Ostatni raz trafiłem na oddział w szpitalu dziecięcym w Lublinie. Wszystko było związane z tym, że kończę 18 lat i nie będę poddawany już leczeniu w tej placówce. Na szczęście mój nowy diabetolog "dla dorosłych" mnie zna, bo także jest lekarzem w tym szpitalu, do którego chodziłem dotychczas. Dzisiaj, przed powrotem (byłem tam 5 dni, od poniedziałku) poszedłem na szkolenie z panią dietetyk (która notabene jest pierwszą osobą pracującą na oddziale diabetologicznym, którą pamiętam, bo z nią miałem kontakt od razu po wybudzeniu mnie ze śpiączki ketonowej w styczniu 2005 roku, to był początek mojej cukrzycy, ja płakałem, że chcę zupę, a ona nie miała mi jak jej dać), która także doradzała mi nt. żywienia przy siłowni. Razem ze starszym kolegą pokazywaliśmy mamom dwóch świeżo upieczonych cukrzyków jak wyglądają nasze pompy insulinowe. Do tego dostaliśmy kilka poradników, zanim wyruszymy w dorosłe życie. Jeden mnie zaintrygował. Dotyczy on tatuaży i piercingu przy cukrzycy. Od razu mi się to spodobało, bo chcę po osiemnastce zrobić sobie piercing, tatuaże mnie aż tak nie jarają, ale możliwe, że kiedyś zrobię sobie jakiś mały. Na szczęście, poradnik twierdzi, że tatuaże przy cukrzycy nie są szkodliwe, piercing tak samo, ale trzeba być bardziej ostrożnym przy przekłuwaniu skóry. Może dojść do zakażenia, które doprowadzić może do kwasicy ketonowej albo notorycznie podwyższonego cukru we krwi. Oczywiście zamierzam być ostrożny w tych kwestiach.
Tutaj moje selfie na moim Instagramie w Ikei w Lublinie. Pojechaliśmy tam z rodzicami zaraz po opuszczeniu szpitala. Chciałbym mieć tę pandę. Możliwe, że kupię ją sobie na urodziny. Cena: 50 złotych.
Tutaj moje selfie na moim Instagramie w Ikei w Lublinie. Pojechaliśmy tam z rodzicami zaraz po opuszczeniu szpitala. Chciałbym mieć tę pandę. Możliwe, że kupię ją sobie na urodziny. Cena: 50 złotych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz