niedziela, 20 stycznia 2019

Krótko o przeludnieniu

Zanim tak naprawdę zacznę, pragnę wspomnieć o tym, że wszelkie materiały ikonograficzne i nie tylko pochodzą z anglojęzycznego artykułu na Wikipedii nt. przeludnienia.
Na samym początku, pragnę przedstawić wykres liczby ludności świata na przestrzeni ostatnich 12 tysięcy lat. Liczba ta między początkiem naszej ery, a końcem siedemnastego wieku jest stabilna i oscyluje wokół 500 milionów osób. Jednak to się zmieniło, a sam wskaźnik zaczął chaotycznie rosnąć - i tak mamy od 2011 roku ponad 7 miliardów ziemian. Liczba ta jest bliska 8, ale na te prawdziwe 8 trzeba poczekać jeszcze kilka lat. Może 5.
Słabo rozwinięte państwa najbardziej przyczyniają się do tego stanu rzeczy. Tutaj podaję dla przykładu piramidę płci i wieku dla Afganistanu.
Sam Afganistan wyróżnia się na mapie współczynnika dzietności w Azji. Na świecie też.
Tak natomiast wygląda przyrost naturalny na Ziemi. Najwięcej nowych obywateli przybywa Indiom - ponad 15 milionów rocznie. Wystarczą nieco ponad 2 lata i przybywa tam kolejna Polska.
ODCHODZĄC OD POKAZANYCH MAP
Pragnę opowiedzieć co o tym sądzę ja - antynatalista. Antynatalizm jest poglądem polegającym na tym, że narodziny są negatywnym zjawiskiem.
To jest prawda. Na czas takiego wzrostu liczby mieszkańców Ziemi ten pogląd jest słuszny, jednakże nie znaczy to, że mamy zaprzestać się rozmnażać. Chodzi bardziej o to by robić to świadomie, bo z tylu mieszkańców Ziemi nie ma pożytku. Szerzyć będą się dysproporcje między bogatymi, a biednymi. Wzrośnie liczba ludzi skrajnie biednych, co jest złe samo w sobie. Do tego dojdzie jeszcze większa ingerencja w środowisko naturalne. My - ludzie, zniszczymy tę planetę jak będziemy dalej tak się rozmnażać. To ile mieszkańców nasza planeta jest w stanie utrzymać, nie jestem w stanie tego powiedzieć.
Wyobraźcie sobie, że kiedyś (początek XIX wieku) kobieta w USA miała średnio 7 dzieci - więcej niż wówczas w Nigerii.
Według Organizacji Narodów Zjednoczonych przybywa rocznie blisko 70-80 milionów ludzi. Do 2030 roku przybędzie nam kilka nowych megamiast (Londyn, Teheran, Luanda, czy Seul).
Zaledwie 52 miasta z 1146 na całym świecie z liczbą mieszkańców powyżej 500.000 w latach 2000-2018 spotkały się ze spadkiem ich ludności (w tym m.in. Łódź). Policzyłem to na szybko i jest to ledwie ok. 4,5%. Wszystkie dane zebrałem z tego źródła: Link. Jest to publikacja ONZ nt. rozwoju miast i urbanizacji. Bardzo polecam przeczytanie wszelakich informacji tam zawartych, znajdziemy tam m.in. szacowane ryzyko katastrof naturalnych w miastach powyżej 500.000 mieszkańców, a także listę miast liczących ponad milion obywateli - Chiny i Indie królują, USA znajdują się nieco dalej w tyle.
Wróćmy jeszcze do skutków globalizacji:
- Ilu ludzi wykarmi Ziemia? Ilu napoi? Nie damy rady zaspokoić wszystkich podstawowych potrzeb
takiej ilości. To jest po prostu niemożliwe, limit ludności świata został przekroczony.
- Deforestacja. Wszystko się zrobi pod nowe miejsca do zamieszkania. Zmniejszająca się liczba lasów przyczyni się do drastycznych zmian klimatycznych
- Podwyższone wskaźniki przestępczości
- Niehigieniczne warunki życia
- Podwyższający się wskaźnik umieralności niemowląt, ze względu na wysoki współczynnik dzietności w krajach słabo rozwiniętych
- Podwyższone ryzyko rozszerzania się chorób i epidemii.
Do tego dodam coś od siebie. Ważna jest tutaj także wygoda. Korki na ulicach, tłumy w miastach, tłok w autobusach i komunikacjach miejskich i międzymiastowych. Przy okazji wysoka liczba osób będzie starała się na miejsce np. na uczelni, co powoduje, że mniej osób jest w stanie podjąć się dobrego jakościowo kształcenia pomimo dużych umiejętności.
Z jednej strony ludzi rodzi się co raz mniej, ale nadal dużo. Miejmy nadzieję, że z czasem to się zmieni i rodzina (a w tym dzieci) będą planowane świadomie i rozważnie.

Brak komentarzy: