7 stycznia 2021 roku zapamiętam na zawsze. Gdy jeszcze o siódmej rano smacznie drzemałem w swoim łóżku, usłyszałem płacz mamy, z sąsiedniego pokoju. Powiedziała, że tata nie żyje. W ciągu jednej sekundy wstałem z łóżka i znalazłem się razem z bratem tuż przy niej. Płacz u mnie pojawił się dopiero po kilku godzinach. Wcześniej to do mnie nie potrafiło dotrzeć. Że jego już nie ma. Że człowieka, dzięki któremu jestem tą osobą jaką jestem, nigdy już nie zobaczę. Nigdy nie pokażę mu osobiście moich sukcesów, z których sam jestem dumny. To mnie dotknęło, tak znienacka.
Przynajmniej dożył jednej rzeczy. Mojego udziału w wystawie zbiorowej w lubelskiej Galerii Labirynt w 2020 roku, gdzie przedstawiane były moje wiersze. Miałem wtedy zaledwie niecałe 20 lat. Było to w proteście przeciwko słowom Andrzeja Dudy, który powiedział, że LGBT to nie ludzie, a ideologia. I pamiętam jak to go bardzo dotknęło i jak bardzo wściekły był po tych słowach. Byliśmy razem z nim na reopeningu tejże wystawy i nie ukrywał swojej dumy ze mnie. Jednak mój tata przeżył wiele swoich własnych wystaw. Tych zbiorowych i indywidualnych. Ma nawet stronę na Wikipedii.
Mój tata był dla mnie wyjątkową osobą. Jestem jego kopią chodzącą po tym świecie. Wszędzie mnie pełno, od czasów nastoletnich buntownik i ekscentryk z zamiłowaniem do sztuki. Tata był zapalonym podróżnikiem (już go prześcignąłem w liczbie odwiedzonych państw), który pokazał mi kawał Polski, pokazał mi ludzi z całego kraju, lokalne kultury i zwyczaje, od magicznego Podlasia, po niezwykły Dolny Śląsk. Wówczas robił to niejako siłą, ale jestem jednak bardzo mu wdzięczny, bo teraz robię to wszystko z własnej woli. Odwiedzam muzea, jeżdżę i łażę gdzie mogę, nawet do malutkich wiosek. Tak jak on to robił. Nasze podróże do Barda, Augustowa, Płocka, czy Ząbkowic Śląskich - z nim one były tak ciekawe, jakbym zwiedzał Florencję, Paryż (zresztą byłem z nim w Paryżu), czy Barcelonę.
Jak miałem dziewięć lat to wziął mnie na Przystanek Woodstock i pamiętam jak grupka studentów powiedziała mi, że zazdroszczą mi taty, bo gdyby ich rodzice się dowiedzieli, że są na Woodstocku to by mieli przerąbane. Tymczasem dziewięcioletni chłopiec pojechał „z obstawą” i się świetnie tam bawił.
Tata brał mnie w wiele miejsc. Pozwolę zacytować mój własny post z listopada 2021 roku
Pamiętam tyle miejsc, które z tatą zobaczyłem, tyle wspomnień, których doznałem. Same początki mojego bloga, to przecież relacja trochę słabej jakości z Olsztyna, gdy pierwszy raz pojechałem w te rejony. Gdybym z głowy miał wymieniać wszystkie te podróże, to napisałbym książkę. Kilka z nich jednak we mnie utkwiło bardziej. Chociażby Krynki na Podlasiu. Wtedy miałem trzynaście lat i dzięki niemu w tamtejszym ośrodku kultury recytowałem wiersz pewnego poety z Białegostoku - „Bywałem nie raz w Krynkach”. Tata zaszczepił we mnie gen artystyczny połączony z podróżniczym. Nawet w najbliższej okolicy potrafił znaleźć coś niebywałego. Jeździliśmy nie raz z Łęcznej pod Hrubieszów, do babci. Zawsze po drodze zatrzymywaliśmy się specjalnie, by zobaczyć lokalne kościoły, synagogi, cerkwie. Nie mógł nigdy odpuścić okazji sfotografowania pomników św. Jana Nepomucena. Fotografował także zabytkowe klapy i odbojniki niezależnie od tego gdzie się znajdował. Wszakże był członkiem Zrzeszenia Łódzkich Odkrywców Metali (w skrócie ZŁOM). Był jednym z czołowych twórców polskiego mail-artu. Miał wielu znajomych twórców w całej Polsce, ale także na świecie, m.in. w Meksyku i Kanadzie.
Ach, jak on lubił fotografować, nie jestem w tym tak dobry jak on był, ale uwiecznianie wszystkiego co wpadnie mi w oko to także to co po nim odziedziczyłem. Jego wiedza o świecie zawsze mi imponowała i nie nudziło mnie gdy dowiadywałem się o nowych rzeczach z jego ust. Wolałem słuchać co miał do powiedzenia niż dowiadywać się tego z książek. Był moim wsparciem, pierwszym idolem, inspiracją do tworzenia. I nadal jest moim idolem i inspiracją. Chcę być takim samym artystą, a być może uda mi się go nawet prześcignąć. Kilka dni temu, gdy o nim myślałem, zacząłem się zastanawiać nad tym, czy nie powinienem wziąć się w garść i zacząć robić coś w kierunku upublicznienia mojej twórczości. I w ten sposób obrałem sobie cel na ten rok. Zamierzam opublikować mój pierwszy tomik poezji. W grudniu ponownie zacząłem tworzyć, po dwuletniej przerwie.
A co śmieszne, mój ojciec też prowadził bloga, tak samo jak ja. Ale dominowały tam jego grafiki, rysunki i fotografie.
Trzymiesięczny Hubi i jego pierwsze święta w życiu |
Hubi od maleńkości miał styczność ze sztuką |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz