niedziela, 14 października 2018

Śląska wycieczka

Na sam początek, panda w swoim naturalnym środowisku. Zdjęcie z wieczora przed wyjazdem.
Pojechaliśmy wczoraj do Gliwic, do wujka, ponieważ dzisiaj mieliśmy w Katowicach dyktando.
Udało mi się trafić do Dziennika Zachodniego i udzielić krótkiego wywiadu. Powiedziałem m.in. że tegoroczne dyktando z pewnością było łatwiejsze niż to sprzed dwóch lat. Ja to mam szczęście do takich rzeczy :)
 Zdjęcia z wnętrza katowickiego centrum kultury.
Po samym dyktandzie Jasiek z tatą poszli do Muzeum Śląskiego, ja z mamą mieliśmy godzinkę wolnego czasu. Połaziłem trochę szperając po ulicach miasta. Uwielbiam tutejszy styl architektoniczny, i że wszystko jest tutaj zwarte. Wróciłem potem do muzeum i wypiłem kawę za dychę w kawiarni. Ceny standard. Czekałem potem na brata i tatę jak wrócą ze zwiedzania, a potem wybraliśmy się na zewnątrz. Na zdjęciu po prawej widzicie szyb, na który weszliśmy razem z bratem (wjechaliśmy windą z grupą niemieckich turystów).
Szyb ma 40 metrów wysokości i zbudowano go w latach 20. XX wieku. Widok z niego jest po prostu nieziemski. Zapomniałem kompletnie, że mam lęk wysokości, znowu wydawało mi się, że budowla się trzęsie i się zaraz zawali, ale to tylko lekki objaw. Przecież jak miałem 9 lat to byłem na Wieży Eiffela i jakoś się nie bałem, więc co to tam dla mnie 40 metrów :)
Do domu dojechaliśmy ok. 20:30, z Katowic wyjechaliśmy po 13. Błądziliśmy trochę w Kraśniku. Strasznie chaotycznie zabudowane miasto. Poza tym, to dwukrotnie zaliczyliśmy Autostradę A4, mijaliśmy m.in. Kraków, Tarnów, Dębicę i miasta konurbacji górnośląskiej.
PS
Pogoda nam dopisała, 20 stopni jak na październik to bardzo dużo. Ja byłem ubrany w kurteczkę, wówczas gdy niektórzy szli w krótkich spodenkach i podkoszulkach, nie żebym narzekał, ale w sumie mogłem się lżej ubrać ;)

Brak komentarzy: