W ubiegłym miesiącu głośno zrobiło się o karcie rodziny podpisanej przez urzędującego prezydenta. Miała ona chronić dzieci przed "ideologią" LGBT. W zeszłą niedzielę ponad 43% Polaków zagłosowało na Andrzeja Dudę w wyborach prezydenckich.
Rodzi mi to w głowie mnóstwo pytań. Gdzie my żyjemy? Czy prezydent nie pokazał tym, że jego słowa o ochronie rodziny to tylko puste słowa bez żadnego znaczenia? To są te porządne, konserwatywne wartości? Nie mam pytań. Dno.
Wybory 12 lipca mogą zdecydować, czy wpadniemy w sidła autorytaryzmu. Prezydent z opozycji pokaże, że wszystko o czym zamarzy sobie rząd będzie wymagało dialogu z innymi ugrupowaniami w sejmie, bo odrzucenie prezydenckiego weta wymaga głosów 3/5 posłów w obecności minimum połowy ich ustawowej liczby. Tylu PiS nie ma, co dla nich będzie nie lada wyzwaniem. Kolejne pięć lat prezydentury Dudy może przyczynić się do "repolonizacji" mediów prywatnych (czyli zrobienie z nich tej samej tuby propagandowej rządu co TVP), upartyjnieniem sądownictwa i wprowadzeniu w Polsce drugiego Budapesztu.
Duda jak wiemy, podpisze prawie wszystko. Tak samo było z dofinansowaniem 2 miliardami złotych Telewizji Polskiej.
Wybierzmy tak, abyśmy w przyszłości nadal mogli wybierać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz