poniedziałek, 1 kwietnia 2024

Poleski Park Narodowy

Mama zabrała nas dzisiaj do Poleskiego Parku Narodowego! Na samym początku spaceru, usłyszałem drobny szmer i moje oczy ujrzały malutką żabę, która chciała przejść z jednej strony ścieżki na drugą. Żartobliwie poprosiłem ją by się zatrzymała i ta przystanęła na moment, jakby mnie zrozumiała i pozwoliła zrobić sobie zdjęcie. Mama cały czas mówiła o kaczeńcach nad wodą, o tym jak pięknie błyszczą i mają grube liście. Często po drodze mijaliśmy bagna, do których wpadały powalone konary drzew.


Na ścieżce przyrodniczej „Dąb Dominik” wędrowaliśmy również po kładce pod którą znajdowało się torfowisko. Przekroczyliśmy granicę lasu, kierując się w stronę jeziora Moszne. Ujrzeć mogliśmy karłowate sosny i rosiczki, które rosły na ogromnej powierzchni. Zza barierki spoglądaliśmy na malutkie jaszczurki zamierające na kępkach mchu. Na samym końcu czekał nas lekko chwiejący się pomost z widokiem na całe jezioro. Obok nas płynęły dwa łabędzie, które upiększały kadr w aparacie.


Kierując się z powrotem do parkingu skręciliśmy w stronę wsi Jamniki, przemieszczając się po kolejnej kładce. Zagęszczenie smukłych drzew tworzyły nad nami parasol ochronny przed grzejącym słońcem. Obok tychże rosły także tzw. bagna zwyczajne, które kiedyś służyły za ochronę przed molami. Te jednak jeszcze nie zakwitły. Tabliczki informowały nas, że jeśli nam się poszczęści to możemy usłyszeć żurawi klangor, albo spotkać wygrzewające się na kolejnym torfowisku zaskrońce, albo jadowite żmije zygzakowate. Mogliśmy na chwilę przysiąść i w ciszy słuchać ptasiego świergotu, jednak nie były to żurawie. Przemieszczając się coraz dalej, mijaliśmy torfianki - oczka wodne w głębi lasu. Drewniana ścieżka czasami prowadziła przez ich sam środek. Usłyszałem krzyk mamy, połączony z ekscytacją, a mój brat chwycił natychmiastowo za aparat. Znajdowałem się w lekkiej oddali, bo polowałem na żółwie błotne. Gdy podbiegłem do nich truchtem, zobaczyłem dwa zaskrońce pływające w wodzie. Próbowały wydostać się na stałe podłoże. Udało mi się jednego z nich uchwycić, ale w nie najlepszej jakości, ponieważ te uciekały przed moim obiektywem. Niemniej jednak ucieszyłem się, że udało mi się sfotografować kolejnych mieszkańców parku.

Wróciliśmy do samochodu, lecz to jeszcze nie był koniec wycieczki. Podjechaliśmy samochodem pod kolejną ze ścieżek przyrodniczych - „Obóz Powstańczy”. Kolejne kładki prowadzące przez mokradła, które wprawiły mnie w jeszcze większy zachwyt, bo kojarzyły mi się z lasem deszczowym. Pomyślałem przez chwilę o dzikim wyzwoleniu i o zjednoczeniu się z naturą. Tak bardzo to miejsce było wspaniałe, a znajduje się mniej niż godzinę drogi od mojego domu. Mogę tylko dziękować losowi za to, że Lubelszczyzna jest moim miejscem na ziemi. Przynajmniej pod względem walorów przyrodniczych. 

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Wonderful place

Anonimowy pisze...

Wow, this place definitely look like Congaree National Park in South Carolina! Very cool photos and great text!

PoProstuKonrad pisze...

https://youtu.be/HLgE0Ayl5Hc?si=9iSyp8OERU7koed4