wtorek, 29 października 2024

Jak z obrazka

Wybraliśmy się dziś z kuzynką do Pałacu Krzysztofory (we wtorki wstęp za darmo). Jest to moje ulubione muzeum w całym Krakowie. Uwielbiam różnorodność zbiorów z historii Krakowa, od zamierzchłych czasów, aż po dziś. W jednej z sal był piękny widok na rynek. Po zwiedzaniu poszliśmy na kampus UEK i graliśmy w gry planszowe i piliśmy piwo w klubie studenckim. 
Od kilku dni jest naprawdę bardzo ciepło. W niedzielę na zewnątrz było aż dwadzieścia stopni, więc po zajęciach wybraliśmy się z kumplem na drag bingo i brunch w Slay Space. 
Od jakiegoś tygodnia bierze mnie natchnienie i piszę kolejną książkę. 

czwartek, 24 października 2024

PSL świętsze od papieża

W zeszłym tygodniu Katarzyna Kotula powiadomiła, że w Rządowym Centrum Legislacji pojawił się projekt ustawy o związkach partnerskich i chwilowo wybuchł tzw. „hurraoptymizm”, po czym przypomniano sobie o istnieniu PSL, który znowu zaczął mącić i pokazywać jak bardzo nie są konserwatywni, zapominając, że wyborcy PiS nie zmienią zdania i ich nie wesprą. Tymczasem kardynał Kazimierz Nycz wczoraj powiedział, że związki partnerskie powinny móc być zawierane, o ile nie będą zrównane z małżeństwami (źródło). PSL w tej chwili próbuje być „świętsze od papieża”. Minister Rozwoju (sic!) Paszyk mówi, że to nie do zaakceptowania, aby związki partnerskie zawierać w Urzędach Stanu Cywilnego (źródło). Według ministra akceptowalne jest jednak dofinansowanie deweloperów i wzrost cen mieszkań, tak aby młodzi Polacy nie mogli gdzie się osiedlić. Wszak wiceminister Tomczak (także z PSL) mówi, że ceny mieszkań nie mogą spaść, ponieważ ludzie w nie inwestują (źródło).
Przypomnę, że ze wszystkich partii tworzących rząd, to PSL ma najmniejsze poparcie - niecałe 2%. Czekam tylko na moment aż Szymon Hołownia w końcu rozwiąże Trzecią Drogę i PL2050 oraz PSL pójdą swoimi drogami. Chyba nikt nie myśli, że wysokie poparcie dla TD rok temu to zasługa PSL? Wspomnicie moje słowa, że w 2027 PiS wróci do władzy i będzie to zasługa partii koniczynek. Marek Sawicki jest posłem od ponad 30 lat. Za 3 lata może w końcu przejdzie na (nie)zasłużoną emeryturę. 

środa, 23 października 2024

Off

Wczoraj doszło do niesamowitego skandalu dokonanego przez publiczne (sic!) Radio Kraków, a dokładniej Off Radio Kraków, w którym zwolniono wszystkich pracujących tam dziennikarzy i zastąpiono ich sztuczną inteligencją, po czym wypuścili wywiad z nieżyjącą od 12 lat Wisławą Szymborską z nieistniejącą dziennikarką (źródło). Stacja tłumaczy się, że jednak nikogo nie zwolniła, a po prostu z końcem sierpnia rozwiązała umowy o współpracę z pracownikami zewnętrznymi (logiki nie stwierdzono). 

Takowy precedens stanowi poważne zagrożenie dla wiarygodności mediów. W końcu każdy będzie mógł wykorzystać AI do tego, żeby wymyślić wywiad z jakąś personą, niekoniecznie nieżyjącą, co będzie trudne do zweryfikowania, a fałsz i tak pójdzie w eter. Niebywałe. Już teraz zaczyna rosnąć problem z technologią deepfake, czy botami. Strasznie mnie denerwuje zastępowanie ludzi przez AI. Coraz częściej jest to widoczne. 
Cofnijcie mnie do czasów Internetu z lat 2011-2015, kiedy internet „żył” i był pełen autentycznych ludzi, a nie algorytmów, automatów i innych tego typu rzeczy. Odnoszę wrażenie, że „Dead Internet Theory” to nie fikcja. 

sobota, 19 października 2024

Hubi i koń

Roztocze - dom koników polskich, pięknych, wyżynnych pejzaży i malowniczych uliczek Zwierzyńca - siedziby Roztoczańskiego Parku Narodowego. Specjalnie dla koników dziś tu przyjechałem, bo mieliśmy po drodze na cmentarze (odwiedzaliśmy groby pradziadków w okolicy). Na zdjęciu powyżej samiec konika polskiego je moją kurtkę. 

Młody źrebak i stadko koni. Poszczęściło nam się i mogliśmy je spotkać!

Brzeg Stawów Echo i Plenipotentówka - siedziba RPN.

czwartek, 17 października 2024

Throwback Thursday

Wczoraj wróciłem do Łęcznej. Jeżdżę tam i z powrotem, bo w ten weekend nie mam zajęć. Uroki studiów niestacjonarnych. Przywitała się ze mną również Dolores, która we wtorkowy wieczór chowała się przed moją miłością, a wczoraj bochenkowała w sznurkach do makramy mojej mamy (nie czuję, że rymuję). W środę jak oglądaliśmy 1 z 10 (ponadczasowy teleturniej, który uwielbiam i zawsze jak jestem w domu to wspólnie go oglądamy, bo w Krakowie mam telewizor bez kablówki) miałem tak dobrą passę z pytaniami, że aż żałowałem, że nie wystąpiłem w tym odcinku, bo bym go prawdopodobnie wygrał. Aż mama, mistrzyni szaradziarstwa, patrzyła na mnie zdumiona. Wczoraj popołudniu ogarniała mnie nuda, więc mój brat ni stąd, ni zowąd dał mi do ręki album ze zdjęciami. Łącznie wziąłem 9 opasłych egzemplarzy. Na dodatek, na jednej z półek przed wejściem do mojego pokoju przyuważyłem nowo uporządkowaną kolekcję płyt i kaset muzycznych kolekcjonowanych przez ostatnie trzy dekady i nostalgia uderzyła mnie w twarz zanim nawet spojrzałem na pierwsze zdjęcie, albowiem przez całe moje życie część z tych klasyków ciągle leciała gdzieś w tle (mój tata uwielbiał przykładowo Jaromíra Nohavicę i prawie zawsze go słuchaliśmy w aucie jadąc na wieś). 

Dlatego tego posta publikuję dziś, bo jest Throwback Thursday!
Moi rodzice w dniu ślubu byli tacy piękni 
Co było w tych albumach? Lepiej zapytać czego w nich nie było! Ślub moich rodziców, figle z moim bratem, kuzynostwem i kolegami z dzieciństwa, wycieczki po Polsce i Europie - Sopot, Żegiestów, Warszawa, Zakopane itd. zdjęcia na wsi… Widziałem jak wyglądali moi bliscy przed moimi narodzinami, albo wspominałem tych, których już z nami nie ma. Te zdjęcia idealnie oddawały klimat lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych (kilka zdjęć było z czasów Polski Ludowej) w Polsce, ale też wiejskie życie na Zamojszczyźnie (a dokładniej w okolicach Hrubieszowa). Budynki, których już nie ma, domy rodzinne, które po latach wyglądają zupełnie inaczej. Kocham tam jeździć. Były też rzeczy, które głęboko zakopałem w swojej pamięci, a o których momentalnie przypomniałem sobie po ich zobaczeniu. Kalendarz Sano u babci, który co roku był wymieniany, huśtawka na jej podwórku, o którą kłóciłem się z młodszą kuzynką, kimono i maska, które zakładali moi rodzice, żeby mnie przestraszyć (niecelowo), drzewo z dziurą w środku rosnące na środku podwórka w Kułakowicach, u drugiej babci, zabawki i pluszaki, ubrania, nawet firanki… Przypomniały mi się różne historie, jak jeździłem po wiosce na wózku prowadzonym przez moją matkę chrzestną, albo jak byłem w przedszkolu i mama, wśród jesiennych liści, niosła w kieszeni swojego płaszcza naszego pieska - Plamkę, która zmarła już 17 lat temu. Pytałem mamy o ludzi ze zdjęć, których nie poznaję. Padła ogromna giełda nazwisk. Ten pochodzi ze wsi obok taty, to jest córka sąsiadki, to pani taka i taka z jednego z plenerów, w którym tata brał udział (po dziś dzień spotykam się z ludźmi, który pamiętają mnie jako małego oseska, a ja za nic w świecie nie jestem w stanie przypomnieć sobie kim są, dzięki tato!). Czy to już ten wiek, że czuję się staro? 
Taki mini kolażyk z przeglądanych fotografii. Podoba mi się szczególnie to, gdzie mój tata trzyma mnie w różowym kombinezonie. Dużo osób mówi mi, że jestem do niego podobny. 

wtorek, 15 października 2024

Era antyintelektualizmu


Zdarzyło mi się wiele razy powiedzieć, że Internet to jedno z najlepszych dzieł w historii ludzkości. Nie zaprzeczę moim słowom, ale skupię się nieco bardziej na tym, że social media gotują nam mózgi. I to poważnie. Przykład widzicie w zwykłych tweetach powyżej, ale są to dowody anegdotyczne. Ciekawiej się jednak robi w przypadku badań prowadzonych przez chociażby sondażownie. Co piąty ankietowany w wieku poniżej 30 lat w USA odpowiedział, że Adolf Hitler miał „trochę dobrych pomysłów” (źródło). Im starszy respondent, tym rzadziej zgadzał się z tym stwierdzeniem. Podobnych sytuacji jest coraz więcej. Podam przykłady kilku artykułów, które przeczytałem:
- OCCRP mówi: środowiska skrajnie prawicowe wykorzystują TikTok do rozpowszechniania teorii spiskowych i dezinformacji, nakłaniając młodych ludzi w kierunku ich poglądów (źródło)
- Amnesty International: TikTok grozi skierowaniem dzieci i młodzieży ku szkodliwym dla zdrowia psychicznego treściom (źródło)
- Deutsche Welle: AFD to największa niemiecka partia polityczna na TikToku (źródło)
- VOX: TikTok pierze mózgi młodych wyborców (źródło)
- WSJ: Wyjaśnienie czym jest „TikTokowy mózg” (źródło)

W ostatnich latach trend na liberalnych światopoglądowo młodych ludzi ulega odwróceniu. Sam w TikToku wyszukuję naprawdę wiele wartościowych treści, albo takich, które mnie bawią. Szok mnie bierze, gdy widzę czasami udostępniane przez moich znajomych filmy, które nie wyświetlają się na moim koncie (bo taki mam algorytm). Ja już nie mam siły tłumaczyć znajomym podczas spotkań tego, że Polska wychodząc z UE nie stanie się z automatu drugą Norwegią, izolując się całkowicie od świata międzynarodowego zostaniemy najwyżej drugą Kubą, prywatyzacja np. szkolnictwa, czy ochrony zdrowia nie polepszy jakości usług (albo polepszy tak, że będzie na nie stać tylko najbogatszych), a jeśli zlikwidujemy większość podatków, to wcale nie będziemy ultrabogaci. Problemem nie jest czerpanie wiedzy o świecie z TikToka (a takie rzeczy się dzieją). Problemem jest brak krytycznego myślenia. Często znajduję rzeczy, które mnie ciekawią przez YouTube, TikTok, Instagram etc., ale nie wierzę w nie bez sprawdzenia tego u źródeł. Słowa ekspertów są zagłuszane przez słowa influencerów, którzy mogą wielokrotnie powtarzać tezy wyssane z palca, a i tak mało wymagający odbiorca to wchłonie. Zresztą przykładów nie należy szukać daleko. Wczoraj CBŚ zatrzymało popularnego YouTubera - Buddę (źródło). Jeden z komentarzy mówiący o tym, że takich jak on nie powinno się karać, ponieważ on działał charytatywnie dostał ponad 15 tysięcy serduszek (notabene na TikToku). Ludzie masowo zrozpaczeni, bo to „antyludzkie” państwo śmiało się zatrzymać kogoś podejrzanego o przestępstwo. Przypomina to poniekąd bronienie Pabla Escobara przed wymiarem sprawiedliwości przez lokalne społeczności, które wspierał finansowo. Jakie są inne konsekwencje internetowej dezinformacji? Liczba uchyleń dotyczących obowiązkowych szczepień wzrosła prawie trzydziestokrotnie, między rokiem 2005, a 2023 (źródło). Starsi ludzie korzystający z Facebooka wierzą, że absurdalne rzeczy wygenerowane przez AI są prawdziwe (źródło). To jest na Facebooku plagą. Codziennie widzę takie treści i młodsi odbiorcy masowo informują tych starszych, że nie jest to prawdziwe, lecz ci wiedzą lepiej. To samo źródło podaje, że największa liczba użytkowników Facebooka w Polsce ma od 55 do 75 lat. Nie jest to już medium zdominowane przez młodych. Polecam przy okazji kanał (na TikToku, a gdzie indziej) Damiana Skóry i jego serię „Polska komentująca” (LINK), w której pokazuje komentarze pod różnej maści artykułami na Facebooku, głównie przez ludzi właśnie w dominującej grupie wiekowej. Można teoretycznie się pośmiać, ale to nie jest aż tak zabawne. Kiedyś ci ludzie przestrzegali nas przed niebezpieczeństwami czyhającymi w sieci, a teraz sami się na nie łapią i wierzą we wszystko co im się przekaże. 

Radykalizacja niektórych może cieszyć, ale każdy kij ma dwa końce i radykalizują się nie tylko „nasi”. W Hamburgu miał ostatnio miejsce wiec, w którym wzięło udział setki mężczyzn pochodzenia afgańskiego domagających się kalifatu w Niemczech (źródło) i nie są to żadni imigranci, lecz obywatele mieszkający tam od dwóch pokoleń wzwyż. Takie starcia między zradykalizowaną, europejską prawicą, a islamem to bomba z opóźnionym zapłonem. Wiele badań wiąże rosnącą populację muzułmanów w Europie ze wzrostem poparcia dla skrajnej prawicy (źródło). 

Na sam koniec. Pamiętacie film „Nie patrz w górę”, który swoją premierę miał jakieś 3 lata temu? Tak aktualnie widzę większość społeczeństwa. 

niedziela, 13 października 2024

Pan poważny

Mam 24 lata i długopis z dinozaurem
Ten weekend był iście męczący. W piątek wieczorem miałem małą integrację studencką i świetnie się bawiłem poznając nowych ludzi. Tydzień temu zostałem starostą mojego roku. Wczoraj miałem wykłady online od 9 do 19, a dzisiaj stawiłem się na uczelni na pierwsze stacjonarne zajęcia. Wstałem o szóstej!
Miałem lektorat B2 z angielskiego (na którym mieliśmy elementy matematyki) i wszystko wydawało mi się za łatwe, więc przepisałem się na C1, ponieważ zbyt często się zgłaszałem i zasugerowano mi delikatnie bym zastanowił się nad pójściem o poziom wyżej. Podoba mi się studiowanie na nowo. Czuję się o niebo lepiej. 

czwartek, 10 października 2024

Hipsterland krakowski

Lubię żyć wygłupiając się (rzekomo jest to wpisane w męski gen). Wtorkowa wizyta w MOCAKu nakłoniła mnie do dzisiejszych odwiedzin (główna wystawa otwiera się na nowo, a dodatkowo wstęp dziś był darmowy). Napisałem do mojej kuzynki, czy nie chciałaby się ze mną wybrać, by porobić typowe zdjęcia na Instagram z „Między” Stanisława Dróżdża. No i się zgodziła. Każde większe miasto w Polsce ma takie sztampowe miejsce gdzie ludzie przychodzą pofotografować (w Lublinie chociażby są to tarasy widokowe w CSK). W „Między” byłem po raz pierwszy, co może być szokiem, ponieważ w Krakowie, z przerwami, mieszkam już od prawie dwóch lat, a jest to przecież jedno z ikonicznych miejsc na mapie miasta. Dlatego też jako miłośnik takich miejsc nie mogłem sobie tego odpuścić. Jestem dzieckiem popkultury. 

Na miejscu jednak okazało się, że musimy poczekać ponad cztery godziny na otwarcie. Postanowiliśmy, że samemu zrobimy sobie wyjście i oglądaliśmy graffiti i tory kolejowe oraz hipstersko wyglądające lofty na Zabłociu. Po drodze zajrzeliśmy do Bricks and Figs, które znaleźliśmy kompletnie przypadkiem i układaliśmy sobie obrazki z klocków na ścianie. Ja ułożyłem zamek księżniczki. Po wyjściu znaleźliśmy mini park, który miał taki fajny fotel sprężynowy, a także piękne widoki na nowoczesną architekturę okraszoną nietypowymi kawiarniami.


Przechadzaliśmy się uliczkami i różnymi osiedlami po obu stronach Wisły. Udało mi się pokazać fantastyczną kawiarnię „Literacką”, gdzie zagraliśmy w „Państwa Miasta” ze zmienionymi kategoriami - państwa, miasta, alkohole, miejsca w Krakowie, rzeczy, filmy i II Wojna Światowa. Wygrałem 15 punktami. 
No i na koniec dnia znalazłem się w „Między”.

wtorek, 8 października 2024

Odrobinę kultury

Skorzystałem z przyjemnej, prawie że letniej pogody i wybrałem się do MOCAKu. Odwiedziłem to miejsce pierwszy raz i jestem doprawdy zachwycony. Uwielbiam takie miejsca, a z różnymi rodzajami sztuki mam styczność od małego. Podoba mi się szczególnie architektura budynku jak i jego wnętrze. Co ciekawe, wielu artystów, których prace w tymże muzeum się znajdują, kojarzę z chociażby festiwalu Open City w Lublinie, bądź Galerii Labirynt, również w Lublinie. Niestety, wystawa stała jest nieczynna do czwartku, więc nie mogłem ich zobaczyć, aczkolwiek za niższą cenę mogłem zobaczyć wystawę dotyczącą jedzenia w sztuce. 

Ja stojący obok pracy pt. „Fizyczna mapa konsumpcji w Polsce w czasie COVID-u” autorstwa Marcina Berdyszaka.

Sztuka Postkonsumpycjna autorstwa Natalii LL - moim zdaniem najsłynniejszy przykład polskiej sztuki konceptualnej 

poniedziałek, 7 października 2024

Uzależniająca melodia

Od wczoraj przesłuchałem kilkanaście (jak nie kilkadziesiąt) razy najnowszy utwór Nemo - Eurostar. Może to wydawać się dziwne, ponieważ tegoroczny zwycięski utwór - The Code absolutnie nie przypadł mi do gustu i umieściłem go na szarym końcu. Mimo wszystko kompletnie się zgadzam z faktem, że Nemo mieli najlepszy wokal w tym roku. Szczególnie podobała mi się ich ekspresja, ale niestety, niechęci do utworu nie przeskoczę. Wydany niedawno Eurostar jest zupełnie inny i zachęca mnie do bezustannego wciskania przycisku replay. Szczególnie cieszy mnie udział w teledysku kilkorga uczestników tegorocznej Eurowizji, w tym naszej Luny (wygląda fenomenalnie i się po prostu zachwycam). Uwielbiam, po prostu uwielbiam oglądać jak między reprezentantami różnych edycji nawiązują się przyjaźnie, albo coś więcej (ktoś jeszcze pamięta Efentix z 2021?). Za takie rzeczy uwielbiam okołoeurowizyjny klimat. Pamiętam chociażby smutek Kate Miller-Heidke, która była negatywnie zaskoczona faktem, że Tulia nie weszła do finału. 

Ten teledysk jest mistrzowski i wciągnął mnie od pierwszego obejrzenia. Wzbudza we mnie pozytywne emocje. Razem z melodią przenoszą mnie w klimat jakiejś imprezy, gdzie czuję się swobodnie, albo jakbym wyszedł na miasto późnym wieczorem i pozwolił sobie na szaleństwo razem z przyjaciółmi. Po prostu ubóstwiam. 

A tak na dodatek jesienna panda przytulona przed snem. Myślę nad tym jak ją przetransportować kiedyś do Łęcznej, by dołączyła do reszty mojej kolekcji. Dostałem ją po wyjściu ze szpitala w Zakopanem na początku 2022 roku. W Krakowie mam łącznie dziewięć pand. 

sobota, 5 października 2024

Fascynują mnie ludzie

Wczoraj byłem na uczelni. Mam za sobą pierwsze zajęcia. Zostałem mocno zachęcony do udziału w wielu programach i jak na razie fascynuje mnie wymiana zagraniczna, którą mógłbym najwcześniej odbyć na drugim roku. Kompletnie mnie jednak zaskoczył fakt, że wszystkie moje wykłady odbywają się zdalnie (studiuję niestacjonarnie). Całe szczęście większość z tych tematów jest dla mnie mocno interesująca. Geografią polityczną interesuję się podświadomie od podstawówki. Podstawy prawa sam studiowałem dogłębnie, aby samemu pisać pisma administracyjne i wysyłać zawiadomienia do prokuratury. Socjologia brzmi również bardzo ciekawie, albowiem interesują mnie ludzie. Wszyscy ludzie. Nie zamierzam oceniać kogoś pod względem jego zamożności, inteligencji, wyglądu et cetera. Jedyne czego nie lubię w niektórych ludziach to to, że świadomie traktują źle innych, a spotykałem się z tym nie raz. Bogaty wyśmieje biednego, inteligentny (rzekomo) człowiek będzie się wywyższać, bo ktoś nie posiada wiedzy ogólnej. Ludzie w moim życiu to różnoraki zbiór wartości. Mam przyjaciół po siedemdziesiątce, których poznałem na przykład przez tatę. Mam przyjaciół z wykształceniem podstawowym, a z którymi lubię gadać o życiu, frasunkach, głupotach. Mam przyjaciół w całej Polsce, od małych miejscowości Dolnego Śląska, po wielkomiejską Warszawę. Mam także przyjaciół konserwatywnych, a także jeszcze bardziej liberalnych światopoglądowo niż ja. Jesteśmy tylko ludźmi i mamy swoje słabości. Może do nas przyjść nieświadoma myśl, która jest krzywdząca, ale chcemy ją przystopować. Możemy mieć gorszy dzień i niechcący się na kimś wyżyć. Tak bywa. Ale to nie czyni człowieka złym. 

Za bardzo się rozmarzyłem o tych przechadzkach w jesienną pluchę po każdych zajęciach, albowiem będę siedział w zamknięciu, w swoim krakowskim pokoiku i słuchał wykładów przed ekranem. Jedynie na ćwiczenia będę musiał stawiać się stacjonarnie na uczelni. Wczoraj spotkałem mnóstwo ludzi. Moja ciekawska, obserwatorska natura zwróciła uwagę na wiele twarzy, które mijałem. Było nas niesamowicie wiele, nawet w kolejce po odbiór legitymacji. Czułem się też nietypowo ze względu na mój wiek. Większość osób na miejscu jest kilka lat młodsza ode mnie, bo mój rocznik technicznie już ma magisterki (kilka dni temu o tym wspominałem). Tak czy siak, jestem w dobrym miejscu. 

Podoba mi się ekspresja ludzi, od wielu lat patrzę na stylizacje osób, które mijam na ulicy. Przez to samemu zdecydowałem się raz na jakiś czas kupić ubrania w podobnym guście, który mi się podobał. Podoba mi się zmieniająca się moda i coraz większa chęć ekspresji „nietypowej”. Styl hipisowski, alternatywny, glamour, punk czy streetwear. Faceci z kolczykami i pomalowanymi paznokciami, dziewczyny w krótkich włosach. To wszystko jest coraz odważniejsze, prawdziwsze, szczere. To jest wręcz spełnianie marzeń poprzednich pokoleń żyjących pod butem wojny, czy komunizmu. Uważam, że byliby niesamowicie szczęśliwi, że walczyli o naszą wolność i my tę wolność wykorzystujemy jak tylko możemy. Pasuje do tego poniekąd wiersz „Ocalony” Tadeusza Różewicza, który był przedstawicielem pokolenia Kolumbów. Zacytuję początek:

Mam dwadzieścia cztery lata
Ocalałem 
Prowadzony na rzeź.

Sam przecież w tym roku skończyłem 24 lata i na moich barkach nie spoczywają tak traumatyczne doświadczenia. Lubię porównywać dzisiejsze czasy z tymi co miały miejsce kilkadziesiąt, albo i sto lat temu. Mijałem na rynku, po wczorajszych zajęciach, studzienkę im. Walentego Badylaka, który w tamtym miejscu dokonał aktu samospalenia w proteście przeciwko m.in. zmowie milczenia wokół zbrodni katyńskiej. Zbyt często myślę, że poznałem cały Kraków. Po powrocie do domu czytałem o bojownikach, z całego bloku wschodniego, którzy walczyli z opresją przeciwko ich państwom dokonywaną przez Związek Radziecki. O Ryszardzie Siwcu, Sándorze Bauerze, Janie Palachu, Janie Zajícu, czy Wasylu Makuchu. Niesamowicie interesują mnie biografie, lecz przy tym smucą mnie wydarzenia Powstania Węgierskiego, bądź Praskiej Wiosny, które zakończyły się śmiercią dziesiątek ludzi, bo nie chcieli być „przyjaciółmi” Związku Radzieckiego. Dlatego tym bardziej oburzają mnie głosy sprzyjające Rosji w kontekście współcześnie przeprowadzanych przez nią wojen. Byłem tam przecież jeszcze trzy miesiące temu i wiem, że duch miłości wobec czasów słusznie minionych wciąż tam tkwi. Dlatego uważam, że historia jest ważna i cieszę się niezwykle, że w każdej epoce są ludzie, którzy pozwolili na to, byśmy po wielu latach mogli się uczyć o wydarzeniach z przeszłości, mniej lub bardziej znaczących. 

Jak istniał Skamander, jedną z rzeczy, która cechowała ich twórczość była fascynacja tłumem, jak i jego nowoczesnością. I tak oto, po stu latach, mam podobnie, tylko ten tłum jest jeszcze bardziej nowoczesny, a także jeszcze bardziej zróżnicowany. Czym się interesują ludzie? Co jest modne? Co będzie wspominane za kilka wieków? Co po sobie zostawimy? Tyle tych pytań jest, że aż cieszę się, że istnieje wiele osób, takich jak ja, które poczuwają się do tego, aby wiedzę tego typu upowszechnić i zachować na przyszłość, nawet tą daleko po naszej śmierci. W końcu, jak to mówił indyjski noblista Rabindranath Tagore - „ten kto sadzi drzewa, wiedząc, że nigdy nie usiądzie w ich cieniu, zaczyna przynajmniej rozumieć sens życia”.

Moja nowa uczelnia i spacerek na Floriańskiej. Przez cały dzień padało, ale ludzi nie brakowało. Mijałem wiele grup z przewodnikami, jak i kilka nowych, ciekawych miejsc, które być może w przyszłości odwiedzę. 

czwartek, 3 października 2024

I kolejna trasa

Nie zliczę ile razy w tym roku jeździłem gdzieś pociągiem, bądź autobusem. Momentami bywa to dość męczące, a dziś mama zawiozła mnie na dworzec kolejowy w Jaszczowie (bo w Łęcznej jeszcze nie mamy) i wsiadłem w pociąg do Lublina (mama i brat mi machali znad przejścia nadziemnego), skąd busem wybrałem się do Krakowa, który o dziwo jedzie do Marsylii, przez chociażby Wenecję (ceny są atrakcyjne i kusi mnie strasznie, by wybrać się w jakąś dalszą podróż za jakiś czas). 
Dlaczego tak często muszę się żegnać z Dolores?
Mój brat na urodziny (które miał w maju) dostał książkę - Narodowy Spis Zespołów autorstwa Tomasza Sikory i Artura Sobieli. Pochwalił mi się nią we wtorek i przekartkowałem ją odrobinę, by na ostatniej stronie znaleźć takie oto złoto. Kocham nasze niekonwencjonalne i czasami absurdalne poczucie humoru (men are simple creatures). Byłem w domu przez prawie tydzień. Wczoraj wieczorem nawet udało mi się zobaczyć z niewidzianą od dwóch lat przyjaciółką. Czasami drobnostki cieszą mnie jak małe dziecko. Naprawdę zrobiło mi to dzień. Niesamowicie mocno lubię ludzi w moim życiu i nigdy bym nie zamienił ich na nikogo innego. 

środa, 2 października 2024

Analizy i komentarze

Zrobiłem w niedzielę i poniedziałek serię map (za pomocą mapchart.net) analizujących wyniki Konfederacji, Lewicy i Trzeciej Drogi w stosunku do samych siebie podczas ostatnich wyborów parlamentarnych i europejskich. Spotkały się z niemałym zainteresowaniem (zaczęło mnie śledzić wiele nowych osób, a mój profil ma już ponad 5000 obserwujących), również parlamentarzystów, w tym Krzysztofa Bosaka - wicemarszałka sejmu, który podał dalej dwie z nich. W trakcie wyborów europejskich w większości powiatów w Polsce Lewica nie przekroczyła 5%. W przypadku Konfederacji takiego powiatu nigdzie nie było. Przedstawiłem te fakty w sposób obiektywny, dyskutowałem w sposób cywilizowany ze zwolennikami różnych opcji. Wyborcy Konfederacji byli jak najbardziej zachwyceni tym wynikiem; ja niezbyt, ale to już nie chodzi o sam wynik Lewicy. Ostatnie wybory pokazały mocne różnice między wschodem, a zachodem kraju. Coraz więcej powiatów i gmin na wschód od Wisły, nawet te w mojej okolicy, mocno skręca w prawo (mowa tu o Konfederacji), a sam widzę w tym znaczący powód. Fatalna polityka informacyjna rządu (a mówię to jako członek jednej z partii wchodzących w jego skład) i zbyt mocne spięcia wewnątrzkoalicyjne, które uniemożliwiają wiele reform, a te praktycznie są potrzebne na wczoraj. Pobłażliwe traktowanie ogromnej krytyki wobec projektu Kredytu 0% dolewa tylko oliwy do ognia. Wiceminister Rozwoju i Technologii - Jacek Tomczak powiedział wprost, że spadek cen nieruchomości jest niekorzystny, ponieważ ludzie w nie inwestują. Toż to czystej wody skandal, że najważniejsze są pieniądze ludzi zarabiających na podstawowych dobrach. Takiego typu działania polityczne doprowadziły do ośmiu lat rządów PiS. Donald Tusk zapowiedział wczoraj (moim zdaniem słuszną) decyzję o podjęciu odpowiednich kroków w sprawie tzw. alkotubek, które wywołują od kilku dni wiele kontrowersji (również wczoraj producent przekazał, że zostaną wycofane z rynku), ale przy tym wiele osób jest wściekłych, że jest to ich zdaniem temat zastępczy, a krytyczne spojrzenie na ten świeży problem jest wręcz wyśmiewane przez zwykłych ludzi. I tu jest też pewien problem w naszym społeczeństwie. Ważniejsze jest dobro wolnego rynku, który ułatwia kamuflowanie problemu alkoholowego i jednocześnie tworzy alkohol w tubkach do złudzenia przypominający musy owocowe dla dzieci. Innym palącym problemem jest bandyctwo drogowe, które ostatnio coraz mocniej dotyka zwykłych ludzi - ci giną na ulicach, bo kary są zdecydowanie za niskie. Sąd może wydać nawet kilka zakazów prowadzenia pojazdów, a piraci dalej będą jeździć i stwarzać potencjalne zagrożenie, no bo w końcu chcą pokazać jacy to oni nie są superowi w swoich wypasionych brykach. Kilkukrotnie podskakiwałem ze strachu w moim mieszkaniu w Krakowie bo wieśniacy umysłowi muszą jak najgłośniej strzelić z tłumika, tak żeby cała okolica usłyszała, że jedzie „król szos”. Pomysł dotyczący wysokości mandatów jako pewien procent rocznych zarobków to dla niektórych za dużo. Uderza to przecież w „wolność” do szybkiego zap***rzania.
Wschód Polski boryka się z wieloma problemami. Numer jeden - słaba komunikacja publiczna (wschodnie województwa mają przykładowo najmniej linii kolejowych przypadających na 1000 km2 powierzchni - źródło). Numer dwa - poziom wykształcenia (wyniki exit poll jasno pokazały, że im niższe wykształcenie, tym większe poparcie dla prawicy - źródło) poza większymi ośrodkami miejskimi jest niski, a to jest wykorzystywane przez partie, które patriotyzm i krzyż niosą na sztandarach (niekoniecznie zachowując się przy tym patriotycznie, ale to już moja opinia). Partie bardziej liberalne światopoglądowo czasami wręcz sprawiają wrażenie, że takim typem wyborców gardzą, co jest ogromnym błędem. Po trzecie - zarobki. To jest dominujący, zdaje mi się, problem. Średnie pensje w tzw. „Polsce B” są po prostu niskie. Nic zatem dziwnego, że zmęczeni trudną sytuacją finansową, a zarazem ciężko pracujący ludzie widzą w Konfederacji mówiącej o tym, że ich program pozwoli na to, by mieli duży dom, dwa samochody, grilla i wakacje, bo nie pozwolą, aby to całe „złe państwo” i „zła Unia” zabierały im zbyt dużo w podatkach. Poza tym, w większości państw Europy takiego typu populizm rośnie w siłę, bo ludzie szczerze w to wierzą. Chociażby kilka dni temu w Austrii wybory parlamentarne wygrała skrajnie prawicowa FPÖ.
Na sam koniec dodam również, że rozpychający się PSL naprawdę zniechęca liberalny elektorat do wspierania rządu starając się udobruchać ludzi, którzy w większości na koalicję rządzącą nigdy by nie zagłosowali: myśliwych (którzy nie są za bardzo lubiani w społeczeństwie, nie chcą chociażby pozwolić na to, aby mieli obowiązkowe badania okresowe), tzw. środowiska „pro-life”, czy Episkopat. 

wtorek, 1 października 2024

Off my chest

Zdecydowałem się podjąć studia, od nowa. Może powinienem to przemilczeć, bo w końcu nie wiem, czy mi się uda, ale jednak chcę udowodnić, chociażby samemu sobie, że potrafię. Już za kilka dni będę na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie - dokładniej będę studiował stosunki międzynarodowe (powrót do korzeni). Od dawna interesuje mnie świat. Nie umiem wytrzymać bez informacji o wydarzeniach z jego różnych części. Codziennie czytam i dowiaduję się nowych rzeczy, o kulturach, historii, ale także o ważnych bieżących wydarzeniach dla lokalnych społeczności. Najbardziej fascynują mnie Stany Zjednoczone i Unia Europejska (oraz cała Europa). Jeśli miałbym wybrać państwo, które jest moim „konikiem” (nie licząc Polski, ją mam w małym paluszku) to oprócz Stanów zastanowiłbym się nad Białorusią (strasznie mocno wierzę w to, że uda jej się uniezależnić od Rosji i stworzyć demokratyczne państwo), bądź Węgrami, Estonią, a nawet Rumunią (swoje zrobił wolontariat, nauczyłem się nawet na pamięć nazw wszystkich okręgów). 

W 2019 roku, gdy wybierałem się na studia, marzyłem poniekąd o tym, by pracować w dyplomacji. Najbardziej chciałem „tropić” zbrodnie przeciwko ludzkości. Zastanawiałem się nawet nad tym, czy nie spróbować zostać doktorem. Minęło pięć lat - wielu moich rówieśników ma już magisterki, a ja w tym samym czasie smakowałem życia w inny sposób. Jeździłem po Polsce i świecie, zwiedzałem, poznawałem ludzi, pracowałem. W zaledwie trzy lata zobaczyłem aż 9 nowych państw, co zresztą za każdym razem wrzucałem tutaj. Nie żałuję niczego, bo wiem, że życie jest kruche. Dla mnie to niesamowite, że mogę się tu dzielić tym co dobre, ale też tym co takie niekoniecznie jest. Myślę, że bardziej potrzebowałem dojrzeć do tego, aniżeli ulegać naciskom z zewnątrz. Wszak to ponoć wstyd, aby w rodzinie pełnej profesorów i nauczycieli nie mieć nawet zwykłego licencjatu. Zdaje mi się, że mózgi w mojej rodzinie są żywym przykładem neuroróżnorodności. Oglądamy często teleturnieje i znamy odpowiedzi na specyficzne pytania z naszych dziedzin. Cały czas nie możemy się oprzeć różnej maści quizom i testom wiedzy, albo zadajemy sobie nawzajem pytania z myślą, że musimy to wiedzieć, bo się na tym znamy. Wczoraj natomiast oglądaliśmy w Teatrze Telewizji „Powrót do Reims” i jestem zafascynowany tym, że w niecały rok po wyborach takiego typu treści goszczą w Telewizji Publicznej. W dużym skrócie był to spektakl o ucieczce z pewnego środowiska. Profesor czuł się poniżany w swoim rodzinnym mieście, ze względu na swoją homoseksualność i stamtąd uciekł. Ludzie albo się z niego śmiali, albo czuli wobec niego wstręt. Moją uwagę zwróciło zdanie, że homofobia jest skorelowana z klasą. Zobaczyłem trochę w tym siebie. Bo ja też z takiego Reims uciekłem. Tylko w moim przypadku była to Łęczna. Spektakl był ciekawy. Oczekiwany powrót kultury wysokiej, która nie musi łechtać środowisk konserwatywnych. Proszę przy tym nie zrozumieć mnie źle. Jestem zwolennikiem kultury dla każdego, zatem nie jestem żadnym przeciwnikiem kultury religijnej. Problem zaczyna się wtedy, kiedy kultura ma być ograniczana przez jeden, wybrany światopogląd. Późniejszym wieczorem natomiast dowiedziałem się nieco historii dziejących się kilka dekad temu w moich rodzinnych stronach pod Hrubieszowem. 


Czasami dziwi mnie ile rzeczy moi najbliżsi wiedzą. W końcu mój brat obejrzał w życiu kilkanaście tysięcy filmów i potrafi opisać praktycznie każdy. Moja mama ma tak z książkami. Ona to przeczytała równowartość kilku bibliotek i zna nazwiska setek, jak nie tysięcy autorów. Za dzieciaka była mistrzynią krzyżówek i wygrywała AGD w konkursach. Uczęszczała na studia ze mną w brzuchu. A ja opanowałem państwa. O każdym powiem kilka zdań od niechcenia. W styczniu pozytywnie zaskoczyłem koleżankę z Boliwii na szkoleniu w Bukareszcie i powiedziałem kilka faktów o jej państwie (dwie stolice - Sucre i La Paz, które jest najwyżej położoną stolicą świata, 36 języków urzędowych, państwo śródlądowe, graniczące z Brazylią, Paragwajem, Peru, Chile i Argentyną). Potrafię narysować mapę świata, wymienić nawet wszystkie granice. Przykładowo turecko-azerską, botswańsko-zambijską (najkrótsza granica międzynarodowa), czy chińsko-tadżycką. Stąd wzięło się pytanie od innej mojej koleżanki, która zapytała mnie wprost czy mam autyzm. Od dziecka wmawiano mi, że jestem wyjątkowy - szybko nauczyłem się czytać, w pierwszej klasie podstawówki znałem mapę Europy, już w przedszkolu mówiłem po angielsku itd. Na półce w moim pokoju leży opasły segregator, w którym znajduje się od groma dyplomów za konkursy plastyczne, poetyckie i przedmiotowe. Wypaliłem się i gdy przestałem uczestniczyć w takim miniaturowym wyścigu szczurów zacząłem mieć wyrzuty sumienia, ponieważ są ludzie, którzy są lepsi, bo nie zwolnili tak samo jak ja. 


A teraz? Teraz jest inaczej. Idę z podniesioną głową. Wyobrażam siebie siedzącego na uczelni, z profesjonalnie wyglądającą torbą (już takową posiadam), w swetrze, obok okna, za którym rozpościera się krajobraz jesiennej pluchy. Słucham wykładów o geografii politycznej, nauce o państwie, prawie, socjologii. Wierzę, że mi się uda. Większość tematów mnie fascynuje. Po wszystkim wracam późną porą, czując się jak wielkomiejski człowiek, umiędzynarodowiony, cieszący się tym jak moje życie się toczy. Idący ulicą zbiór wspomnień i doświadczeń, którego ludzie dookoła widzą pod postacią szarego obywatela. Jestem optymistą. Czuję się znowu, jakbym miał dziewiętnaście lat. Największą zaletą jesieni jest to, że noce są dłuższe. Wieczór to moja ulubiona pora dnia. Zwłaszcza na spacery, wyjścia ze znajomymi, czytanie albo obejrzenie jakiegoś filmu.