Wróciłem z Warszawy wczoraj, wczesnym południem i cały dzień był jakoś taki nijaki. Głównie za sprawą pogody. Pochmurno, bez życia, bez smaku. Przytłaczać mógł też brak odpowiedniej ilości snu, ponieważ dzisiaj wstałem tuż przed dwunastą, ale przynajmniej wypoczęty. Właśnie teraz wracam z treningu.
Cieszę się, że w piątkową noc poznałem tak wiele fantastycznych osób. Fajnie jest być sobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz