Pojechaliśmy o 11. z Jasiem na rowerach. Naszym celem było lotnisko "Lublin Airport" w Świdniku. Jechaliśmy 27 kilometrów w jedną stronę.
Pod koniec trasy do lotniska Jasiek jechał cały czas prosto, nie przejeżdżając przez Świdnik w ogóle, a ja skręciłem i jechałem po mieście przez godzinę. Kurde.
Jadąc, nagrywałem nowy odcinek mojego vloga. Dawno nie nagrywałem, a koledzy wciąż się pytali kiedy nowy odcinek. Dzisiaj prawdopodobnie zdjęcie. Pora na zdjęcia z podróży.
Czekałem na Jasia 15 minut pod tym znakiem. On nie skręcił na Świdnik. Ja jechałem po mieście, bo nie chciało mi się na niego czekać.
Zgubiłem się. Dojechałem na drugi koniec miasta.
Jasiek jechał wolniej ode mnie.
Żeby dojechać na ten most, musiałem jechać jak ten bus.
W Świdniku mają ścieżki rowerowe. Nie to co w Łęcznej, gdzie jest ich jak na lekarstwo.
Lotnisko było strasznie opustoszałe.
Jakby wymarłe.
Czasem warto odejść od komputera i przeżyć przygodę.
Co zabawne, Jasiowi pękł pedał w rowerze.
A ja wjechałem w rów i potłukłem tyłek, o mało się epicko nie wywróciłem, oraz pszczoła lub pszczołopodobny owad usiadł mi na okularach i się strasznie bałem, że mnie użądli.
A za kilka godzin rozpocznie się bal gimnazjalny, na który nie idę. Ciekawe kto się będzie lepiej bawił?
Zdjęcia się nie ładują, lecz tu możecie je zobaczyć: BeFamous: Zagubiony w Świdniku (archive.org)