sobota, 17 sierpnia 2024

W Płaszowie

Ostatnie wieczory spędzam na oglądaniu filmów, w czwartek obejrzałem oscarową „Anatomię Upadku” (fenomenalny i wciągający, zwłaszcza sceny w sądzie), a wczoraj „Miasto 44”. Ten drugi film zachęcił mnie również do wybrania się na teren byłego obozu koncentracyjnego w Płaszowie. Historia II Wojny Światowej zawsze dotyka mnie głęboko. Płynie we mnie wtedy taka bezsilność i ubolewanie nad okrucieństwem i nienawiścią. Nie jestem w stanie zrozumieć sensu żadnej z wojen. Podchodzę nieraz do takich tematów emocjonalnie i raptownie, albowiem chciałbym widzieć w świecie sprawiedliwość. 
Park jest piękny, przestronny. Na pierwszy rzut oka nie widać jakie okropne rzeczy w nim się wydarzyły. Na wielu ścieżkach znaleźć mogliśmy tabliczki z informacjami, co w danym miejscu kiedyś się znajdowało, a także relacje byłych więźniów, którzy opowiadali o swoich dramatycznych wspomnieniach. Przemówił do mnie zwłaszcza powyższy Pomnik Ofiar Faszyzmu. 
Na sam koniec. Kocham Polskę i cieszę się z tego jak po tylu latach niewoli, wciąż trzymamy się na nogach i jesteśmy silniejsi niż kiedykolwiek. Lecz przede wszystkim cieszę się z tego, że jesteśmy wolni. Nie pozwólmy umrzeć historii, nawet tej, która się jeszcze nie wydarzyła, bądź dzieje się w tej chwili. 
A w geopolitycznych kuluarach ostatnio mówi się dużo o Królewcu. Czy powinien należeć do Polski, Niemiec, a może powinien stać się niepodległą republiką bałtycką? Sam jak byłem w Królewcu dyskutowałem o tym, że mógłby być jak Zgorzelec i lewobrzeżna część miasta byłaby polska, a prawobrzeżna - litewska (bardziej był to żartobliwy ton, a nie moje oficjalne stanowisko). Ofensywa ukraińska pod Kurskiem tworzy pole do popisu, ale osobiście wolałbym wariant niepodległej republiki. 

Brak komentarzy: