czwartek, 29 sierpnia 2024

Bagry


Sabrina Carpenter - Espresso playing in the background 

Końcówka wakacji, a lato w pełni. Nie miałem nic konkretnego w planach na popołudnie, więc wybrałem się nad Bagry. Pomoczyłem nogi, poopalałem się nieco. Jednakże na miejscu było sporo ludzi. Będę niedługo kupował bilety do Hiszpanii i strasznie się tym ekscytuję (i przejmuję, w końcu boję się latać). Będę miał przy tym przedłużone lato i kolejne doświadczenie zawodowe. 

poniedziałek, 26 sierpnia 2024

Jaką postacią jestem?

Ostatnio jestem strasznie zabiegany, praca, dbanie o porządek i formę. Zostały niecałe trzy tygodnie do mojego kolejnego wolontariatu za granicą (Andaluzjo, czekam) i czeka mnie lot przez cały kontynent (a jak wiadomo, boję się latania) do Malagi (kusi mnie by zobaczyć przy tym Torremolinos, który słynie z bycia jednym z najbardziej gay-friendly miejsc na świecie), z której zajadę do miejscowości Alcalá la Real. Oglądałem już zdjęcia z okolic i naprawdę nie mogę się doczekać aż sam tam będę. Kolejni ludzie do poznania, wspaniały klimat i kolejna możliwość niesienia pomocy innym. Europejski Korpus Solidarności rządzi. Przygotowuję się do tego już od dłuższego czasu.
Wczorajszego wieczoru znalazłem serię quizów na Buzzfeed, w których dowiadujesz się, którą postacią z danego serialu jesteś, więc postanowiłem sprawdzić kilka moich ulubionych. Wyszło mi, że jestem Glorią z Modern Family (sukces, Gloria jest po prostu najlepsza), Leslie Knope z Parks and Recreation (sam się do niej kiedyś porównywałem), Diane z Bojacka Horsemana (znowu, moja ulubiona postać) oraz Fretką z Fineasza i Ferba (niby wiem dlaczego, ale i tak mnie to zaskoczyło, bowiem moją ulubioną postacią jest Dundersztyc, niech Wojciech Paszkowski, który użyczał mu głosu w polskim dubbingu i odszedł trzy dni temu, spoczywa w pokoju).
Linki do quizów: Fineasz i FerbParks and RecreationModern FamilyBojack Horseman

sobota, 24 sierpnia 2024

Dopaminożerca

Od kilku dni robię sobie maraton Big Time Rush bo jak byłem młodszy nie miałem okazji obejrzeć wszystkich odcinków, a strasznie ich uwielbiałem. Tak do osiemnastki marzyłem nawet by mieszkać w Los Angeles, ale mi przeszło. Fajnie jest się tak wyłączyć i skupić na odmóżdżeniu, osiągnąć taki jakby spokój ducha. Dołącza do tego także Współczesna Rodzina, którą rok temu przerwałem na piątym sezonie. 
Po pierwszej rano, czyli już dzisiaj, udaliśmy się na krakowski rynek, zobaczyć jak żyje miasto nocą. Kraków jest topowym celem podróży zagranicznych turystów i jest to widoczne. Jestem często wewnętrznie rozdarty między wyciszającym odprężeniem, a głośną zabawą. Obie te rzeczy, odpowiednio dawkowane, poprawiają mi nastrój. Od dziecka ciągnęło mnie do dużych miast. Wiele ludzi do poznania, multum możliwości, ogrom kultury i rozrywki. Lubię Kraków, między innymi za architekturę. Tak samo zresztą lubię Warszawę, miło wspominam również Łódź. Za wszystkimi kryje się ciekawa historia.
Centrum miasta to była ogromna mozaika kulturowa. Na jednej z uliczek śpiewali podpici Anglicy. W każdym kącie, od Wawelu po Floriańską tłumy, kolejki do klubów i pełne knajpy. Zaszliśmy do jednej z nich, mimo że z początku miała to być zwykła, nocna przechadzka. Jak widać, w takim klimacie się po prostu nie da. Usłyszałem co najmniej cztery różne języki. Zaczepiały nas uradowane grupki. Szliśmy przez Planty, uliczne wystawy, nawet przeszliśmy się chwilę nad Wisłą. Do domu wróciliśmy przed trzecią. 
Lubię się czasem zabawić. 

piątek, 23 sierpnia 2024

Archiwista

Z rozległego archiwum dawnych postów na tym blogu przywróciłem dziś cztery kolejne. Znów cofnąłem się w czasie do roku 2016. Z całych tych wspomnień przypomniałem sobie jak uwielbiałem czytać o ziemiach odzyskanych i o powojennych komisjach nazewniczych, co napisałem w jednym z postów z kwietnia 2016 (Link). Kompletnie zahipnotyzowany szwendałem się po zakamarkach internetu (jak zresztą zwykłem już robić od kiedy mam dostęp do sieci, czyli jakieś dwadzieścia lat) i znów zgłębiałem się w historię II Wojny Światowej, ale czytałem te informacje po angielsku, albowiem zastanawiałem się nad tym jak temat polskiego (i nie tylko) cierpienia przedstawiany jest światowym odbiorcom. Muszę przyznać, że jest to bardzo profesjonalnie i bogato opisane i dodatkowo okraszone ważnymi fotografiami. Coraz mniej w naszym świecie jest ofiar, które były świadkami tych trudnych wydarzeń i tylko od przyszłych pokoleń zależy jak to upamiętnimy. Na YouTube wśród polecanych filmów wyskoczył mi film na kanale „rozczytani” (polecam go szczególnie na TikToku, gdzie naprawdę można dowiedzieć się wielu powszechnie nieznanych faktów dotyczących Holocaustu na okupowanych terenach) i o tym, dlaczego „Chłopiec w pasiastej piżamie” to jedno z najgorszych dzieł dotyczących zagłady. 
Moja sobotnia wizyta w Płaszowie na nowo obudziła we mnie głód odnośnie wiedzy nt. II Wojny Światowej. Internet naprawdę daje nam dużą wiedzę, więc cieszę się, że oprócz rozrywki pożerającej wolny czas, możemy również zagłębić się w wiele tematów, które kiedyś dostępne były tylko w opasłych tomach encyklopedii, bądź prasie.

wtorek, 20 sierpnia 2024

Cherubinek

Wczoraj przefarbowałem włosy na jasny kolor i wróciłem po dłuższej przerwie do treningów. Czuję się bardziej cool z nowym imidżem. Dzisiaj miałem nieco cięższy dzień (dużo roboty i sprzątania), ale wynagrodziłem sobie przyjacielskim spotkaniem i dyskusjach, które otworzyły moją pamięć jak otwartą książkę. Otóż, śmiałem się jak dziecko przypominając sobie jak będąc mały oglądałem nałogowo Shreka i uwielbiałem Doris, Fionę, Wróżkę Chrzęstną i królową Lilian (nie mogę się doczekać kolejnej części), Wyspę Totalnej Porażki (znam na pamięć wszystkie odcinki), Legalną Blondynkę czy Straszny Film (Brenda musi pojawić się w kolejnej części). Miło jest strasznie o tym pogadać z kimś kto poniekąd dzieli podobne wspomnienia. Wybrałem się również na drag bingo w Slay Space. Nie wygrałem ani jednej rundy, ale prowadząca drag queen nazwała mnie przystojniakiem, gdy podszedłem, aby pomóc rozdawać karteczki. Dużo osób brało udział, była swobodna i radosna atmosfera, a w tle dominowała typowa klubowa muzyka, a na dodatek leciał najnowszy kawałek JoJo Siwy, który króluje na polskim TikToku, bo ma klimat polskiego disco-polo. Było też dużo Lady Gagi, którą ubóstwiam. Uwielbiam takie miejscówki, gdzie można czuć się bezpiecznie i swobodnie, chociaż nie zawsze przepadam za tłumami. Bardzo dobrze spędziłem dzisiejsze popołudnie i wieczór. Kocham chodzić po dużym mieście nocą :)

poniedziałek, 19 sierpnia 2024

Generacje

Generacja Z uważana jest za pokolenie roszczeniowe, za leni, którzy nie chcą pracować, wolących Internet od życia towarzyskiego. Wszystko to za sprawą pracoholizmu poprzednich pokoleń, które żyje by pracować, a nie pracuje by żyć.

Jak podaje Wikipedia Generacja Z to ludzie urodzeni w latach 1995-2012, którzy wychowali się w erze cyfryzacji. „Cechują” nas takie rzeczy jak: chęć zmiany świata, potrzeba dzielenia się wiedzą i przeżyciami w Internecie, częste zmienianie pracy itd. 

Zaczyna mnie już powoli denerwować to, że nagłówki wielkich wydawnictw zarzucają nam, że przestajemy zgadzać się na wyzysk i rozdzielamy życie prywatne od zawodowego, tak jakby było to coś złego. Co to za życie, w którym stawia się na pierwszym miejscu pracę i lojalność wobec pracodawców? Nikt na żadnym stanowisku nie jest niezastąpiony. Nikt nie będzie pamiętał ile pracowałeś, ale każdy będzie pamiętał jaką osobą byłeś. Życie jest czymś więcej. Ja się doskonale odnajduję w świecie, gdzie łączę przyjemne z pożytecznym, gdzie jeżdżę po Polsce i świecie, pracując, pomagając, dowiadując się nowych rzeczy. Nie chcę być trzymany na uwięzi. Dla mnie wszystko może być przygodą. Szczerze powiedziawszy, wolę być bezrobotny, aniżeli traktowany w pracy jak niewolnik. Dlatego tak bardzo niektórych denerwuje to, że widzimy całą tą niesprawiedliwość i nie chcemy się w nią angażować. Można na nas wieszać psy, że nie rodzimy dzieci, że nie jesteśmy aż tak konsumpcyjni, że się nie stabilizujemy. Tylko, że w dzisiejszych czasach o to jest naprawdę trudno. Nawet nie wiecie ile już osób w moim wieku prawie płakało na myśl, że nigdy prawdopodobnie nie będzie ich stać na mieszkanie. Straszne. 

Wczoraj zrobiliśmy małą wyprawę poza granice Krakowa. 10 km męczącej trasy! 

sobota, 17 sierpnia 2024

W Płaszowie

Ostatnie wieczory spędzam na oglądaniu filmów, w czwartek obejrzałem oscarową „Anatomię Upadku” (fenomenalny i wciągający, zwłaszcza sceny w sądzie), a wczoraj „Miasto 44”. Ten drugi film zachęcił mnie również do wybrania się na teren byłego obozu koncentracyjnego w Płaszowie. Historia II Wojny Światowej zawsze dotyka mnie głęboko. Płynie we mnie wtedy taka bezsilność i ubolewanie nad okrucieństwem i nienawiścią. Nie jestem w stanie zrozumieć sensu żadnej z wojen. Podchodzę nieraz do takich tematów emocjonalnie i raptownie, albowiem chciałbym widzieć w świecie sprawiedliwość. 
Park jest piękny, przestronny. Na pierwszy rzut oka nie widać jakie okropne rzeczy w nim się wydarzyły. Na wielu ścieżkach znaleźć mogliśmy tabliczki z informacjami, co w danym miejscu kiedyś się znajdowało, a także relacje byłych więźniów, którzy opowiadali o swoich dramatycznych wspomnieniach. Przemówił do mnie zwłaszcza powyższy Pomnik Ofiar Faszyzmu. 
Na sam koniec. Kocham Polskę i cieszę się z tego jak po tylu latach niewoli, wciąż trzymamy się na nogach i jesteśmy silniejsi niż kiedykolwiek. Lecz przede wszystkim cieszę się z tego, że jesteśmy wolni. Nie pozwólmy umrzeć historii, nawet tej, która się jeszcze nie wydarzyła, bądź dzieje się w tej chwili. 
A w geopolitycznych kuluarach ostatnio mówi się dużo o Królewcu. Czy powinien należeć do Polski, Niemiec, a może powinien stać się niepodległą republiką bałtycką? Sam jak byłem w Królewcu dyskutowałem o tym, że mógłby być jak Zgorzelec i lewobrzeżna część miasta byłaby polska, a prawobrzeżna - litewska (bardziej był to żartobliwy ton, a nie moje oficjalne stanowisko). Ofensywa ukraińska pod Kurskiem tworzy pole do popisu, ale osobiście wolałbym wariant niepodległej republiki. 

czwartek, 15 sierpnia 2024

Gay space na Wiśle

Wyszedłem „slay gurl” 
Wybraliśmy się dzisiaj nad Wisłę w Krakowie (przyjechałem w poniedziałkowy wieczór) i myślałem szczerze, że dostanę udaru cieplnego. Ponad 30 stopni. Chciałem zobaczyć nową queerową miejscówkę na mapie miasta, a mowa tu o Slay Space mieszczącym się na statku na Kazimierzu. Zjadłem tęczową pizzę i napiłem się chłodnego drineczka i odpocząłem trochę od codzienności. Wszystko tam zdominowane jest przez różowy kolor i typowe slangowe słownictwo, a także przez drag queens. Miejsce jest świetne! Jutro odbywa się tam impreza „brat summer” i zastanawiam się czy się tam nie wybrać. Czasy się zmieniają, a z nimi również trendy. Cofnąłem się w czasie o 10 lat, kiedy to ekscytowałem się m.in. challenge’ami (dzisiaj z pewnością przydałby mi się Ice Bucket Challenge).

Walczę dziś z nostalgicznym nastrojem i z infodumpingiem. 
Muszę przyznać, że wzięło mnie ostatnio na nostalgię i tęsknię za internetem, jak i trochę życiem codziennym z lat 2012-14 (chociaż może jest to bardziej tęsknota za dziecięco-nastoletnią beztroską), bo wtedy ten świat zdawał się być bardziej kolorowy. Marzyłem chociażby o byciu „hipsterem”. Wspominałem też oglądanie u babci w telewizji teledysków do różnych piosenek, które wówczas królowały (jak Hideaway Kieszy, albo Mamma mia Eleny), albo o tym jak kupowałem co tydzień czasopismo Bravo i siedziałem (oprócz Facebooka i raczkującego Instagrama) chociażby na ask.fm, gdzie odpowiadałem na pytania od znajomych ze szkoły. Oglądałem seriale takie jak Rozpalić Cleveland (przy okazji dowiedziałem się dziś, że w angielskim dubbingu Wendie Malick podkładała głos Beatrice Horseman w Bojacku Horsemanie), albo Dwie Spłukane Dziewczyny
Zdjęcie sprzed dziesięciu lat, znalezione na moim pierwszym blogu. 
Muszę przyznać, że fascynuje mnie to, że wówczas nie potrafiłem odbierać innych kultur (czego w sumie oczekiwać od czternastolatka). Ostatnio mam obsesję na punkcie obcokrajowców uczących się polskiego, albo odnośnie tego jak wygląda codzienność w USA, a w Europie. Szok kulturowy, ale przedstawiony w humorystyczny sposób. Żyłem wtedy taką wyidealizowaną rzeczywistością i chciałem mieszkać w Stanach. Po kilku latach mi przeszło. Dziś jak widzę jak odbierana jest m.in. Polska przez zagranicznych odbiorców, to w sumie cieszę się, że to wszystko idzie do przodu. Niektórzy narzekają chociażby na to, że Małopolska jest zalana przez turystów z Bliskiego Wschodu, zwłaszcza Zakopane (link), ale przecież chyba oto chodzi, żeby ludzie z innych krajów zostawiali u nas pieniądze w branży turystycznej, nieprawdaż? 
Zabawne, że o mojej codzienności z tamtych czasów czytam obecnie nawet w literaturze naukowej, a także w nostalgicznym tonie w brukowcach (tutaj przykład, jestem w absolutnym szoku, że to wszystko stało się „tak dawno”). W szczególności śmieszą mnie „analizy” o „irytującej pomarańczy”, albo o memach, które dominowały (jak ja kochałem Me Gusta). Nie mogę się nadziwić temu jak dekada we współczesności potrafi wywrócić kulturę do góry nogami. Zastanawiam się jak będzie wyglądał ten rok z perspektywy 2034?
Ostatnio na YouTube (przynajmniej u mnie) królują stworzone przez fanów Totalnej Porażki serie. Od ponad roku śledzę Disventure Camp i nie mogę się nadziwić, że wygląda to tak profesjonalnie, jakby stworzyli to sami twórcy Wyspy Totalnej Porażki. Szok mnie ogarnia, że od pierwszego obejrzanego przeze mnie odcinka minęło prawie szesnaście lat, a nasz fanbase wciąż się trzyma. 

niedziela, 11 sierpnia 2024

Dookoła Łęcznej

Za szpitalem w Łęcznej znajduje się ogromny las i łąka, a także zakola rzeki Wieprz. Część z tych terenów widziałem już jakiś czas temu, ale nigdy nie widziałem Wieprza z tej strony miasta (przypomnę, że mieszkam praktycznie nad nim). Zagłębiłem się w bogatą roślinność, a także szedłem lasem. Po raz pierwszy w życiu, mimo że mieszkam w Łęcznej od 19 lat. 
Mijałem kilku spacerowiczów. A ja jestem w szoku, że nigdy tu nie byłem, a miejsce nie jest jakoś oddalone od mojego domu. 
Mała sesja w trawie i cała trasa, którą przeszedłem na mapie :)

sobota, 10 sierpnia 2024

Powody do zmartwień

Wczoraj pojechaliśmy z mamą do restauracji, aby uczcić jej 55. urodziny. Cały dzień spędziliśmy w super atmosferze. Podczas posiłku mama stwierdziła, że muszę lubić takie wypady, albowiem tak powinna wyglądać codzienność nowoczesnego człowieka jakim chcę być. Jednak ostatnio zaczynam gubić się w środku i zaczynam tracić zmysły. Nie robię z siebie „wariata”, jednakowoż coś mi siedzi w głowie i nie chce wyjść i odpuścić. Muszę rozwiązywać problemy, które same się w niej pojawiają. Być może jest to jakiś sposób na walkę z nudą. Nie umiem tego w prosty sposób wytłumaczyć. Chwyciłem za moją książkę, albowiem musiałem się upewnić, czy o podobnych przemyśleniach już nie wspominałem. I tak znalazłem fragment, który napisałem gdzieś w połowie czerwca. 
Jak raz na jakiś czas pozwalałem sobie na to, aby pogrążyć się w czymś przyjemnym, przychodziły do mnie wyrzuty sumienia, ponieważ nic nie robię. Nie szukam skandali do opisania na blogu, nie idę pospacerować po mieście, albo nie uczę się niczego pożytecznego. Lubiłem rysować zmyślone mapy, wytyczać granice, tworzyć nowe miasta. Bałem się komukolwiek to pokazać, bo nie było w tym nic produktywnego. Gry w które grałem były symulatorami — tworzyłem lepszą wersję siebie z normalnym życiem, w innej grze budowałem miasto — metropolię, a w jeszcze innej byłem dyktatorem małego wyspiarskiego państwa, lecz sumienie nie pozwalało mi na fałszowanie wyborów, więc tworzyłem utopię, byle je wygrywać i wyobrażać siebie jako dobrego przywódcę. Życie było trochę jak taka gra, w której każde ważne wydarzenie było odblokowanym osiągnięciem pojawiającym się w rogu ekranu. Z tego też powodu byłem uzależniony od nagród sportowych na moim zegarku. Bicie rekordów, dawanie z siebie dwieście procent, zaliczanie nowych dyscyplin. Wszystko po to, by na ekranie wyświetlały mi się cyfrowe medale. Byłem także „kolekcjonerem” wspomnień. Mój umysł był jak półka z gratami. W chwilach dyskomfortu psychicznego uspokajałem się, wyobrażając sobie ile państw odwiedziłem, ile wyświetleń i wpisów mam na blogu, czy o tym, że mam paszport, mogę go dotknąć, przekartkować, położyć się spać, trzymając go w szufladzie obok łóżka.
I teraz właśnie ta półka jest rozwalona i od kilku dni szukam „aranżacji”, która pozwoli mi na poczucie się lepiej. Spokój potrwa tak kilka dni/tygodni, półka rozwali się znowu i będę musiał ją znów poukładać. Ze wstydem poprosiłem o pomoc, bo musiałem wiedzieć dlaczego mam te dziwne fiksacje, które towarzyszą mi od lat, a jednak staram się je usunąć z pamięci. Dlaczego te głupie sprawy tak poprawiają mi nastrój i myślenie o nich mnie „naprawia”? Dlaczego trzymając w rękach mój paszport, myśląc o liczbie odwiedzonych państw czuję się lepiej? Dlaczego patrząc na archiwum bloga (pasek po prawej stronie z latami i miesiącami), przeglądając przy okazji losowe wpisy i sprawdzając ile takowych tu łącznie jest (tak, robię to często, czasami raz na kilka dni, tygodni, miesięcy… czasami co kilka godzin, i tak od dziewięciu lat) mój mózg się uspokaja, lecz jednocześnie chce to wszystko podać dalej? Dlaczego, gdy czasem (całe szczęście, że nie zawsze) scrolluję w socialach, nie mogę skupić się na samej przyjemności, tylko myślę o tym, by jakoś to uwiecznić, przeanalizować, pomyśleć o tym, czy jest to zdjęcie/film/komentarz, który w jakiś sposób zapisze się na kartach historii Internetu? Czy w ogóle fenomeny internetowe są badane przez zwykłych śmiertelników? Czy ktoś głowi się nad ich genezą? 
W odpowiedzi dostałem, że mój mózg jest mocno analityczny i ceni sobie informacje, które zdobywa i rozpracowuje je jak może pod każdym kątem. Nie potrafię bez tego żyć. To bywa męczące, lecz myślę o sobie (nieskromnie, niestety) jak o kronikarzu, który pomaga przyszłym pokoleniom w zdobywaniu wiedzy o czasach mi współczesnych. W końcu wiele rzeczy archiwizuję (albo przeglądam i edytuję Wikipedię), jak już zresztą wspomniałem w „neuroatypowym manifeście” z końca lipca. Staram się od marca o diagnozę lekarską, ale nikt na razie nie jest w stanie mi pomóc. Najważniejsze jest jednak, że mam przy sobie ludzi, którzy pozwalają mi „zejść na ziemię” i mniej się tym wszystkim przejmować. 
Moja ziemska wędrówka to stos zapisków cyfrowo-papierowych i analiz nad każdym aspektem codzienności. Przeplatanie idei z przyziemnymi scenami, które w moim odczuciu raz były chaosem, raz spójną całością. 

czwartek, 8 sierpnia 2024

Międzynarodowy Dzień Kota

Dzisiejsza mała sesja z Dolores. Wczoraj przed finałem wspinaczki sportowej kobiet napisałem, że jeśli Ola Mirosław zdobędzie złoto, to moja kotka dostanie na drugie imię Mirosław. No i oficjalnie można rzec, że trzymam w rękach Dolores Mirosław! Wczorajszy dzień na Igrzyskach był zdecydowanie nasz. Wpierw złoto i brąz Mirosław i Kałuckiej, później nasi siatkarze zakwalifikowali się do finału igrzysk po raz drugi w historii, Kaczmarek i Andrejczyk awansowały w swoich dyscyplinach do finału z najlepszymi wynikami w swoich grupach, a na sam koniec Julia Szeremeta zakwalifikowała się do finału w boksie kobiet.
Jutro moja mama wraca do domu na urodziny i kupiliśmy jej kilka prezentów. Przedwczoraj po raz pierwszy w życiu piekłem ciasto (kakaowe) i wyszło bardzo dobre, lecz cienkie jak naleśnik, bo użyłem za dużej blachy. Dziś upiekłem je kolejny raz. Tym razem się udało! Przepis jest bardzo prosty. Wystarczy na jedną szklankę kakao dodać dwie szklanki cukru i dwie szklanki mąki, wymieszać z ośmioma jajkami aż zrobi się z tego jednolita masa. Uprzednio należy rozgrzać piekarnik do 180 stopni i piec około pół godziny, sprawdzając przy okazji czy ciasto wciąż jest „mokre” w środku.

Moja głowa ostatnio znalazła sobie sposób by mnie podręczyć. Siedzę bowiem w internecie i odnoszę wrażenie, że nie robię wystarczająco dużo. Podobne myśli, o dziwo, napisałem w mojej książce. Cytuję:
Wszechobecny niepokój, który od zawsze stał gdzieś z tyłu głowy, pilnował, abym ciągle się nad czymś zastanawiał. Wychodziłem na spacery, by go nieco zmęczyć. Na siłowni dusiłem go bólem mięśni. Odmóżdżałem się bezsensownymi papkami o celebrytach, aby choć na moment poczuć mniejszy ciężar w środku, lecz nie umiałem tego zdzierżyć, więc znowu zabierałem się za czytanie czegokolwiek co mi wpadnie w ręce. Lepiej mi szło oglądanie krótkich filmików, od tajemnic kosmosu, po szycie sukienek i na wyzwaniach siłowych kończąc. Chciałem być poniekąd tacy jak oni — królowie życia z ładnymi ciałami, dobrym kontentem i milionami fanów. Przewijałem różne profile inspirując się zdjęciami i wyobrażając sobie nowoczesny styl życia, który sobie uroiłem obserwując tzw. „instagays”, modelów i modelki oraz różnych influencerów. Sam chciałbym mieć ten „wpływ”, aby czynić coś dobrego i promować muzea, zdobycze techniki, piękne miejsca i ich historię, ale także pokazując codzienne życie.

Pod koniec października mam wizytę u neurologa. Od marca próbuje uzyskać diagnozę, czy mam ADHD. 

wtorek, 6 sierpnia 2024

Szybkie smaki

Poczułem się dziś o połowę młodszy. Brat zabrał mnie do otwartego prawie tydzień temu nowego McDonalda w Łęcznej. Pamiętam jak za dzieciaka zabierał mnie w różne miejsca, a to do restauracji, a to do muzeów, czy innych festiwali. Dlatego też ucieszyło mnie takie małe wyjście. Oprócz tego udaliśmy się do kilku pasaży handlowych, które w Łęcznej są od niedawna (dużo się w okolicy zmienia, moim zdaniem na plus). Kupiłem w końcu ramkę na zdjęcia i oprawiłem nią mój certyfikat za wolontariat w Miercurea-Ciuc (tak, pół roku po jego zakończeniu, mam zapłon). 
Mała „gablotka” osiągnięć, którą przygotowałem na biurku.
Kupiliśmy także kocimiętkę dla Dolores i tak sobie leży.

poniedziałek, 5 sierpnia 2024

Pomniejsze momenty

Zdjęcia wczorajszej drogi powrotnej i Dolores chowającej się przed dzisiejszą burzą

Wróciłem wczoraj do domu. Poszczęściło mi się i mogłem po trzynastej wrócić samochodem bezpośrednio do Łęcznej zamiast liczyć na podwózkę do Werbkowic na pociąg do Lublina o szóstej nad ranem (pomyślałem przy okazji, że linia kolejowa z Zawady do Hrubieszowa powinna otworzyć większość zamkniętych przystanków, np. w Metelinie, bądź Miączynie i przywrócić połączenia lokalne; piszę petycję do sejmiku w tej sprawie). Kilka minut po piętnastej byłem już u siebie. Zmagania olimpijskie wciąż trwają, ale są bliżej końca niż dalej. Wczoraj oglądaliśmy z bratem finał rzutu młotem mężczyzn i naszym medalistom z Tokio niestety nie poszło. Wzbudza to pewne dyskusje na temat stanu polskiego sportu. Jak na razie klasyfikujemy się w okolicach pięćdziesiątego miejsca. Jeśli nie zdobędziemy złotego medalu, będą to nasze najgorsze igrzyska od 1948 roku, co mnie nieco przeraża. 
Dzisiaj Aleksandra Mirosław z Lublina dała czadu i dwukrotnie pobiła rekord świata, który wcześniej należał do niej samej. Jest naszą nadzieją! Siatkarze nas zaskoczyli i po raz pierwszy od 1980 roku zagrają w półfinale igrzysk po zwycięstwie ze Słowenią 3-1. Mamy szansę na drugi w historii medal olimpijski w siatkówce (jedyny medal jaki mamy to złoto w 1976 roku) oraz pierwszy medal w sporcie zespołowym od 1992 roku (srebro w piłce nożnej). 
Miło też widzieć, że wśród popularnych memów dotyczących igrzysk, poza turecką, absolutną gwiazdą Yusufem Dikeçem, furorę w sieci robi nasza bomba - Ewa Swoboda. Szczerze ją uwielbiam za jej temperament i pozytywność. Ogromną szkoda, że zabrakło jej jednej setnej sekundy, by znaleźć się w finale w biegu na sto metrów. 

A z takich nieco innych wieści, o mojej petycji odnośnie zazielenienia Rynku II w Łęcznej napisał Dziennik Wschodni.

piątek, 2 sierpnia 2024

Wioskowy

Tak bardzo podoba mi się to poniedziałkowe zdjęcie!
W niedzielę wracam z wyjazdu na wieś. Wiele ciekawych rzeczy przez ten tydzień się działo. Przeszedłem między innymi trzy świetne gry na PlayStation 5 (pierwszy raz grałem na tej konsoli) - Detroit: Become Human (w moim zakończeniu androidy rozwaliły miasto), Heavy Rain (troje z czworga granych przeze mnie bohaterów zginęło, a sama gra mi zryła mózg) oraz Until Dawn (wszyscy oprócz Mike’a i Matta zginęli, a plot twisty mnie zszokowały). Uwielbiam gry, gdzie podejmowane w jej trakcie decyzje mają wpływ na zakończenie! 
Często spacerowałem, fotografowałem, podziwiałem nocne niebo, które w przeciwieństwie do tego w mieście wyglądało spektakularnie, a także bawiłem się ze zwierzakami, bo ostatnio zrobił się tam istny Zwierzogród! Stadko malutkich kociaków i trzy psy, z czego dwa mi znane i jeden „nowy”. 
Oglądanie igrzysk wzbudzało wiele emocji. We wtorek myślałem, że serce mi siądzie jak oglądałem mecz szermierki i walkę Polek z Chinkami o brązowy medal! Wczoraj Iga Świątek przegrała mecz półfinałowy, ale dzisiaj odbiła i zdobyła brąz. 
Samotne drzewko upatrzone na polu we wtorek, a wczoraj uchwyciłem siebie ze słońcem jakby było moją aureolą :)
Babcia była dziś na targu i kupiła mi ten zestaw - buty, spodnie i koszulkę! Czuję się w nich czadowo!