piątek, 7 czerwca 2019

Nostalgicznie o życiu

Nie ma to jak czerwiec, nie ma to jak, prawie że lato. Jest sobie wieczór, wracam z treningu na siłowni wraz z przyjemnym podmuchem wiatru przed twarzą. Potem o dwudziestej pierwszej wychodzę na spacer ze znajomymi i, mimo że na dworze już jest ciemno, to delikatne ciepło sprawia, że można wyjść na dwór w koszulce z krótkim rękawem i nadal czuć, że nastał ten przyjemny okres w roku. Zapalają się wszelakie światła uliczne, z okien bloków pada blask i czuję jak mózg wytwarza swoiste, osobliwe retrospekcje i wspomnienia. Jak to było kiedyś. Oglądam ostatnio seriale z dzieciństwa i taka przysłowiowa łezka mi się w oku kręci, chociaż tak naprawdę nie ronię ani jednej. Przypomina mi o tym dobitnie Internet. Czytam, oglądam różne informacje, albo wspomnienia internautów na temat seriali i kreskówek, które sam jako mały brzdąc, a nawet jako nastolatek w gimnazjum, oglądałem (Fineasz i Ferb, Młodzi Tytani, czy seria Totalna Porażka, tego zebrało się naprawdę wiele, ale na ten czas wspominam te ze względu na to, że one mi się przypominają z rozrzewnieniem).
Jestem teraz sam w domu, włączony mam Spotify, słucham ulubionych piosenek i myślę. Za oknem ciemno. Zrobiłem sobie kawę zbożową z mlekiem, bo tylko z nim piję jakąkolwiek kawę. Po czym analizuję mój żywot, naprawdę krótki, a jednak na tyle długi by wspominać. Lato. Co się robiło latem? Bawiło się. Jeździłem co roku do babci na wieś, gdzie można było pospacerować, zarówno nocą, jak i dniem, chociaż słońce dawało nieraz popalić i parzyło skórę. Myślę o ogniskach w sadzie, myślę o tych wszystkich zabawach, na które jestem już za stary. Naprawdę to wszystko szybko minęło, a tak naprawdę życie się niedawno zaczęło. Już podczas spaceru o tym myślałem, ale teraz sam, będąc w ciemnym domu z jedynym źródłem światła w postaci matrycy mojego laptopa, naprawdę mam czas i energię by spisać to tutaj. Ogarnia mnie taka pozytywna energia, bo to było naprawdę cudne. Patrzę na świat z 2006 i ten z 2019. 13 lat, a tyle zmian. Dzisiejsze dni są lepsze niż te sprzed kilkunastu lat. Niemniej jednak myślę także przykładowo o 2014. To był taki przejściowy rok. Ostatni, o którym myślę dzisiaj i uważam go za dawne dzieje. O 2015 nie mam takich przemyśleń. Jakaś dziwna bariera, granica, utworzona w mojej głowie. Zupełnie inny ja. Żyłem życiem wesołym, jak dzisiaj, ale to była inna wesołość. Nie potrafię porównać radości czternastolatka, do dziewiętnastolatka. Może wtedy byłem szczęśliwy tak po prostu, a teraz jestem szczęśliwy bo cały czas do tego dochodzę. Nie wiem czemu, ale w 2014 byłem najbardziej obyty z muzyką współczesną. Najnowsze hity teraz jakoś bardziej mnie omijają, kilka znam, ale jak patrzę na siebie wtedy to zupełnie inny ja byłem. Taki ogarnięty ekscytacją współczesnością, zelektryzowany nowościami i takim nastoletnim światem. W sumie teraz też jestem poderwany faktycznym stanem rzeczy, ale też czuję się uwięziony w realizmie. Omija mnie tyle rzeczy, które chcę zobaczyć. Chcę zwiedzać świat, bo czuję się tak naprawdę obywatelem całego globu, a nie tylko jego niewielkiego kawałka. Chcę już stać się ptakiem i odnaleźć swoją wolność, swobodę, niezależność.
Szukam siebie w kulturze, historii, językach, obyciu. Zamykam się w świecie informacji, które chcę przyjmować, bo te naprawdę mnie ciekawią. A propos tego, że piję kawę. Wiecie, że kawa dotarła do Polski pod koniec XVII wieku i popularność zdobyła najpierw w Gdańsku, gdzie powstały pierwsze kawiarnie zwane kafehausami? Wiedza niepotrzebna, ale jednak sprawia radość. Karmię się informacją, bo oprócz wody, tlenu i jedzenia potrzebuję wiedzy do funkcjonowania.
Jestem tu i teraz, kiedyś mnie nie będzie tak samo jak kiedyś mnie nie było. Warto wykorzystać czas na bycie kimś.
Kocham letnie wieczory. To jest właśnie ten stan, który napawa mnie różnymi obrazami rzeczywistości. Nocne spacery to idealny czas na przemyślenia. 

Brak komentarzy: