Z góry przepraszam za to, że zdjęcia są nie po kolei, ale jak je przenoszę z pamięci telefonu na kartę pamięci, to tak po prostu się dzieje.
6 rano. Po pobudce.
17 złotych wydanych w Macu w Tarasach. Czekałem na Natalkę, która przyszła po tym jak już zjadłem i poszliśmy najpierw pod zamek posiedzieć, a potem do Wesołego Miasteczka.
Rano.
Kawka
Ranek na Rynku I
Selfie na kolejce w parku.
Na łabądkach.
Postawiłem nam wszystko. Kolejka za dychę, łabędzie po 7 złotych. W sumie 34 złote.
Ale była jeszcze jedna atrakcja.
Na którą Natalka bała się iść (btw zrobiła zdjęcie swoich nóg).
Diabelstwo.
Widziałem ludzi pod sobą. Np. szedł sobie chłopak chodnikiem i pokazał mi kciuk w górę, że to zajebiste. Natalka bała się, że na nią spadnę.
Przed startem pomodliłem się.
Po kilku podrzutach krzyczałem, że nie chcę, że chcę zejść, ale bezskutecznie.
Z czasem przestałem się bać.
Ale mówiłem: "Maryjo. Tak bardzo Cię kocham."
I że się wyspowiadam w niedzielę.
Okropne przeżycie, ale niezapomniane.
Tu już w Tarasach w przymierzalni w Croppie.
Kupiłem sobie ostatecznie koszulkę z pizzą za 40 złotych. Rzadko pozwalam sobie na takie rarytasy.
Kupiłem sobie jeszcze najnowszego Cosmopolitana.
A na dworcu w Lublinie multum ludzi. Nie chciało mi się czekać na autobusy, które i tak pewnie zostałyby zapełnione. Więc poszedłem tylko 6 kilometrów do Jakubowic Murowanych by stamtąd pojechać z własnym siedzeniem. Jeeez. Jak mnie bolały nogi.
Pobiłem rekord w Subway Surfers
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz