W środę byłem z kumplem na Nowej Hucie, by odnieść dwie torby książek do specjalnej półeczki. Próbowaliśmy przy tym langosza obok NCK. Przypomniało mi się jak często jadłem je w Rumunii. Były zawsze tłuste, ale mocno sycące i przepyszne.
Moje langosze w Prajdzie (po lewej) i w Sighișoarze (po prawej).W przypływie całej tej nostalgii zrobiłem kolaż z 36 nieopublikowanych na blogu zdjęć z wolontariatu w Rumunii. To był wspaniały czas, pełen nowych znajomości. Tęsknię za wspólnymi wypadami, za przyjemną (choć nierzadko stresującą) pracą z dziećmi i ludźmi, z którymi super się spędzało czas. Szkoda, że taką przygodę można spędzić tylko raz w życiu (choć wolontariaty grupowe, z krótszymi terminami, dostępne są do trzydziestki, niestety tydzień temu nie podołałem).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz