poniedziałek, 24 stycznia 2022

Można mnie popsuć, ale nie zniszczyć.

Życie bywa przewrotne. Niektóre rzeczy dzieją się tak szybko i nagle. A potrafią odmienić człowieka. Jestem w takim jakby dołku, w który wpadłem przez wydarzenia, które miały miejsce na początku stycznia. Wiecie zapewne o czym mówię. Z początku myślałem, że w żaden sposób mnie to nie dotknęło, ale teraz widzę, że jest inaczej. Odczuwam pustkę, jakbym nie miał na nic energii. W myślach czuję chęć ucieczki, chociażby na jakiś czas, i zmienić swoją codzienność. Tak, abym mógł odżyć. Znów czuć szczęście, satysfakcję, wolność. Odfrunąć. Nie bać się bycia sobą. 


Wyobraźcie sobie, co by było gdybym był ważną personą, tak jak marszałek sejmu - Elżbieta Witek. Pomimo jej obowiązku stawiennictwa przed Najwyższą Izbą Kontroli, olała wezwanie i powiedziała, że nie ma sobie nic do zarzucenia. I wizyty policji w domu nie musiałbym mieć. Ale służby są dla władzy wyjątkowo łagodne. A ty mały człowieczku licz się z konsekwencjami działań, których nie popełniłeś.


Polityczne zaangażowanie w młodym wieku sprawiało, że czułem jakąś swego rodzaju dumę, że jestem w jakiś sposób obecny w życiu publicznym. Ale czy przy okazji młodość nie ucieka?


I jak tak leżę w łóżku, myśląc nadmiernie i leniąc się, staram się czasami zapomnieć o świecie. Jestem po wielu maratonach filmowych i serialowych z wątkami miłosnymi. Taki prosty ze mnie człowiek. Lubię wciągać się w akcje z wyidealizowanej rzeczywistości. I oprócz takich produkcji, które głównie kręcą się wokół heteroseksualnej miłości (wszystkie części „The Kissing Booth”, „Cały on” itp.) chciałem też spojrzeć na te, które przedstawiają świat z perspektywy młodych osób, które kochają tę samą płeć („Alex Strangelove”, który obejrzałem drugi raz po dwóch latach, „The thing about Harry”, „Love, Simon” oraz „Love, Victor”). Niektórzy mogą liczyć się z akceptacją najbliższego otoczenia, co tylko rozgrzewa moje serducho, ale także z tym, że często są tym faktem wstrząśnięci i starają się początkowo temu zaprzeczać. 

Pamiętam jak oglądałem kiedyś „One Day at a Time”, jak mama zareagowała na to, że jej córka jest lesbijką. Miała wiele wątpliwości, zbyt dużo myśli, a przecież uchodziła za liberalną kobietę. Jej ojciec w ogóle reagował agresywnie na ten fakt. A potem przychodzi babcia (Rita Moreno to ikona), która w kilka sekund po tym jak się o tym dowiedziała, po prostu to zaakceptowała i cieszyła się ze szczęścia wnuczki. A była to przecież kobieta bardzo religijna, która wszędzie gdzie się dało, wieszała obrazy z papieżem. Pozory mylą. 

No i przychodzi mi do głowy mój „coming-out”. Pierwszy raz był na Woodstocku w 2017 roku kiedy powiedziałem o tym moim kuzynkom. Potem dowiedzieli się o tym moi przyjaciele, którzy od razu to zaakceptowali, potem dowiedziała się reszta rodziny, krok po kroku, aż trafiło na rodziców. I wiemy doskonale, że takie wieści nie zawsze spotkają się z akceptacją. Potem, już byłem całkowicie wyoutowany przed światem. Tak bardzo, że na moją studniówkę poszedłem z chłopakiem i byliśmy jedyną parą gejów na tej imprezie. Ależ to była sensacja. Nauczyciele byli zachwyceni, uczniowie gratulowali odwagi, a ja byłem zszokowany, że dosłownie w centrum konserwatywnej Lubelszczyzny praktycznie każdy przyjął to bardzo ciepło. Pozdrawiam moje liceum. To była świetna szkoła, w której spędziłem dobry czas.

Każdy potrzebuje miłości, a jeśli komuś przeszkadza fakt, że kochamy osobę, której nie lubi, to problem jest wyłącznie dla tego kogoś. Rodzice nie zawsze są zachwyceni, bo niektórzy ludzie posiadając dzieci myślą, że będą one po prostu mniejszą wersją ich samych. To po prostu wyrządzanie młodym ludziom krzywdy. Niemniej jednak często spotykane. I nie mówię tu o filmach i serialach, wszakże, jak już wcześniej wspominałem, są to światy wyidealizowane, ale czasami przedstawiają rzeczywistość. A dokładniej tę smutniejszą jej część. Zwłaszcza gdy usłyszałem słowa, że niektórzy mogą być wobec ciebie niemili za bycie odmiennym. Gdy coś powiesz, już tego nie cofniesz. Dlatego każdy powinien mieć pewność, że właśnie tego chce.

A do tego, jak powiedziała pewna idolka z TikToka, jeśli ktoś jest gejem i boisz się, że zacznie cię podrywać, to znaczy, że tak naprawdę obawiasz się tego, że inny mężczyzna mógłby cię traktować tak samo jak ty traktujesz kobiety. 

Kto by się spodziewał, że aż tak zboczę z zaczętego tematu. Ale nie mogłem się powstrzymać, podążałem za głosem serca, które chciało wyrzucić wszystko na wirtualny papier. I w tym momencie polityka pomieszała mi się z przyziemnością i jakąś dziwną filozofię.

Mógłbym chyba być jakimś protagonistą w jakimś filmie o miłości. W ogóle jak byłem mały to oczami wyobraźni usadawiałem się w wielu zmyślonych serialach i filmach. A teraz wyobrażam sobie takie przyziemne rzeczy, jak chociażby wesele, albo życie gdzieś zagranicą, zaszyty z drugą połówką.