niedziela, 25 września 2016

Jedziem na Wisznice

No i tak było.
 Pierwszy przystanek - Sosnowica



 





 Potem Jabłoń






 Restauracja "Bosman" w Wisznicach.





Wszyscy już zjedli, a ja jeszcze nie otrzymałem swojego dania. Co się stało? Ano zapomnieli o mnie...
 A potem jechaliśmy na Parczew, gdzie mama bała się jechać. Potem tłumaczyłem im drogę na Łęczną, opisując jak mi się nią jechało na rowerze. Ileż na niej zakrętów. Mama strasznie się na nie złościła.

piątek, 16 września 2016

Z koleżanką z Twittera

Z góry przepraszam za to, że zdjęcia są nie po kolei, ale jak je przenoszę z pamięci telefonu na kartę pamięci, to tak po prostu się dzieje.                                            
 Widok z okna w sali matematycznej. Wczoraj na matmie zadzwonił próbny alarm przeciwpożarowy i musieliśmy się ewakuować. Dzisiaj matematyką zakończyłem tydzień żmudnej nauki. Dostałem dziś czwórkę z historii.
 6 rano. Po pobudce.
 17 złotych wydanych w Macu w Tarasach. Czekałem na Natalkę, która przyszła po tym jak już zjadłem i poszliśmy najpierw pod zamek posiedzieć, a potem do Wesołego Miasteczka.

 Rano.

 Kawka

 Ranek na Rynku I
 Selfie na kolejce w parku.
 Na łabądkach.
 Postawiłem nam wszystko. Kolejka za dychę, łabędzie po 7 złotych. W sumie 34 złote.

 Ale była jeszcze jedna atrakcja.
 Na którą Natalka bała się iść (btw zrobiła zdjęcie swoich nóg).
 Diabelstwo.

 Widziałem ludzi pod sobą. Np. szedł sobie chłopak chodnikiem i pokazał mi kciuk w górę, że to zajebiste. Natalka bała się, że na nią spadnę.
 Przed startem pomodliłem się.
 Po kilku podrzutach krzyczałem, że nie chcę, że chcę zejść, ale bezskutecznie.
 Z czasem przestałem się bać.
 Ale mówiłem: "Maryjo. Tak bardzo Cię kocham."
 I że się wyspowiadam w niedzielę.

 Okropne przeżycie, ale niezapomniane.
 Tu już w Tarasach w przymierzalni w Croppie.
 Kupiłem sobie ostatecznie koszulkę z pizzą za 40 złotych. Rzadko pozwalam sobie na takie rarytasy.

 Kupiłem sobie jeszcze najnowszego Cosmopolitana.
 A na dworcu w Lublinie multum ludzi. Nie chciało mi się czekać na autobusy, które i tak pewnie zostałyby zapełnione. Więc poszedłem tylko 6 kilometrów do Jakubowic Murowanych by stamtąd pojechać z własnym siedzeniem. Jeeez. Jak mnie bolały nogi.
 Pobiłem rekord w Subway Surfers