niedziela, 28 lipca 2024

Igrzyska i wieś

Od piątku świętujemy Igrzyska Olimpijskie w Paryżu. Na ceremonii otwarcia wystąpiła między innymi moja idolka - Lady Gaga, która wypadła fenomenalnie. Tak samo obłędny występ wokalno-taneczny zaprezentował nam Polak - Jakub Józef Orliński, który zachwycił nie tylko nasz kraj. Całe media społecznościowe mam zalane przez treści dotyczące Igrzysk. Zwłaszcza jeśli chodzi o ostrą krytykę odnośnie właśnie wspomnianej ceremonii. Osobiście? Nie chcę tego komentować. Wolę skupić się na sporcie. 
Kocham Igrzyska! To obok Eurowizji impreza, którą najbardziej się jaram! Uwielbiam zwłaszcza lekkoatletykę, podnoszenie ciężarów i rugby! Od dziecka marzyłem by być tak duży i silny jak młociarze, albo sztangiści. Szczególne emocje wzbudzają występy Polaków, zwłaszcza jeśli mają szanse na zdobycie medali! Wczoraj z zapartym tchem oglądałem pierwszy mecz Igi Świątek. Drugi set był horrorem, ale ostatecznie nasza pierwsza rakieta świata dała czadu i wygrała 6:2, 7:5. Wciąż wierzę w jej złoty medal! 
Nowy dworzec autobusowy w Lublinie (cudowna, nowoczesna architektura) i widok na kolejowy z tarasu. 
Wczoraj wieczorem wyjechałem pociągiem z Jaszczowa do Lublina, a potem do Werbkowic, by zajechać potem na moją rodzinną wieś w imprezowym nastroju z kuzynostwem. Olimpijskie zmagania będę zatem oglądał tutaj! Nie byłem w tym miejscu od prawie półtora roku, co stanowi najdłuższą od niego przerwę w całym moim życiu! Poczułem ogromną radość widząc moją rodzinę i moją wieś. Dużo się na miejscu zmieniło, ale często tu tak jest.

Wczoraj (a w zasadzie to dziś po północy) świeżo po zajechaniu wziąłem na ręce małe pantarki. Czy ten ptasi dżentelmen nie przypomina wam pingwina? 

środa, 24 lipca 2024

Pisarz

Dzisiaj w końcu przyszła paczka z dziesięcioma egzemplarzami mojej nowo wydanej książki! Wiedziałem już od wczorajszego wieczoru, że dojdzie dziś przed trzynastą! No i właśnie przyszła! Książkę już od ponad tygodnia można nabyć tutaj (LINK). 
Czytam naprawdę dużo książek i szybko, ale zazwyczaj robię przerwy i często nie wracam do różnych pozycji. Z książką Huberta było całkowicie inaczej, połknąłem ją na raz w ciągu jednej nocy, nieodrywając się ani na chwilę. Będę szczery, dla mnie to fenomenalna książka, najlepsza jaką czytałem w tym roku. Historia napisana oczami 23-letniego autora jest czymś co dawało mi poczucie nierealności opisanych wydarzeń, a przecież miałem okazję z nim porozmawiać i czytać jego bloga, gdzie na bieżąco opisywał te wydarzenia. To trochę tak, jakbyście się spotkali z dawno niewidzianym przyjacielem, który wrócił z dalekiej podróży i relacjonuje wam krok po kroku wszystko co się wydarzyło przez czas, kiedy się nie widzieliście. Książka napisana jest miłym, ale rozbudowanym językiem, gdzie wspomnienia przeplatają się z listami napisanymi przez autora do jego partnera. Urzekły mnie zwłaszcza te listy, człowiek w chwilach czytania po prostu marzył o tym, by ktoś również tak pięknie mówił mu o miłości, takiej pierwszej najprawdziwszej relacji opartej na wzajemnym szacunku i zaufaniu. Rozdziały są idealnej długości, nie za długie i nie za krótkie, a wszystkie wątki i wspomnienia są zawsze w odpowiednim momencie zakończone, by przejść do kolejnych. 
I na koniec pragnę stwierdzić, że każdy powinien to przeczytać, niezależnie od wieku, waszej historii związków, poglądów, bo Hubert w sposób niezwykle elastyczny potrafi rozkochać w swojej twórczości każdego czytelnika. 
Totalnie chcę mieć papierową wersję z autografem na swojej półce!

Recenzja napisana kilka dni temu przez mojego przyjaciela i opublikowana na stronie mojej książki w serwisie Lubimy Czytać! Popłakałem się gdy tylko ją przeczytałem. 

wtorek, 23 lipca 2024

Neuroatypowy manifest

Muszę o tym napisać, bo pulsujący we mnie mózg mi nakazuje. Zawsze jest to jakaś forma terapii, a także zrzucenia ciężaru z mojej głowy. Można to dodać do moich, zdaje się, neuroatypowych dziwactw. Wszak, ten blog traktuję jak otwartą książkę zapraszającą do mojego życia, a każdy post na nim jest notatką. Cieszę się z każdego, który stworzyłem na przestrzeni ostatnich dziewięciu lat. Czasami za dużo rozmyślam i uspokajają mnie głupie dla większości ludzi analizy o tym, że pozostawię po sobie tyle a tyle wpisów, w których uwolniłem cząstkę siebie. Czasami po prostu myślę o moim życiorysie jak o zbiorze różnorakich statystyk. 

Aktualnie, jest to wpis numer 1133. Jeśli miałoby dojść, odpukać w niemalowane, do mojej śmierci akurat po tym wpisie, to zostawiłem po sobie opublikowaną książkę (chodzi o prawdziwą, wydaną książkę), w której o moim skomplikowanym i chaotycznym umyśle wspomniałem parokrotnie, ale także te wpisy, które tworzyłem przez 1/3 mojego życia. Uwielbiam do nich powracać, raz na jakiś czas. Będą być może leżeć i się kurzyć aż do śmierci Internetu, lecz z tą świadomością mógłbym zasnąć, oczywiście w swoim czasie, na wieczność. W pokoju.

Mój umysł jest zlepkiem odczuć, retoryki, erystyki z samym sobą, epistemologii, nihilizmu, hedonizmu, wiedzy encyklopedycznej, stałego zaniepokojenia i umartwiania się nad przyszłością, a wszystko to owinięte jest w łatwe popadanie w nudę jak i zachwyt. Ilekroć myślę o śmierci, wyobrażam sobie życie po niej jako możliwość bycia tym samym sobą w innym wcieleniu, albo przeżywania wszystkiego od nowa, jak w Wiecznym Powrocie. Najgorszy jest jednak solipsyzm, który raz na jakiś czas sprawia, że kwestionuję rzeczywistość, bym łatwiej mógł znieść fakt, że jestem nikim innym jak Hubertem Znajomskim, mieszkańcem łęczyńskiego Starego Miasta, kochającym Lubelszczyznę, walczącym o zmianę i posiadającym listę dziwactw, które go definiują i wyróżniają z tłumu:

  • Mapy. Uspokajają mnie atlasy, globusy, zdjęcia satelitarne… do wyboru do koloru. Nie mógłbym bez nich przeżyć dnia. Muszę je wszystkie czytać. Wczoraj odkryłem miasto Odessa w Teksasie i hrabstwo Jasper w tym samym stanie, o których później czytałem. Przeglądałem także ortofotomapy z mojej okolicy, by ujrzeć, co się w najbliższym mi otoczeniu zmieniło. Mózg był głodny i dostał nową dawkę niepotrzebnej wiedzy. 
  • Ludzie muszą wiedzieć, że coś wiem. Nie potrafię usiedzieć cicho, gdy mam jakakolwiek możliwość podzielenia się wiedzą jaką posiadam w danym temacie. Potrafię zamknąć buzię jeśli sytuacja tego nakazuje, ale gdy tylko mam swobodę działania moi interlokutorzy mogą wyjść z rozmowy bogatsi o wiedzę dla nich użyteczną, bądź nie.
  • Bodźce. Potrzebuję bodźców. Od groma. Pragnę tej dopaminy. Dlatego mam tyle pomysłów, które wykorzystuję i pokazuję. Smażenie jajecznicy na rynku to wierzchołek góry lodowej. Ja chcę działać, wręcz muszę, bo nie mogę usiedzieć w miejscu. Coś się musi dziać, abym nie „umarł z nudów”. Potrafię zjeść 10 tysięcy kalorii dziennie, wypić niezliczone ilości wody lub bezcukrowej coli, wykołysać się na łóżku słuchając w kółko tych samych utworów, niechętnie podchodząc do nowych (chyba, że stworzy je Lady Gaga, albo są to piosenki wysyłane na Eurowizję). 
  • Obserwowanie. Lubię widzieć jak żyją inni w tym świecie. Ci znani, mniej lub bardziej, ludzie pokazują, jak ja, fascynujące przygody spotykające ich na co dzień, mimo że są zwyczajni jak każdy z nas. Miło jest zobaczyć jak wiedzie się ludziom grającym w moich ulubionych serialach, filmach, albo muzykom, YouTuberom… to samo tyczy się ludzi, których znam tylko z Internetu (kilka z takich osób poznałem w rzeczywistości). Oglądanie codzienności, wspólne analizy rzeczywistości, utożsamianie się z wydarzeniami i zjawiskami, o których myśleliśmy, że doświadczaliśmy ich jako nieliczni.
  • Uwiecznianie. To co w życiu dobre, albo czasem mniej dobre, jest warte podzielenia się. Dlatego istnieje ten blog. Żeby coś po mnie zostało. Żeby nagłaśniać wiele spraw. Żeby zmieniać świat w minimalnym stopniu i by pokazać to innym. Że szperam w systemie i działam. Cieszę się, że wrzuciłem tu, to co chciałem wrzucić i że w każdej chwili mogę do tego wrócić. Wiecie, że już teraz, w lipcu, zacząłem tworzyć szkice do podsumowania tego roku, albowiem jest to mój ulubiony rodzaj postów jakie tworzę? Czasami myślę sobie, że po napisaniu i opublikowaniu takowych, mogę dodać kolejny rok do kolekcji „przeżytych”, razem z najważniejszymi jego wydarzeniami. Tak samo zresztą jest z postami - kolejny do kolekcji. Nie pozwalam jednak wstawiać więcej niż jeden dziennie ( złamałem tę regułę mniej niż dziesięć razy, ale od trzech lat ani razu i tak już musi w moim odczuciu zostać). Ciekawi mnie, którym z kolei będzie ten ostatni, który niewiadomo kiedy zostanie tutaj wstawiony. 
  • Archiwizowanie. Nie tylko ten blog, ale także ważne dla mnie strony internetowe i informacje ze współczesnej polityki i kultury popularnej, łącznie ze zdjęciami. Wierzę, że w ten sposób tworzę historię, możliwą do odkrycia dla przyszłych pokoleń. 
  • Statystyka. Powtórzę jeszcze raz. Życie to statystyka. Tak jakbym oczekiwał, że z każdym życiowym kamieniem milowym w rogu ekranu pojawiło się osiągnięcie rodem z gier komputerowych. 
Mózg został zaspokojony, wyplułem tu wiele rzeczy, które mnie w pewien sposób nurtują. Jakby moje myślenie było półką samoistnie popadającą w nieporządek, który samodzielnie muszę ogarnąć, co jest syzyfową pracą. 

sobota, 20 lipca 2024

O betonozie na łęczyńskim Rynku dla TVN

Dzisiaj powtórzyłem wtorkową akcję ze smażenia jajecznicy na łęczyńskim Rynku II, specjalnie dla „Faktów” TVN. Rozmawialiśmy o tym dlaczego betonowanie przestrzeni publicznej jest zgubne, oraz o tym, że liście na nowo posadzonych drzewach nie mogą znieść gorąca i usychają. Emisja dzisiaj, po godzinie 19.

Przykład co zrobiła betonoza temu młodemu drzewku.

czwartek, 18 lipca 2024

W Łęcznej szykują się kolejne wycinki!

W miniony czwartek o 11 odbyły się konsultacje społeczne w sprawie „rewitalizacji” Starego Miasta w Łęcznej. Frekwencja powalała. Na spotkaniu było więcej „ekspertów” niż mieszkańców (źródło). Nic dziwnego skoro wybrano taką porę. Jednym z jego punktów była „zielona sieć dla miasta Łęczna”, która pozbawi nas ładnie zazielenionego terenu, który owszem, jest zaniedbany, ale tworzenie infrastruktury mogłoby polegać na utwardzeniu ścieżek za ul. Łańcuchowską i wycinką chwastów, a nie rujnowania całego ekosystemu. Całość dokumentu jest dostępna pod tym linkiem (źródło). Jak widzicie, rewitalizacja obejmuje działkę numer 1, czyli brzeg rzeki Wieprz. Zdjęcia poniżej:
Jak to miejsce teraz wygląda? Postanowiłem niedawno przejść się na mały spacerek.
Niektórzy mogą mi pozazdrościć pięknego, małego lasu za domem, którym przechadzam się od wczesnego dzieciństwa. Kilkukrotnie interweniowałem z prośbą o utwardzenie ścieżek, ale ja głupi nie pomyślałem, że jak już to zrobią, to przy okazji wytną piękne drzewa, które stoją na przeszkodzie (czyli obok ścieżki). Można rzec, że sieję panikę, ale pragnę przypomnieć „rewitalizację” Rynku II (źródło) i Parku Podzamcze.

W dokumencie zwrócono uwagę, że na Rynku II brakuje zieleni, którą przecież miasto wycięło. W 2019 roku przed ostateczną rewitalizacją Podzamcza tak wyglądało nabrzeże Wieprza, które będzie potraktowane w podobny sposób jak na zdjęciu powyżej. Mnóstwo wyciętych drzew.

We wtorek, kiedy smażyłem jajecznicę na Rynku II, już o ósmej rano temperatura sięgała 25 stopni. Upały są nieznośne, lato staje się coraz mniej przyjemne. Drzewa są ratunkiem. Ogrody są ratunkiem. Nie beton, nie ścieżki.
Dzisiaj złożyłem petycję do burmistrza Łęcznej, aby zazielenić Rynek II. To przestaje być zabawne. W Białymstoku szykują się mistrzostwa Polski w smażeniu jajek na betonie.

wtorek, 16 lipca 2024

Smażę jajecznicę na Rynku II w Łęcznej

Cześć i czołem, o godz 12:51 udałem się na Rynek II w Łęcznej, w ten nieznośny upał. Postanowiłem usmażyć jajecznicę. Robię to jako forma protestu przeciwko betonozie, która dotyka łęczyńskie Stare Miasto.
Będę tu siedział i czekał na ostateczny wynik. Jak myślicie ile będzie się smażyć? Temperatura powietrza wynosi 32 stopnie Celsjusza.
Edit 13:04
Białko powoli zaczyna się ścinać!
Edit: 13:40
Żałuję, że nie mam nic ze sobą do picia. Skwar niewyobrażalny. 
Edit: 14:01
Po godzinie i 10 minutach wyszło coś takiego. Część wyschła na wiór. Ja już wracam do domu, bo cienia w pobliżu żadnego i umieram z pragnienia, dziękuję za odwiedziny!

poniedziałek, 15 lipca 2024

Ekscesy

Myślałem, ze będę w domu dziś w nocy, jednak mój autobus z Królewca miał ponad dwie godziny opóźnienia, przez co nie zdążyłem na przesiadkę. Ogromne korki były tylko wierzchołkiem góry lodowej.

Przymusowy przystanek na mazurskiej wsi

Warszawa mieniła się wieloma nocnymi światłami. Duch mojej młodości odżył na moment i wspomnieniami wróciłem do chwil, gdy uważałem polską stolicę za centrum świata i nowoczesności. Myślałem, że będę tam mieszkał i wiódł sielankowe, bogate życie bez zmartwień. Nasilały to u mnie czasopisma lifestylowe, internetowi celebryci i wszystko co nastoletni mózg chłonie jak gąbka. Rzeczywistość okazała się zgoła inna, aczkolwiek nie mogę powiedzieć, że jest na co narzekać. Zmęczony po dwunastogodzinnej trasie z Królewca udałem się do kapsułowego hostelu by przenocować przed podróżą kolejnego dnia. Nigdy mnie nie zawodził kiedy musiałem na szybko przenocować w Warszawie. Tak było i tym razem. Dotarłem do Dworca Zachodniego o północy, choć miałem tam być prawie trzy godziny wcześniej. Nie zdążyłem na moją przesiadkę i musiałem wyjąć kolejne banknoty z portfela, aby nie czekać na jakikolwiek środek transportu pod gołym niebem, w środku nocy. Taksówka miała po mnie przyjechać po prawie dwudziestu minutach. Trasa do mojego miejsca docelowego była dwa razy krótsza. Prawie padnięty zameldowałem się na miejscu, które dobrze znałem. Miła pani recepcjonistka poczuła wyraźną ulgę, że przed pierwszą rano nie musi robić instruktażu zbłąkanemu wędrowcowi. Gdy odkryłem to miejsce trzy lata wcześniej specjalnie, bez żadnej okazji, postanowiłem tam przenocować, mimo że miałem dużo czasu na pociąg do Łodzi. Słyszałem o takich miejscach w czasopismach i filmach z Internetu, ale nie wiedziałem, że takie cuda mamy też i u nas. 

Doczłapałem się do mojej kabiny z całym moim ciężkim bagażem. Uspokoiłem rodzinę i przyjaciół, że jestem bezpieczny i nie włóczę się po nocy nie wiadomo gdzie. Położyłem się spać w świeżej, czystej pościeli i odpłynąłem w głęboki sen niemalże od razu. Dzisiaj o 10:40 wziąłem pociąg do Lublina i jestem właśnie w drodze do domu.



Kilka moich fotek z Warszawy.

sobota, 13 lipca 2024

A na koniec może morze?

 Dziś mój ostatni dzień w obwodzie królewieckim. Już jutro wracam do Polski. Postanowiłem z tej okazji odwiedzić Kurowo (ros. Pionierskij). Zagościłem tam na chwilę, albowiem nie było tam, niestety, zbyt wiele ciekawych rzeczy.


Te figury były ciekawe, trzeba przyznać 
Na sam koniec morze i struga o nazwie Czysta wpływająca do Bałtyku. Pomimo pochmurnej pogody było bardzo ciepło.
Jutro o 11:30 mam autobus do Warszawy i na miejscu będę koło 21. Godzinę później mam przesiadkę do Lublina, skąd odbierze mnie mama prosto do Łęcznej. Większość tego roku spędziłem poza Polską, co zabawne.

piątek, 12 lipca 2024

Z podziękowaniami dla PSL

Dzisiaj w sejmie jedna z partii rządzących zadecydowała o tym, że aborcja i pomoc w aborcji w Polsce dalej będą karane. PSL zadecydował zagłosować razem z PiS i Konfederacją w tej sprawie. Czym w takim razie PSL różni się od PiS? Są oni hamulcowymi tego rządu i widząc ich działania ludzie tylko zniechęcą się ponownie do polityki, co utoruje tylko drogę do zwycięstwa dla PiS w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Winszuję. 
PS
W związki partnerskie już nie wierzę!

wtorek, 9 lipca 2024

Okręgi wyborcze do sejmu są za małe!

Pytanie za 100 punktów. Dlaczego ordynacja w obecnych wyborach parlamentarnych nie jest doskonała? Bo nie odzwierciedla idealnie preferencji wyborców faworyzując okręgi z mniejszą liczbą ludności. W miesięcznicę ostatnich wyborów europejskich postanowiłem zabawić się w nowe okręgi wyborcze i pokazać jak bardzo wyniki ostatnich wyborów parlamentarnych zmieniłyby się, gdyby zastosować takie same okręgi jak w wyborach do PE. 

Okręg wyborczy nr 1 (województwo pomorskie): KO otrzymuje 11 posłów (-1), PiS 8 (+1), Trzecia Droga 4 (bz.), Lewica 2 (bz.) i Konfederacja 1 (bz.)
Okręg wyborczy nr 2 (województwo kujawsko-pomorskie): KO otrzymuje 9 posłów, PiS 9, Trzecia Droga 4, Lewica 2 i Konfederacja 1. Tutaj bez żadnych zmian
Okręg wyborczy nr 3 (województwa podlaskie i warmińsko-mazurskie): KO otrzymuje 9 posłów (-1), PiS 13 (-2), Trzecia Droga 6 (+1), Lewica 2 (+1) i Konfederacja 2 (+1) 
Okręg wyborczy nr 4 (aglomeracja warszawska): KO otrzymuje 14 posłów (+1), PiS 8 (bz.), Trzecia Droga 4 (-1), Lewica 4 (bz.) i Konfederacja 2 (bz.)
Okręg wyborczy nr 5 (województwo mazowieckie bez aglomeracji warszawskiej): KO otrzymuje 7 posłów (bz.), PiS 16 (-2), Trzecia Droga 5 (bz.), Lewica 1 (+1) i Konfederacja 2 (+1)
Okręg wyborczy nr 6 (województwo łódzkie): KO otrzymuje 10 posłów (bz.), PiS 12 (-3), Trzecia Droga 5 (bz.), Lewica 3 (+1) i Konfederacja 2 (+2)
Okręg wyborczy nr 7 (województwo wielkopolskie): KO otrzymuje 14 posłów (-1) , PiS 13 (-1), Trzecia Droga 7 (-1), Lewica 4 (+1) i Konfederacja 2 (+2).
Okręg wyborczy nr 8 (województwo lubelskie): KO otrzymuje 6 posłów, PiS 14, Trzecia Droga 4, Lewica 1 i Konfederacja 2. Jeden dodatkowy poseł KO zamiast PiS, a reszta bez zmian.
Okręg wyborczy nr 9 (województwo podkarpackie): KO otrzymuje 5 posłów, PiS 15, Trzecia Droga 3, Lewica 1 i Konfederacja 2. Jeden dodatkowy poseł Lewicy zamiast PiS, a reszta bez zmian.
Okręg wyborczy nr 10 (województwa małopolskie i świętokrzyskie): KO otrzymuje 14 posłów (-1), PiS 26 (-3), Trzecia Droga 9 (+1), Lewica 4 (+2) i Konfederacja 4 (+1)
Okręg wyborczy nr 11 (województwo śląskie): KO otrzymuje 19 posłów (-2), PiS 19 (-2), Trzecia Droga 7 (+1), Lewica 6 (+2) i Konfederacja 4 (+1)
Okręg wyborczy nr 12 (województwa dolnośląskie i opolskie): KO otrzymuje 18 posłów (-2), PiS 15 (-1), Trzecia Droga 6 (+1), Lewica 4 (+1) i Konfederacja 3 (+1)
Okręg wyborczy nr 13 (województwa zachodniopomorskie i lubuskie): KO otrzymuje 13 posłów (-2), PiS 10 (-1), Trzecia Droga 4 (bz.), Lewica 3 (+1) i Konfederacja 2 (+2)

Po mordędze jaką było liczenie tego wszystkiego, wyniki są następujące: KO miałoby 149 posłów (-8), PiS 178 (-16), Trzecia Droga 67 (+2), Lewica 37 (+11), a Konfederacja 29 (+11). Moim zdaniem spora różnica. Koalicja rządząca miałaby także 5 dodatkowych szabli. Liczba posłów w poszczególnych klubach zgadzałaby się również procentowo z wynikami.

poniedziałek, 8 lipca 2024

Głupotki

 Dzisiaj głupoty i bzdety.

Udało mi się w niecałe pół godziny rozwiązać quiz, w którym trzeba wymienić wszystkie państwa, stany USA i stolice (zarówno państw jak i stanów). Tak, mam za dużo wolnego czasu. 

Wczoraj robiłem przymiarki i pomyślałem sobie, że kupię jakieś nowe ubrania w second-handzie przed powrotem. Moja szafa nie lubi monotonii.
No i znalazłem te dwa cudowne podkoszulki za łącznie 6 złotych. Jeden z bardzo znanej w środowisku marki. Drugi z kotwicą i mapą wybrzeża Kanady! Czuję się w nich tak świetnie!

niedziela, 7 lipca 2024

Dni miasta

W przedostatni weekend przed moim powrotem do Polski, w Królewcu odbywały się dni miasta. Impreza, na której byliśmy wczoraj była dość skromna. Myślałem szczerze, że na wyspie Kanta odbędą się jakieś ciekawe wydarzenia. Okazało się, że nic tam nie było. Jedynie nieopodal jezior stała malutka scena z lokalnymi artystami. Szybko jednak mnie to znudziło. Na szczęście wpadliśmy z wizytą do znajdującego się nieopodal Lunaparku. Wsiadłem na dwie karuzele! Znowu rzucałem w balony i wygrałem taką zabawkę antystresową, co widzicie na zdjęciu powyżej. Dziś natomiast wydrukowałem kilka zdjęć z ostatnich trzech miesięcy, aby powiesić je na ścianie w moim pokoju. Również widać je na zdjęciu powyżej. 

Przednia zabawa!

piątek, 5 lipca 2024

Wskakuj!

Wczoraj po wyjściu do baru ujeżdżałem pumę, a dzisiaj siedziałem w starej radzieckiej terenówce!
Dzisiaj kupiłem bilet powrotny do Polski. Dziwne uczucie, albowiem nieco przyzwyczaiłem się do tego miejsca. Tuż przed wizytą na dworcu autobusowym kupiłem opakowanie flamastrów i „skecz buk”, bo na nowo chciałem pogrążyć się w rysowaniu i odkurzyć nieco półkę z wyobraźnią. Powyżej kolejne małe, wiekopomne dzieło - „Świnia i siano”. 

czwartek, 4 lipca 2024

Lubelski marszałek z publicznych pieniędzy dotował swego syna i kolegów z partii

Jak pokazuje rejestr umów zawartych przez województwo lubelskie, można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy. Dla przykładu - w ubiegłym roku senator PiS Grzegorz Bierecki za promocję gospodarczą województwa na imprezie składającej hołd papieżowi Janowi Pawłowi II, a właściwie jego fundacja zgarnęła 30 tysięcy złotych. 

Innym ciekawym przypadkiem jest fundacja założona przez Martę Krzyżak - burmistz Bychawy z PiS. Jej fundacja "Laminina" otrzymała od marszałka województwa kilka dotacji - w 2022 roku - 29 tysięcy, a w 2023 - 5560 złotych. 

Całkiem niedawno, bo w kwietniu Stowarzyszenie Trzy Kropki kontrowersyjnego historyka IPN - Tomasza Panfila (otrzymywał od PiS wiele dotacji, m.in. w 2017 roku od Ministra Spraw Zagranicznych) otrzymała 50 tysięcy na "promocję województwa" w ramach programu "Warto być Polakiem".

Pracowniczka Urzędu Marszałkowskiego - Kamila Szysiak jest także członkinią zarządu Fundacji "STUDEO", która otrzymała dotacje od marszałka - w 2023 było to 8 tysięcy złotych, w 2024 już 17,9 tys. na organizację konkursu dla szkół podstawowych nt. wierszy o żołnierzach wyklętych.

Najciekawsze jest jednak stowarzyszenie Wschód Lubelskich Serc, które zostało założone przez syna marszałka województwa, Michała Stawiarskiego. W 2022 roku otrzymał 10 tysięcy z urzędu marszałkowskiego zarządzanego przez jego ojca. Organizował pod jego patronatem wiele imprez, w tym chociażby rajdy rowerowe (źródło). W ostatnich wyborach samorządowych został wybrany radnym powiatu kraśnickiego. 

Źródło: 1 2 3

wtorek, 2 lipca 2024

Większość posłów deklaruje, że ich mieszkania są warte mniej niż średnia

Przeszperałem wszystkie oświadczenia majątkowe posłów na sejm. W końcu posłowie wiedzą, że ceny za metr kwadratowy mieszkania są jakie są? Prawda?
Przedstawiam wam najciekawsze informacje:
  • Marek Biernacki (PSL) - według jego oświadczenia majątkowego, jego dom jest wart 276 złotych za metr kwadratowy, czyli 4% średniej wartości mieszkań w gminie Szemud, w której mieszka. 
  • Dom Ministra Paszyka (PSL) natomiast jest wart 80% przeciętnego mieszkania w Obornikach, skąd pochodzi.
  • Alicja Chybicka (KO) swoje mieszkania wycenia na podstawie wartości sprzed 13 lat.
  • Michał Cieślak (PiS) ma mieszkanie o powierzchni 31 m2 warte według niego 100 tysięcy złotych.
  • Sławomir Ćwik (PL2050) posiada dom o powierzchni 70 m2 wart 40 tysięcy.
  • Anna Dąbrowska-Banaszek posiada dwa mieszkania za cenę ok. 3000 złotych za metr kwadratowy. 
  • Bartłomiej Dorywalski (PiS) wycenia swój dom na niewiele ponad 1000 złotych za metr kwadratowy.
  • Tomasz Głogowski (KO) dwustumetrowy dom wycenia na 400 tysięcy. Jego koleżanka z klubu - Karolina Pawliczak, dom o podobnym metrażu wycenia na 700 tysięcy.
  • Andrzej Grzyb (PSL) 240 m2 domu wycenia na zaledwie pół miliona. Cena za metr kwadratowy to zaledwie 40% średniej dla gminy Ostrzeszów, w której mieszka. 
  • Piotr Adamowicz (KO) wycenia swoje mieszkanie za 38% średniej ceny mieszkania w Gdańsku.
  • Paweł Bejda (PSL) wycenia swój dom za 24% średniej ceny domów w gminie Bolimów.
  • Dom Dariusza Klimczaka (PSL) o powierzchni 180 m2 wart jest zaledwie 300 tysięcy. 
  • Henryk Kiepura (PSL) posiada dwa domy - jeden wart 1900, a drugi 1000 złotych za m2.
  • Marek Sawicki (PSL) posiada dom - 250 m2 za 400 tysięcy.
  • Zbigniew Sosnowski (PSL) - dom 300 m2 za pół miliona.
  • Arkadiusz Sikora (Lewica) - 165 m2 domu warte 263 tysiące złotych.
  • Mieszkanie Włodzimierza Skalika (Konfederacja) jest warte połowę przeciętnego mieszkania w Opolu.
Najbardziej w tym wszystkim wiarygodne są Lewica i Konfederacja, których posłowie szacują swoje mieszkania w pobliżu średniej, albo nawet powyżej. Dla przykładu mieszkanie Doroty Olko w Warszawie warte jest około 17 000 złotych za metr kwadratowy, co jest minimalnie powyżej średniej. Najmniej wiarygodny jest natomiast PSL. Przykłady widzicie powyżej.

poniedziałek, 1 lipca 2024

Warto jest żyć

Wczoraj byłem znowu w Palmnikach. Tym razem było znacznie więcej osób, a te wspaniałe leżaki, na których na początku maja leżałem, w sezonie są płatne i kosztują dość sporo. Kąpałem się w morzu i woda była niezwykle ciepła. Wszystko jednak przedwcześnie zakończył nagły sztorm. Wiatr wiał tak mocno, że aż myślałem, że mnie zdmuchnie.
Dzisiaj natomiast odpoczywam, gotuję, czytam co mi w ręce wpadnie. Zostały mi dwa tygodnie do powrotu do Polski. Książka jest już na finiszu i mam nadzieję, że jeszcze w tym nowo rozpoczętym miesiącu się ukaże (self publishing).