpowszechniło nieprawdziwe informacje na temat rekolekcji oraz zawiadomiło prokuraturę, zarzucając organizatorom znęcanie się nad dziećmi.

Jest mi po prostu niedobrze, że w tym państwie ważniejsze jest dobro kościoła katolickiego w przeciwieństwie do dzieci, które mogą być torturowane i bite przez zakonnice i księży. To jest Polska XXI wieku.

niedziela, 21 sierpnia 2022

Czarnkowe konsultacje

Minęło pół roku od kiedy rozmawiałem z Czarnkiem na temat HiTu, jego najnowszego przedmiotu, który będzie już za kilka dni uczony w szkołach średnich. Coraz głośniej się robi o fragmentach podręcznika tegoż przedmiotu, a nawet zapowiedziano już pozew za stygmatyzowanie dzieci urodzonych dzięki in vitro.
Posłanka Katarzyna Kotula pytała ministerstwo edukacji o konsultacje podstawy programowej przedmiotu. W odpowiedzi uzyskała, że przedmiot i jego podstawa zostały skonsultowane z 59. organizacjami społecznymi (z czego 10 to różne rodzaje „Solidarności”) w tym: z Polską Akademią Nauk, Związkiem Nauczycielstwa Polskiego, Radą Języka Polskiego i z Polskim Towarzystwem Historycznym. Dlaczego zwracam uwagę akurat na nie? Wszystkie zgłaszały uwagi co do podstawy programowej przedmiotu. Kogo jeszcze można znaleźć wśród konsultantów? Polską Radę Ekumeniczną, Konferencję Episkopatu Polski, Alians Ewangeliczny, Radę Szkół Katolickich… Świeckie państwo, proszę państwa! 
Niby były konsultacje, niby wzięto pod uwagę zastrzeżenia, ale wyszło jak wyszło. Ministerstwo Edukacji już dawno zamieniono w Ministerstwo Indoktrynacji. Tylko wszystko jest takie nieudolne. 

Odpowiedź na interpelację możecie znaleźć na stronie sejmu: LINK

piątek, 19 sierpnia 2022

O tym się nie mówi

Zupełnym przypadkiem natrafiłem w internecie na tę informację. Postanowiłem bardziej zagłębić się w temat osób homoseksualnych, które padły ofiarą holocaustu i były więzione w obozach koncentracyjnych. 1945 rok powszechnie jest uważany za wyzwolenie. Jednak nie było ono dla każdego. Pozwolę zacytować fragment publikacji KPH „Różowe Trójkąty”.

Wraz z końcem wojny większość osób homoseksualnych zwolniono z obozów. Jednak homofobia w niemieckim społeczeństwie była nadal powszechna. W lipcu 1945 roku, kilka miesięcy po kapitulacji Niemiec, reaktywowano referat do spraw osób homoseksualnych. Byli i tacy wśród amerykaƒskich i brytyjskich prawników, którzy domagali się odbycia reszty kar przez tych mężczyzn homoseksualnych, którzy skazani zostali z paragrafu 175. Jeśli skazany był na przykład na osiem lat, z czego odbył pięć w więzieniu, a trzy lata w obozie, to domagano się, aby odsiedział brakujące trzy lata w więzieniu.

RFN przejęła paragraf 175 w zaostrzonym przez nazistów brzmieniu, zgodnie z którym, aby zaistniał „nierząd”, podejrzani nie musieli się nawet dotykać. Prawo to zostało zreformowane w 1969 roku, a pozostałości paragrafu 175 zniesiono całkowicie dopiero w 1994 roku po zjednoczeniu Niemiec.

Mało jest informacji na ten temat w polskojęzycznym internecie. Jeden z gejów, który przetrwał obóz koncentracyjny, Pierre Seel opisał te zdarzenia w swojej autobiografii, której tytuł w angielskiej wersji zaczynał się słowami „Liberation was for others” (wyzwolenie było dla innych). 

Po wyzwoleniu alianci nie znieśli wprowadzonego przez nazistów paragrafu 175. Ani oni, ani Niemcy i Austria nie uznawały homoseksualnych więźniów za ofiary nazizmu, co było niezbędne do uzyskania reparacji (źródło). 


Przetłumaczę kilka cytatów z anglojęzycznych źródeł:


„Geje, którzy przetrwali holocaust nie opuścili obozów będąc uznani za ofiary. Zamiast tego, nawet po wyzwoleniu, wciąż byli skazanymi przestępcami” - TIME


„50 lat temu alianci wyzwolili nas z obozów koncentracyjnych i więzień. Niemniej jednak świat, który mieliśmy nadzieję zastać okazał się być nieprawdziwy. Zostaliśmy zmuszeni do ponownego ukrywania się przed karami grożącymi za złamanie prawa ustanowionego przez nazistów aż do 1969 roku” - Open Table


„Po rekomendacji brytyjskich i amerykańskich prawników, mężczyźni aresztowani przez niemiecki paragraf 175, zidentyfikowani poprzez różowe trójkąty, do których noszenia byli zmuszani, ponownie zostali uwięzieni. Wprowadzenie antyhomoseksualnych praw w USA i Europie spowodowało, że wielu homoseksualnych ofiar nazizmu wciąż miało do czynienia z aresztowaniami na długo po pokonaniu Hitlera. Przez dekady mężczyźni ci wstydzili się nagłośnić takie wydarzenia ze strachu przed wrogim społeczeństwem. Niemiecki rząd nie uznawał gejów za ofiary nazizmu, ani nie przekazywał za to reparacji aż do 2002 roku, lecz do tego czasu prawie wszyscy ocalali zmarli.” - Legacy Project Chicago


Na wojnie nie ma zwycięzców.

czwartek, 18 sierpnia 2022

Na Morskie Oko

Tak długo jestem w Zakopanem, a jeszcze nie zobaczyłem Morskiego Oka. Trzeba było to zmienić.
Wyjechałem z Bystrego autobusem (cena: 15 PLN), gdzie dojechałem do Palenicy Białczańskiej i kupiłem bilet wstępu (8 PLN). Stamtąd już czekało mnie około 8 kilometrów pieszej wędrówki. 

Dojście na miejsce prowadzi praktycznie cały czas pod górkę.  Wejście zajęło mi około dwóch godzin. 
Panorama
Droga powrotna była znacznie szybsza.
Schronisko nad Morskim Okiem. 
W drodze na dół można przez jakiś czas iść schodami, które omijają duże zakręty. Można je wykorzystać również idąc na górę, ale jest to potwornie męczące.
Łatwo przeoczyć ten znaczek.
A w drodze tam i z powrotem o włos mija się granicę ze Słowacją.
No i zaliczyłem 20 km 

środa, 17 sierpnia 2022

Murzasichle

Wróciłem niedawno z długiej, pieszej wędrówki do Murzasichla obok Zakopanego. Łącznie pokonałem 19,5 kilometra w trzy godziny, w obie strony. 

By dostać się do miejscowości, musiałem minąć Cyrhlę.

Moim punktem docelowym był tutejszy kościół. Przeszedłem przez pół wsi, by do niego dotrzeć i popodziwiać. 
Początek Murzasichla.
A tu już w drodze powrotnej. Jestem zmęczony, ale zadowolony z siebie!

piątek, 12 sierpnia 2022

Park Narodowy zagrożony

To jak traktowana jest sprawa Odry tylko pokazuje w jakim państwie żyjemy. Ludzie w czynie społecznym wyławiają śnięte ryby, a rządzący na miejscu oskarżają o wszystko opozycję. Nóż się w kieszeni otwiera. Niemcy wykryli w rzece dużo rtęci, a Polska mówi, że nic się nie dzieje.
Park Narodowy „Ujście Warty” nic nie wie o potencjalnym zagrożeniu, mimo iż obserwuje się śnięte ryby w Kostrzynie nad Odrą, który leży w pobliżu parku.
Szczecińska Gazeta Wyborcza natomiast podaje, że prezes Wód Polskich problemu w tamtym miejscu nie widzi, a po jego konferencji prasowej mieszkańcy wysyłali zdjęcia martwych ryb, które są później jedzone przez ptaki. 
Fragment filmu z publicznej grupy „Zatruta Odra” na Facebooku.

Zacytuję fragment przytoczonego wyżej artykułu:

Widzi pan te dziesiątki mew na drugim brzegu? Objadły się tymi rybami. Tak, że nawet nie mają sił wzlecieć – pokazuje przyrodnik. – To nie jest jednak najgorsze. Niech pan zerknie.

Patrzę na ekran aparatu fotograficznego. Czaple. Połykają martwe, być może półżywe ryby.

– Czaple są z parku narodowego, tu przylatują, tam wrócą i tam padną. Tam dobiorą się do nich drapieżniki. Też padną. To wszystko, co zaczyna się tu na Odrze, to zagrożenie dla parku narodowego – nie ma wątpliwości Tarnawski i przyznaje, że śledząc całą historię i mając już swoje lata, ma odpowiednie porównanie: – Zatrucie Odry to nasz Czarnobyl. Tam też zlekceważono katastrofę. Reszty wyjaśniać nie muszę.

To jest po prostu przerażajace.

czwartek, 11 sierpnia 2022

Zatruta Odra

Polskę dotknęła jedna z największych katastrof ekologicznych ostatnich lat. Doszło do zatrucia Odry na odcinku między Oławą, a Kostrzynem nad Odrą. Z rzeki wyłowiono kilkanaście ton śniętych ryb, a lokalne media z nadodrzańskich miejscowości namawiają mieszkańców do pomocy w ich wyłapywaniu.


Rząd nabrał wody w usta, a ministerstwo środowiska nie reaguje na obecne wydarzenia. Zaniepokojeni są nie tylko mieszkańcy polskiej części Odry, ale także Niemcy, którzy mieszkają po drugiej stronie rzeki (chociażby we Frankfurcie nad Odrą). 

Głównym podejrzanym jest firma Jack-Pol z Oławy.  
Cytuję portal: tuolawa.pl
- To woda z wykopu, mamy pozwolenia z Wód Polskich na zrzut wody z wykopu, ponieważ robimy inwestycję i ta woda sobie wylatuje - tłumaczy szef Jack-Polu Jacek Woźniak. - Wody Polskie wydały decyzję, że możemy ją tędy spuszczać.

Co na to Marek Drabiński? 
- To leci już 40 dni, mamy na to filmy, dokumenty, nawet z drona, że w wykopach nie było żadnej cieczy - mówi Marek Drabiński. - Mieliśmy suszę, a tu leciało. To są bzdury, że to jest woda z wykopów. Ja to muszę powiedzieć w końcu, bo mamy na to dokumenty. Tam odbywa się proces technologiczny. Są 3 duże silosy, gdzie jest mieszana prawdopodobnie celuloza z wodą z Odry i wypuszczana do kanału. To nie śmierdzi wodą z wykopu. Zapach, swąd to jest rozpuszczalnik, jakaś ciężka chemia. Jeżeli ten pan, który tu dzisiaj przyszedł i drwił sobie z nas wszystkich, ze służb, z urzędu miasta.... Najwyższa pora, aby to zostało jakoś dzisiaj zbadane, aby zostały pobrane próbki. Jeżeli to jest zwykła woda, ja tego pana po prostu przeproszę.

Co do rzekomego „brzydkiego zapachu”, czują go nie tylko mieszkańcy Oławy, ale nawet mieszkańcy oddalonych o 300 kilometrów Słubic. Rozmawiałem z jedną z mieszkanek, która potwierdziła, że zapach jest okropny.  

To natomiast jeden z wpisów na Facebooku, który został udostępnionych przez jednego z radnych miejskich Oławy.

W sprawie śniętych ryb interweniowała już ponad tydzień temu (!!!) posłanka Małgorzata Tracz (LINK)

wtorek, 9 sierpnia 2022

Gdzie są te dzieci? Ciąg dalszy historii z nachalnymi billboardami.

Rok temu zrobiło się głośno o Fundacji Kornice, która, wszędzie gdzie się dało, zamieszczała antyaborcyjne billboardy, co zwróciło uwagę prawie wszystkich w internecie. Pisałem o tym rok temu.

Szacowany miesięczny koszt kampanii wynosił 7 milionów złotych (koszty oczywiście wyśrodkowano, bo wynosiły one co najmniej 4,5 miliona złotych, aż do nawet 10 milionów), gdy była o tym mowa w zeszłym roku.

Jak podaje strona internetowa znajdzreklame.pl (LINK) cena billboardu różni się jeśli chodzi o lokalizację, rozmiar i liczbę nośników. Mniejsze billboardy kosztują miesięcznie od 600 do 1200 złotych miesięcznie (najczęściej 900), a większe od 1200 do nawet 4000 (najczęściej 2200). Przy zamówieniu na 1000 billboardów koszt kampanii może wynosić od 600 tysięcy, do 4 milionów. Tylko, że Fundacja Kornice z pewnością wynajęła więcej niż 1000 billboardów (z kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt można zobaczyć na często uczęszczanych trasach między miastami). W samym Krakowie i Warszawie liczba wynajętych billboardów oscyluje wokół tysiąca, a przecież mamy jeszcze setki miast i miejscowości w Polsce. Mówienie, że koszt kampanii w ciągu miesiąca wynosi ponad 10 milionów złotych nie jest wnioskiem wyssanym z palca.


Widać doskonale jak te billboardy zalewają przestrzeń publiczną. Tylko, co nam da mówienie o tym: „Gdzie są te dzieci?” i narzekanie na demografię, gdy taką ilość pieniędzy można przeznaczyć na faktyczną pomoc. Zacytuję to, co pisałem rok temu:

Prowadzenie programu nieinwazyjnego wspomagania oddychania u noworodków kosztuje 4 miliony, prowadzenie programu leczenia pompami insulinowymi kobiet ciężarnych z cukrzycą to prawie 2 miliony (…). Idziemy dalej. Znamy portale takie jak siepomaga.pl? No oczywiście, że tak. Ile takich zbiórek można by wesprzeć? Na pewno kilkadziesiąt. Uratowanie życia nawet jednej osoby znaczyłoby więcej niż bezsensowne wykupowanie billboardów w każdej mieścinie, bo to jest realna pomoc.

Nie dziwię się ani trochę, że po internecie krążą plotki, że te billboardy powstały po to, by zajmować miejsce i za jakiś czas mogły zostać przejęte przez kandydatów PiS w nadchodzących wyborach.

poniedziałek, 8 sierpnia 2022

Gubałówka

Wybrałem się wczoraj wieczorem na Gubałówkę. Chciałem pozwiedzać i porobić co nieco zdjęć.
Zafascynowany poprzednio kolejką na Kasprowy Wierch, chciałem zobaczyć jak wygląda ta na Gubałówkę.
Wagon i bilet
W zależności, w którym kierunku idziemy, dotrzeć możemy stąd do Kościeliska, bądź Zębu - najwyżej położonej miejscowości w Polsce. 
No i niezapomniany widok z góry na całe Zakopane.