sobota, 2 marca 2024

Następny przystanek: Powrót do zdrowia

No i co ja mogę napisać? Byłem wczoraj z wizytą u psychiatry. Parokrotnie przez ostatnie tygodnie uczęszczałem też na zajęcia z psychologiem. Dlaczego? Straciłem poniekąd poczucie sensu w otaczającym mnie życiu. Melancholia przeżerała mnie na wylot. A może to była apatia? Wcześniej opisywana anhedonia? 

Wiedziałem, że muszę coś z tym zrobić, dlatego też zapisałem się na wizytę licząc na pomoc. Pamiętałem słowa, które usłyszałem podczas wolontariatu: „zanim zaczniesz pomagać innym, pomóż najpierw sobie”. Poczułem to po wielokrotnym płaczu, który z pewnością był czasem słyszalny nawet z ulicy. Wiele rzeczy chodziło mi po głowie, zadawałem sobie pytania. Czy to dlatego, że jestem z daleka od mojej miłości? Czy to dlatego, że miałem niepoukładane w hormonach? Czy to dlatego, że po prostu mogę być chory? Podjąłem słuszną decyzję o wizycie u specjalisty, albowiem musiałem zmienić swoje nastawienie. Miałem wsparcie. Musiałem tylko chcieć. Bałem się jak diabli, że to nigdy nie minie i że już zawsze będę odczuwać tę wewnętrzną ciemność, brak skupienia na czymkolwiek, że będę ciągle sprawdzał zegarek licząc na to, że czas jakoś szybciej minie. Jakbym miał już do końca wegetować, a w pewnych momentach maskować swoje przygnębienie. 

Wczorajszy dzień z wizytą u lekarza, rozpocząłem od pozytywnego humoru, który nie był ani trochę wymuszony. Co prawda czekało mnie 11 godzin czekania, ale w przypływie tej tajemniczej energii, która w ostatnich dwóch dniach mnie opuściła, co czyniło mnie niezdatnym do życia, wiedziałem co robić. Spacer. Jednak zdołałem przejść tylko 11 kilometrów z hakiem, mimo że miałem na celu pobić rekord sprzed kilku dni. Przekroczyłem Wisłę w dwóch miejscach - najpierw przez most nowohucki, potem przez most nieopodal elektrowni wodnej Dąbie, a na rondzie mogilskim czekałem na autobus, bo już nie zdołałem iść. Powiedziałem trudno. Byłem wciąż w lepszym humorze, który popsuł się na chwilę przed wizytą. Lecz po wszystkim, po otworzeniu się, usłyszałem diagnozę: depresja.

I coś mnie uderzyło. Irytacja, gdy muszę czekać w kolejce w sklepie. Czekając na autobus nie mogłem usiąść na przystanku, musiałem krążyć po chodniku w oczekiwaniu. Porzucałem wiele rzeczy, które z początku mnie ekscytowały, bo po kilku minutach nie mogłem się już na tym skupić. Parokrotnie przerywałem oglądanie filmów lub seriali w telewizji, bo chciałem robić coś innego, lecz nie wiedziałem co. Prawie nic mi nie sprawiało radości. Musiałem robić przerwy od praktycznie wszystkiego, a i tak nie czułem relaksu. Czułem się wszystkim przytłoczony i dużo się martwiłem. Drzemki były dla mnie rzadkością, bo w mojej głowie musiało coś się dziać. Musiałem dawać sobie bodźce. 

No i dochodzi to rozchwianie emocjonalne, które odczuwałem przez ostatnie kilka dni, jak nie tygodni. Poczułem pewną ulgę. W końcu wiedziałem co mi było. Dostałem receptę na leki, które od razu kupiłem w pobliskiej aptece i od razu po przyjściu do domu zażyłem pierwszą z tabletek, zgodnie z zaleceniem pani doktor. Wierzę, że będzie lepiej.

Dzisiaj dużo spałem, ale znalazłem siłę chociażby na wzięcie prysznica, czy zejście na dół, do sklepu, by kupić sobie coś do jedzenia. I to dwa razy. Potrzebuję czasu, by stanąć na nogi, ale na szczęście są przy mnie ludzie, którzy mnie kochają i dbają o to, bym mógł się poczuć lepiej.
Depresja jest okrutna. Może dopaść każdego, nawet takiego chłopaczka, co z każdej drobnostki cieszy się jakby fortunę zgarnął. Depresja to nie wyrok. Nie znaczy to, że jesteś leniwy. Nie znaczy to, że jesteś ciężarem. Nie znaczy to, że coś jest z tobą nie tak i że jesteś w tym sam. Trzeba sobie pomóc. Warto zgłosić się do lekarza specjalisty, który wysłucha i pomoże. Nie bój się leczenia. Może potrwa krótko, może nieco dłużej. Najważniejsze, że z czasem poczujesz się lepiej. Ja w to wierzę. Sam potrzebuję nieco czasu, by coś się w mojej głowie zmieniło, bym znowu zaczął czuć szczęście. Dzisiaj jest ociupinkę lepiej, co mnie cieszy. Czytam historie ludzi, którzy się z tym zmagali i są już zdrowi i szczęśliwi. To też mi mocno pomaga. Ja też kiedyś taki znowu będę, bo znalazłem w sobie siłę by do tego doprowadzić.

1 komentarz:

Tomiandre pisze...

Po troszku, kroczek po kroczku.
I będzie lepiej.