środa, 15 maja 2024

Bezpłciowa polityka

Przez pierwsze tygodnie nowy rząd dawał nadzieję na jakiekolwiek znaczące zmiany. Tymczasem ze strachu o utratę poparcia wśród ludzi, którzy na obecną koalicję i tak nie zagłosowali robi się fikołki. Ludzie oburzeni męczeniem koni w drodze na Morskie Oko? Minister z PL2050 zapowiada rozwiązania hybrydowe - konie dalej będą, ale tylko dla ozdoby. Sama pani minister jest chyba na tym stanowisku dla ozdoby. Zakopane leży w okręgu nowosądeckim - tam gdzie poparcie dla obecnego rządu jest najmniejsze w całym kraju, ale strach przed wściekłością górali robi swoje. Przeczytałem świetny komentarz do tych słów, traktujący o tym, że gdyby w Polsce trwało niewolnictwo, to PL2050 rozwiązałaby to tak, że ono dalej by trwało, ale niewolnicy mieliby zagwarantowane ciepłe posiłki i tylko 12 godzin pracy dziennie. 
Dopłaty do kredytów były szeroko krytykowane, ale i tak siłą je przepychano, a główna twarz tego problemu po półrocznym powrocie do kraju, znowu zamierza uciec do Brukseli. 

Może zatem w kwestii świeckości państwa coś się uda zmienić? Miało nie być lekcji religii w szkołach, a dostaniemy BYĆ MOŻE ograniczenie do jednej lekcji tygodniowo po konsultacjach z episkopatem.
Rząd nawet nie planuje zaprzestać oddawania nieodpłatnie Kościołowi działek! MSWIA oficjalnie to potwierdziło w interpelacji (źródło). Mało tego! Kościół składał zażalenia do wojewody dolnośląskiego o niewydanie 3000 hektarów działek i trwają w tej chwili postępowania (źródło). Bezpłatne rozdawanie tychże działek nadal trwa - w latach 2021-2023 skarb państwa przekazał kilkaset hektarów działek rolnych.

poniedziałek, 13 maja 2024

Szpital nieoczekiwany

Czekałem z niecierpliwością na sobotni finał Eurowizji. Nic jednak nie zapowiadało, że w międzyczasie stanie się coś niedobrego. Obudziłem się w piątek z lekkim kłuciem w podbrzuszu, by po kilku godzinach zmieniło się to w ostry ból. Trafiłem do kliniki, w której zrobiono mi badania i pobierano kilkukrotnie krew. Lekarze ustalili, że trzeba wyciąć wyrostek robaczkowy. Dostałem do podpisania wiele zgód, tłumaczono mi co i jak. Z początku się rozpłakałem, bo nie wiedziałem jaką decyzję podjąć. Nie chciałem być hospitalizowany. Jednak był to wybór konieczny. Niemalże od razu trafiłem pod stół operacyjny. Zanim to nastąpiło, przydzielono mi pokój, w którym miałem spać. Płakałem na środku korytarza. Bałem się, że nie obudzę się po znieczuleniu. Jedna starsza pani wyszła ze swojego pokoju i powiedziała po angielsku, że Bóg jest ze mną, oraz że pokonała raka, więc jeśli mam w sobie siły, wszystko pójdzie dobrze. Niedługo po niej przyszła młodsza pacjentka, niewiele starsza ode mnie i poczęstowała mnie chusteczkami, bym otarł łzy. 
Operacja zaczęła się chwilę po dwudziestej trzeciej, a skończyła przed drugą nad ranem. Zanim poddano mnie znieczuleniu rozmawiałem z chirurgiem o moich tatuażach. Po wszystkim transportowano mnie na mój oddział i pytałem wszystkich kiedy zacznie się moja operacja. Najbardziej polubiłem jedną z pielęgniarek. Ona mówiła do mnie po rosyjsku, ja do niej po polsku i jakoś się dogadywaliśmy.
Wróciłem przed chwilą do domu. Przywitały mnie stęsknione kiciusie, a na dodatek dostałem pandę na pocieszenie. Jest taka puszysta i kędzierzawa. Do końca tygodnia będę jadł kaszki dla niemowląt, lekkie sałatki, owoce i pił soki. 

czwartek, 9 maja 2024

Z dnia codziennego

Olbrzym na mnie usiadł 
Zaraz zaczynamy drugi półfinał Eurowizji. Wciąż jestem w niemałym szoku po tym jak Polska odpadła. Dzisiaj, dla zabicia czasu udaliśmy się na mały spacer. Całe miasto świętowało 9 maja - Dzień Zwycięstwa. Wszędzie dookoła porozstawiano chorągwie i plakaty oraz sprzedawano pamiątki - uszanki, mundury, plakietki i flagi.
Tutaj widzicie Park Centralny, a po prawej - Kościół królowej Luizy. Nieopodal grał koncert, gdzie śpiewano Katiuszę i tańczono Kazaczoka. Dla kompletnej rosyjskości brakło tylko niedźwiedzia pijącego wódkę i grającego na bałałajce.
Kaczucha!!!

wtorek, 7 maja 2024

Czas na Eurowizję!

Hurra! Eurowizja już za kilkanaście godzin. Tydzień eurowizyjny to dla mnie niezwykle magiczny okres. Oglądam ten konkurs od 2012 roku, czyli oznacza to, że jestem fanem Eurowizji przez połowę mojego życia! 

Powyżej możecie zobaczyć moje tegoroczne Top 37. Lubię wszystkie piosenki od miejsca 1. do 18. Szczególnie stresuję się o Łotwę, San Marino i Danię, bo umieściłem te trzy państwa w mojej ścisłej dziesiątce, a bukmacherzy obstawiają, że nie wejdą do finału. Jednak wiem, że Eurowizja potrafi zaskakiwał. Po raz pierwszy odkąd oglądam konkurs, umieściłem Polskę w Top 10. Uwielbiam piosenkę Luny i mam nadzieję, że znajdzie się po lewej stronie tabeli w sobotę. Mój faworyt to Baby Lasagna z Chorwacji! Jest faworytem do zwycięstwa i mam nadzieję, że to się ziści. Po raz pierwszy od 2017 roku możemy mieć zwycięzcę z państwa, które jeszcze tego nie dokonało, co zawsze wzbudza we mnie pozytywne emocje. Muszę też co nieco powiedzieć o Irlandii, ponieważ mimo tego, że piosenkę mam na 17. miejscu, sam performance mnie tak zachwyca, że pod tym względem mógłbym dać jej pierwsze miejsce. Irlandia jest zdecydowanym czarnym koniem w tym roku. Nie mogę się doczekać kolejnego show! 

sobota, 4 maja 2024

Zachód słońca na plaży

Dzisiaj krótko. Zostałem zabrany na kolejną przejażdżkę. Tym razem do miasta Jantarnyj (pol. Palmniki). Cel? Zachód słońca. I był to cudowny widok. Biegałem jak szalony, jak pies. Uśmiech nie mógł zejść mi z twarzy.
W jednym z barów przypominających plażowe bungalow rodem z Polinezji Francuskiej wypiłem koktajl przy ladzie siedząc na huśtawce. Wszędzie dookoła porozstawiane były leżaki z zasłonami, a także drewniane parasolki, które przy wejściu całkowicie zasłaniały linię brzegową.
Widoki jak z tropików.

środa, 1 maja 2024

Nowe miasto nad Bałtykiem

Dzisiaj wybraliśmy się do Swietłogorska, czyli dawnych Ruszowic - kurortu nieco mniejszego, lecz bardziej „zielonego” od Koronowa. Wysiedliśmy na stacji naprzeciw parku i szliśmy nabrzeżem nad jeziorem Cichym, mijając mini amfiteatr z pomnikiem skrzypaczki, park linowy, przystanie dla małych łódek i rowerów wodnych oraz liczne kantyny. W przeciwieństwie do poprzedniego bałtyckiego miasta, Ruszowice nie były płaskie. Droga nad morze wiodła przez wiele wzgórz i wzniesień. 
Na głównej ulicy mogliśmy dostrzec stoiska z pamiątkami, głównie z bursztynowym rękodziełem. Jedna babuszka na swoim stoisku sprzedawała nawet stare medale i przypinki z czasów komuny. Kupiłem jedną z flagą pierwszomajową za trzysta rubli. Obok tychże straganów grały lokalne kapele, a młodzieńcy w starych Ładach wciskali gaz do dechy popisując się swoimi „zdolnościami” za kierownicą. Klimat jakby wyjęty wprost z Mielna, bądź Okuninki. Doszliśmy do placu na którym mieściła się niezwykła, nowoczesna hala koncertowa.
Kupiłem od babuszki za 300 rubli


Zejście na plażę było nieco utrudnione, bo większość schodów kierujących do niej była zablokowana przez budowę kilku hoteli jednocześnie. Był to dość przykry widok, jednak gdy znalazłem się w końcu przy brzegu, a spienione fale chłodziły mi bose stopy i kierowałem się w stronę wysokich klifów, zostawiając za plecami plac budowy, poczułem wewnętrzny spokój. Natura nigdy mnie nie zawodziła, w przeciwieństwie do ludzi. Pobrzeże w Ruszowicach było zdecydowanie przyjemniejsze niż to w Koronowie. Pora wracać. 

niedziela, 28 kwietnia 2024

Koronowo - miasto kotów

Na sam koniec tygodnia termometry za oknem pokazały po raz pierwszy od dłuższego czasu ponad dwadzieścia stopni. Z tej okazji kupiliśmy bilety na pociąg do Zielonogradska, po polsku nazywanym historycznie Krancem, bądź Koronowem. Dworzec w Królewcu zaskoczył mnie procedurami bezpieczeństwa podobnymi do tych na lotniskach. Musiałem zeskanować cały mój bagaż i przejść przez bramkę. Byłem na wielu stacjach kolejowych i nigdy się nie spotkałem z czymś takim. Nasz pociąg był bardzo nowoczesny, jak nasze polskie, a do tego dość szybki. Do miejsca docelowego dojechaliśmy po czterdziestu minutach. Po wyjściu z pociągu przeciskaliśmy się przez kilkusetosobowy tłum. Dzisiaj każdy pragnął wyjechać z miasta. Ledwo co opuściliśmy stację kolejową i znaleźliśmy się na deptaku, na którym roiło się od kotów. I nie mowa tu tylko o bezdomnych cudownych stworzeniach, ale także o muralach, pomnikach, statuetkach. Stworzono nawet specjalne znaki drogowe i sygnalizację świetlną dla nich. Każdy sklep z pamiątkami sprzedawał kocie pluszaki, magnesy, koszulki i inne gadżety, a kawiarnie były wyposażone w specjalne stoliki dla czworonogów. Każdy mógł także nabyć trochę karmy w specjalnych automatach porozmieszczanych na ulicy. W jednym ze sklepików dostrzegłem maleńkiego, pluszowego kota w bluzie z kapturem, którą można mu było zdjąć, a także włożyć łapki do kieszeni. Momentalnie skierowałem się w stronę kasy. Uśmiechnięta od ucha do ucha ekspedientka zauważyła, że nie jestem Rosjaninem i życzyła mi miłego pobytu. Obok jednego z charakterystycznych dla niemieckiej architektury budynków stał także pomnik Włodzimierza Lenina. Skomentowałem to, śmiejąc się: Koronowo - miasto kotów i Lenina. Łapcie zatem moje kolejną porcję zdjęć z nowego miejsca. 
Koty, koty wszędzie.
Lenin w całej swojej okazałości. 
Słodziak w kapturze! 

Kocia mozaika i przerwa na selfie z pomnikiem!
Bałtyk! Do tej pory poza granicami Polski widziałem go tylko cztery razy - w Rydze, Rostocku, Karlskronie i Kopenhadze. Wszędzie jest tak samo cudowny. 
A na sam koniec - muzeum kotów znajdujące się w dawnej wieży wodnej i widok ze szczytu! 

czwartek, 25 kwietnia 2024

Kangury i huśtawka

Dzisiaj po raz pierwszy od przyjazdu miałem do czynienia ze słoneczną pogodą, lecz wciąż na tyle chłodną, że nadal musiałem mieć na sobie kurtkę. Udało mi się w końcu rozbujać na jednej z mega huśtawek na wyspie Kanta i powiem szczerze, że było bardzo wysoko i pełno emocji. Korzystając z okazji udaliśmy się także do zoo.
Ogród zoologiczny w Królewcu powstał w 1896 roku i jest to jeden z najstarszych takich obiektów w Europie. Moją uwagę przykuły w szczególności kangury. Wszyscy wiedzą, że moim ulubionym zwierzęciem jest panda, ale mało kto wie, że kangury są u mnie na miejscu drugim! 
Całkiem przyjemnie spędzony dzień.

wtorek, 23 kwietnia 2024

Kantwein krzepi

Skończył się weekend, a z nim małe przygody ze zwiedzaniem miasta. Wczoraj wieczorem wybraliśmy się po raz pierwszy na tutejszą siłownię, a także na pływalnię i saunę, które były w cenie jednego karnetu. Kupiłem sobie strój kąpielowy, a dodatkowo te cudeńko po prawej, choć muszę przyznać szczerze, że nie wiem czy dobrze zrobiłem.

W autobusie natomiast zauważyłem jedną ciekawą rzecz. W środku była bileterka, która siedziała na specjalnym miejscu i sprzedawała kwity za gotówkę, jeśli ktoś nie miał przy sobie karty płatniczej. Podczas jazdy mieliśmy także kontrolę biletów. Kontrolerka dała czas na to, by ci co ich nie nabyli zdążyli je jeszcze kupić. Prawdopodobnie z tego powodu kontrole są znacznie częstsze. Przeżyłem szok kulturowy podczas zaledwie jednej przejażdżki. 

Dzisiaj rozpoczął się food festiwal na wyspie Immanuela Kanta. Znany filozof wczoraj obchodził trzysetne urodziny. Spróbowałem trochę potraw, a także wypiłem malinowy Kantwein. 
Grobowiec Immanuela Kanta przy Królewieckiej Katedrze, który sfotografowałem w sobotni wieczór. To on uratował ten budynek przed wyburzeniem. Leonid Breżniew miał to w planach, ze względu na chęć pozbycia się z miasta pruskich symboli, jednak Kant był mocno ceniony przez Karola Marksa, co ostatecznie położyło kres likwidacji zabytku.

niedziela, 21 kwietnia 2024

Królewiec na niedzielę

Śniadanie w norweskim bistro znajdującym się przy bulwarze nad Pregołą? Czemu nie? Z tego miejsca w samym sercu Królewca można dostać się do wielu ciekawych miejsc po zakończonym posiłku. Dzisiaj wlazłem na szczyt latarni morskiej.
Znajduje się tam mała statua z mewą, która wysiaduje jajo. Wielu odwiedzających za nie chwyta, stąd na zdjęciu widać jego odbarwienie.
Dostałem tego ładnego, własnoręcznie wykonanego misia z lokalnego targu. Później znalazłem się w Muzeum Światowych Oceanów - na zdjęciu powyżej zobaczycie rekiny, aksolotla i piranię.
A tak dawniej wyglądali płetwonurkowie. Natomiast po prawej zobaczycie prawdziwą łódź podwodną!

Na pierwszy rzut oka nie widać odcięcia Rosji od zachodniego świata. Królewiec stara się być nowoczesny jak to tylko możliwe pomimo sankcji. W osiedlowym spożywczaku znajdują się praktycznie takie same produkty typowo „z zachodu” co w Polsce. Żeby jednak ominąć sankcje, część z nich sprowadza się z Serbii lub Iranu, ale produkty spożywcze z Niemiec, bądź Francji są dostępne bez większych problemów. Tak samo jak nieliczne produkty z Polski. Ciekawą rzeczą jaką zauważyłem są kody QR drukowane na paragonach. Umożliwia to płatność telefonem poprzez skanowanie. Takiego rozwiązania nie widziałem nigdzie indziej.