czwartek, 5 grudnia 2019

Myśl o Stanach Zjednoczonych Europy

Ostatnio zacząłem rozmyślać na temat powstania paneuropejskiego superpaństwa, które liczyłoby się znacznie bardziej na arenie międzynarodowej. Chodzi mi o połączenie państw członkowskich UE w jednego, najważniejszego uczestnika stosunków międzynarodowych. Jeśli chodzi o federalizację, to początkowo widać coraz większą chęć wśród większości tychże państw.
Widzę w tej idei zarówno pozytywne, jak i negatywne aspekty.
Wiele znanych osobistości, m.in. Napoleon Bonaparte, czy Victor Hugo mówiło o Stanach Zjednoczonych Europy. Ten pierwszy zresztą mówił o tym następująco:
A zatem dla Europy podzielonej pomiędzy narodowości swobodnie tworzone oraz wolnej wewnętrznie, osiągnięcie pokoju między państwami byłoby łatwiejsze i mogłyby wówczas powstać Stany Zjednoczone Europy
O jednej Europie marzył także Winston Churchill, który odważnie stwierdził, że będzie ona źródłem radości i życia wartego przeżycia dla setek milionów osób.
Wyobraźmy sobie, że w obrębie jednego obszaru mamy mnóstwo rozwiniętych i rozwijających się uczestników międzynarodowego życia społecznego i gospodarczego. Dzisiaj mamy okazję być świadkami tego jak bezproblemowo przekraczamy granice państw (jak np. polsko-niemiecką), a coraz więcej członków UE ma jedną, wspólną, silną i stabilną walutę.
Euro zapewnia nam znaczną poprawę stabilności gospodarczej, a jednocześnie pozytywnie wpływa na wzrost gospodarczy i pokazuje jaki Europa ma udział w światowej ekonomii.
Większość państw z najwyższymi wskaźnikami rozwoju społecznego leży w Europie, ale niekoniecznie na terenie Unii. Scalenie wysoko rozwiniętych aktorów stosunków międzynarodowych w jedną komórkę przyniosłoby wiele pozytywnych efektów dla społeczeństw ich zamieszkujących.
Doskonałym przykładem jest Estonia - państwo wysokozaawansowane, możliwe, że najbardziej ze wszystkich byłych leżących w bloku wschodnim. W czym stanowią wzór? W cyfryzacji. W Estonii dostęp do internetu jest prawem człowieka wpisanym do konstytucji. Rozwinięta e-administracja przyczynia się do ułatwienia życia w wielu aspektach, takich jak założenie firmy, elektroniczne recepty, czy głosowanie w wyborach. Głos w wyborach oddany przez internet sprawia, że dodatkowo rośnie nam frekwencja, co zachęca ludzi do uczestniczenia w życiu politycznym.
Nie tylko Estonia jest tutaj doskonała. Każde państwo członkowskie ma swój własny potencjał.
Do tego dochodzą kwestie wspólnego podejścia do redukcji nierówności ekonomicznych, które nadal panują między dawnym blokiem wschodnim, a "zachodem", oraz wspólną polityką odnośnie klimatu m.in. poprzez zakończenie ery plastiku od 2021 roku. Łatwiej będzie wesprzeć działania na rzecz ochrony środowiska, gdy do dyskusji wchodzi mocarstwo, które najwięcej działa w tej kwestii.
Niemniej jednak wizja jednej Europy jest na dzień dzisiejszy zanadto utopijna. Nie sądzę byśmy byli na takim etapie rozwoju myśli kosmopolitycznej.
Przede wszystkim pozostaje nam część państw sceptyczna do takiej koncepcji.

Podsumowując, Zjednoczona Europa jako państwo jest ideą realną, ale nie na dzisiejsze czasy. Wzbudza to w ludziach jeszcze zbyt wielką niechęć. Niemniej jednak warto liczyć na rozwój sytuacji w tym kierunku.
Stanowimy wzór dla świata odnośnie edukacji, rozwoju technologii, nowoczesnej kultury i o dostępie do niej, demokracji, wolności i obrony praw jednostki. Wspólnie jesteśmy w stanie więcej.
Źródła:
1 2 3 4 5 6 7 8

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jestem z całych sił za Stanami Zjednoczonymi Europy! Dzięki, Hubercie, za tekst!!! Tomasz Kitliński

Anonimowy pisze...

Szczęście, że ludy Europy coraz bardziej wracają do swoich korzeni i czerpią garściami z wartości narodowych. Bezideowy i bezksztaltny federalizm nie ma szans w Europie bo wolne narody nigdy nie oddadzą swej suwerenności.

Anonimowy pisze...

O jednym ponadeuropejskim państwie marzył również niejaki Adolf H. slynny akwarelysta z Austrii.

Michal_de_Beer pisze...

Europa jako jednolite państwo nie powstanie. Dlaczego?
1. Sprzeczne. rozbieżne kluczowe interesy między poszczególnymi krajami. Rozbieżne interesy ma Francja z Polską (oni: Russia in USA out, my odwrotnie), bogata północ z biednym południem (jedna waluta pompująca bogactwo z południa na północ bez równoważnych transferów kapitałowych z północy na południe) itd.
2. Jedność europejska w obecnej sytuacji oznacza dominację Niemiec, które jako jedyne mają siłę gospodarczą by stać się ośrodkiem dowodzenia. Czy jesteśmy gotowi psychologicznie, gospodarczo, strategicznie na pax Germanica? My, czyli wszystkie inne kraje UE poza małymi sąsiadami Niemiec, które już się z tym pogodziły? Czy jesteśmy gotowi na trwały status podwykonawcy dla gospodarki potężnego sąsiada? Ma to duże plusy - stabilność, trwałe związanie z Niemcami, co praktycznie wykluczy poważne konflikty poprzez podporządkowanie się ich interesom itd, ale z drugiej strony oznacza pożegnanie z jakąkolwiek przyszłą samodzielnością polityczną i gospodarczą oraz z dążeniem do dogonienia Niemiec w poziomie życia, bo peryferie zawsze są biedniejsze, bo to do centrum dalej będą wyjeżdżać ludzie i budować bogactwo Berlina, Monachium czy Magdeburga zamiast Warszawy, Radomia czy Białegostoku.
3. By zaistniało europejskie państwo, musi najpierw zaistnieć europejski naród - nawet nie w sensie etnicznym, ale politycznym. Obecnie - w chwilach próby - każdy ciągnie do siebie, bo tożsamość europejska nie istnieje, elity polityczne są nadal elitami francuskimi, niemieckimi, polskimi czy bułgarskimi, a nie europejskimi.
4. Wbrew temu, co pisze autor, zjednoczona Europa nie byłaby prostą sumą potencjałów jej części składowych. Zjednoczenie ma wtedy sens, gdy daje wartość dodaną wszystkim uczestnikom takiego procesu. Patrząc na przebieg integracji europejskiej po 1991 r. (Maastricht) widać, że największe korzyści przyniosła ona krajom najbogatszym, o najsprawniejszej administracji dając dźwignię do dalszego wzrostu ich potęgi i rosnącej przewagi nad pozostałymi krajami. O sukcesie mogą też mówić kraje pokomunistyczne, które dostały dostęp do wspólnego rynku i kapitałów na szybką modernizację, jednak kosztem utraty samodzielności gospodarczej i - co za tym idzie - także samodzielności politycznej. Porażką za to okazał się ten model integracji w przypadku krajów śródziemnomorskich i w jakimś sensie Francji, które z jednej strony nie potrafiły się zmodernizować dostatecznie szybko, a z drugiej najbardziej straciły na wprowadzeniu euro. Osobnym przypadkiem jest Zjednoczone Królestwo, które było zbyt silne, by zgodzić się na podporządkowanie interesom centrum, a jednocześnie zbyt słabe, by wymusić na tandemie francusko - niemieckim respektowanie swoich dążeń. W efekcie mamy brexit.
Itd... itp...