Coś się stało z tym postem, nie wiem co dokładnie, nie chce mi się go pisać od nowa, zachowały się tylko moje nocne przemyślenia.
Nie smuć się, inni mają gorzej. To zdanie brzmi dokładnie tak samo jak: "Nie ciesz się, inni mają lepiej". Tak jak mój parszywy mózg
Dzisiejszy dzień to wyjątkowy dzień dla każdego człowieka. Osiemnaste urodziny. Oficjalny początek dorosłości, w którą ja wchodzę z niemałymi problemami i dylematami, z którymi muszę się zmierzyć. Czy w końcu przestanę się nad sobą użalać i myśleć o sobie jako kimś gorszym z kompleksami, czy zacznę uważać się za kogoś z potencjałem, który we mnie tkwi.
Motywacja mnie wzięła. Wszystko przez zazdrość? Tak mogę powiedzieć. Jak już paręnaście dni temu pisałem.
Otóż. Jak napisałem na samym początku. Mam się nie cieszyć, bo inni mają lepiej i mam się nie smucić, bo są i tacy co mają gorzej. Albo mieli gorzej. Ale wyszli na ludzi.
Rozmawiam z dorosłymi, którzy są wartościowi i wierzą we mnie i w moją przyszłość. Tylko, że jest ta gorsza część mózgu, trochę racjonalna, która we mnie nie wierzy. Myśli o przyszłości. Mówi, że nie każdy ma to szczęście w życiu. Tak jak mi doradzają ci, co mieli źle za młodu, a teraz stać ich na godne życie. Na samym początku trzeba ciężko pracować.
Ktoś był w domu dziecka? Wyszedł na ludzi i ma dom w Wilanowie.
Ktoś wychował się w patologicznym domu z alkoholikami jako rodzicami? Też wyszedł na ludzi i co wakacje leci do Nowej Zelandii szukać inspiracji do nowych kampanii w firmie.
Wystarczyła jedna motywacyjna gadka, o tym, że mi się uda, a ta cholera małpa zaczęła myśleć o sobie jako kimś gorszym. Znowu. Dlaczego nie mogę posłuchać takich historii jako motywacja, a nie jako dół dla mojej psychiki.
Jednocześnie ta osoba od motywacyjnej gadki mi mówi, żebym się szeroko uśmiechnął i zrobił zdjęcie. Zrobiłem. Uważałem, że wyszedłem beznadziejnie, ale zaraz, zaraz... Wyszedłem naturalnie. Oczywiście zaraz leci komplement, że do takiego kogoś jak ja każdy by pisał, bo nie dość, że mam ciekawą osobowość to bla bla bla...
I nagle myślę o sobie jako o kimś wartościowym. To głupie. Ale tak skonstruowany jest mózg. Jest to najbardziej skomplikowane urządzenie znane światu. A głupie zarazem.
Nagle przez tego motywatora zaczynam myśleć, że mogę być tak jak ktoś kto ma całe ciało pokryte tatuażami. Co z tego, że na chwilę obecną mnie na to nie stać. To dopiero początek mojego życia. Nie każdy miał wszystko od razu. Nagle każda rada jest dla mnie czymś pozytywnym. Serio, nagle mogę wyobrazić, że jestem w stanie w sobie coś zmienić i ma to sens. Kompleksy znikają. Przynajmniej na chwilę.
W mgnieniu oka przypominam sobie, że miałem przyjemność rozmawiać z naprawdę dorosłymi i dojrzałymi ludźmi. Nie tylko przez Internet. I oni mi mówili, że zachowuję się dojrzale, traktowali mnie jak równego z równym. To było dla mnie coś wyjątkowego. Czułem się jak ktoś. Od razu znikają wszystkie smutki, zmartwienia i pełen siebie idę w świat.
I albo wrócę z tarczą i osiągnę to czego tylko zapragnę, albo wrócę na tarczy, mówiąc, że przynajmniej próbowałem, ale nie każdemu w życiu się udaje. Z drugiej strony, nie muszę być milionerem, albo gwiazdą światowego kalibru. Mogę zarabiać 10 tysięcy na miesiąc, mieć znajomych i żyć jak człowiek szczęśliwy, humanitarny.
Tylko ja odpowiadam za swój los.
Wszystkie te przemyślenia zawdzięczam tylko jednej zwykłej osobie, która postanowiła napisać tak znikąd. Mój mózg z początku przechodził negatywne emocje zabierające energię życiową. Potem jednak zmieniłem nastawienie. Tylko jeden uśmiech. A tyle zmienia. Wierzę w siebie. Może potem znowu przestanę, ale spróbuję sobie przypomnieć sytuację z dnia moich 18 urodzin i z okolic godziny drugiej rano. Wtedy znowu humor mi wróci. Przecież to bardzo ważne by mieć punkt zaczepienia o szczęście, które chce się zdobyć. Albo na wieczność, albo na chwilę.
Dzisiejszy dzień to wyjątkowy dzień dla każdego człowieka. Osiemnaste urodziny. Oficjalny początek dorosłości, w którą ja wchodzę z niemałymi problemami i dylematami, z którymi muszę się zmierzyć. Czy w końcu przestanę się nad sobą użalać i myśleć o sobie jako kimś gorszym z kompleksami, czy zacznę uważać się za kogoś z potencjałem, który we mnie tkwi.
Motywacja mnie wzięła. Wszystko przez zazdrość? Tak mogę powiedzieć. Jak już paręnaście dni temu pisałem.
Otóż. Jak napisałem na samym początku. Mam się nie cieszyć, bo inni mają lepiej i mam się nie smucić, bo są i tacy co mają gorzej. Albo mieli gorzej. Ale wyszli na ludzi.
Rozmawiam z dorosłymi, którzy są wartościowi i wierzą we mnie i w moją przyszłość. Tylko, że jest ta gorsza część mózgu, trochę racjonalna, która we mnie nie wierzy. Myśli o przyszłości. Mówi, że nie każdy ma to szczęście w życiu. Tak jak mi doradzają ci, co mieli źle za młodu, a teraz stać ich na godne życie. Na samym początku trzeba ciężko pracować.
Ktoś był w domu dziecka? Wyszedł na ludzi i ma dom w Wilanowie.
Ktoś wychował się w patologicznym domu z alkoholikami jako rodzicami? Też wyszedł na ludzi i co wakacje leci do Nowej Zelandii szukać inspiracji do nowych kampanii w firmie.
Wystarczyła jedna motywacyjna gadka, o tym, że mi się uda, a ta cholera małpa zaczęła myśleć o sobie jako kimś gorszym. Znowu. Dlaczego nie mogę posłuchać takich historii jako motywacja, a nie jako dół dla mojej psychiki.
Jednocześnie ta osoba od motywacyjnej gadki mi mówi, żebym się szeroko uśmiechnął i zrobił zdjęcie. Zrobiłem. Uważałem, że wyszedłem beznadziejnie, ale zaraz, zaraz... Wyszedłem naturalnie. Oczywiście zaraz leci komplement, że do takiego kogoś jak ja każdy by pisał, bo nie dość, że mam ciekawą osobowość to bla bla bla...
I nagle myślę o sobie jako o kimś wartościowym. To głupie. Ale tak skonstruowany jest mózg. Jest to najbardziej skomplikowane urządzenie znane światu. A głupie zarazem.
Nagle przez tego motywatora zaczynam myśleć, że mogę być tak jak ktoś kto ma całe ciało pokryte tatuażami. Co z tego, że na chwilę obecną mnie na to nie stać. To dopiero początek mojego życia. Nie każdy miał wszystko od razu. Nagle każda rada jest dla mnie czymś pozytywnym. Serio, nagle mogę wyobrazić, że jestem w stanie w sobie coś zmienić i ma to sens. Kompleksy znikają. Przynajmniej na chwilę.
W mgnieniu oka przypominam sobie, że miałem przyjemność rozmawiać z naprawdę dorosłymi i dojrzałymi ludźmi. Nie tylko przez Internet. I oni mi mówili, że zachowuję się dojrzale, traktowali mnie jak równego z równym. To było dla mnie coś wyjątkowego. Czułem się jak ktoś. Od razu znikają wszystkie smutki, zmartwienia i pełen siebie idę w świat.
I albo wrócę z tarczą i osiągnę to czego tylko zapragnę, albo wrócę na tarczy, mówiąc, że przynajmniej próbowałem, ale nie każdemu w życiu się udaje. Z drugiej strony, nie muszę być milionerem, albo gwiazdą światowego kalibru. Mogę zarabiać 10 tysięcy na miesiąc, mieć znajomych i żyć jak człowiek szczęśliwy, humanitarny.
Tylko ja odpowiadam za swój los.
Wszystkie te przemyślenia zawdzięczam tylko jednej zwykłej osobie, która postanowiła napisać tak znikąd. Mój mózg z początku przechodził negatywne emocje zabierające energię życiową. Potem jednak zmieniłem nastawienie. Tylko jeden uśmiech. A tyle zmienia. Wierzę w siebie. Może potem znowu przestanę, ale spróbuję sobie przypomnieć sytuację z dnia moich 18 urodzin i z okolic godziny drugiej rano. Wtedy znowu humor mi wróci. Przecież to bardzo ważne by mieć punkt zaczepienia o szczęście, które chce się zdobyć. Albo na wieczność, albo na chwilę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz