niedziela, 26 października 2025

Hubert Diwa

Co się wydarzyło w ten studencki weekend to ja nawet nie mogę uwierzyć. Koło północy wyszliśmy do jeszcze jednej miejscówki obok rynku. Niespodziewanie okazało się, że tam też było karaoke i to bez kolejki. Od razu podszedłem do DJ-a i zamówiłem „Mam tę moc”. Dwie nieznajome dziewczyny na wieść o tym, podeszły do mnie i narzuciły lekką presję. Czy umiem to zaśpiewać i żebym ich nie zawiódł. W razie czego pomogłyby gdybym nie dał rady, ale pomocy nie było mi trzeba, bo zaśpiewałem całkiem nieźle (potwierdzone opiniami innych). Koleżanki mówiły, że jestem diwą. Poszedłem za ciosem i odważyłem się zaśpiewać „Gaję” Justyny Steczkowskiej. Fałszowałem. Przed drugą się zmyłem, wstałem na drugim końcu miasta, z rana wybrałem się tramwajem na uczelnię i spędziłem w niej osiem godzin. Myślałem tylko o odpoczynku w domu, kiedy to pod koniec zapytano mnie czy nie pojawię się na zmianie za barem i ostatecznie się zgodziłem, ponieważ pieniądz nie śmierdzi. Cóż to była za noc! Zostałem poproszony, abym wycisnął cytrynę bicepsem do napoju. 
Jeszcze mój współlokator wpadł z reklamówką pełną jedzenia, żebym miał co wtrząchnąć w trakcie przerwy, bo cały dzień ledwo co jadłem. Dzisiaj na szczęście lekki dzionek, bo tylko wpadam na lektorat. 

piątek, 24 października 2025

Do późna

Miałem dzisiaj zajęcia na uczelni do dwudziestej pierwszej. Jeszcze nigdy tak późno nie kończyłem, ale taki jest urok piątków. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło., bo po wszystkim wyszedłem do baru z karaoke na Starym Mieście, żeby się nieco pointegrować. Jedno piwko mi starczy. Jutro znowu zajęcia. 

czwartek, 23 października 2025

Ostatni raz w krótkim rękawie?

Dziś pogoda postanowiła nas zaskoczyć i za oknem termometry wskazywały aż 20 stopni. Prognozy na najbliższe dni wskazują, że o takim cieple będziemy mogli jedynie pomarzyć. Już mi deczko smutno na tę myśl. Będzie szaro, chłodno, błotniście i depresyjnie. Gdyby chociaż zimą częściej padał śnieg to byłoby to bardziej znośne. 

poniedziałek, 20 października 2025

Wymęczenie

W piątek wróciłem do Krakowa. Cały weekend był zapchany zajęciami. Wczoraj miałem ich aż dziewięć godzin i wróciłem ledwo żywy po dwudziestej do domu. Co jak co, ale trening należało wykonać, bo miałem trzy dni przerwy, a tak po prostu nie wolno. I pewnie za jakieś dwie godziny uderzę na kolejny. Ledwo co wróciłem z integracji koła naukowego. Dużo się dzieje. 


czwartek, 16 października 2025

Jesienne żyły

Już jutro popołudniu wracam do Krakowa. Zajęcia na studiach wzywają. Dzisiaj mam dzień odpoczynku. Wczoraj natomiast miałem bardzo dobry trening klatki piersiowej. Nawet żyłki mi wyskoczyły na ramieniu. 
Kartka papieru może mnie poskładać. 
Dzisiejszy, bezcelowy spacer po miasteczku. Łęczna jest bardziej jesienna niż Kraków. Jest tu znacznie zimniej, a także praktycznie wszystkie drzewa żółkną. Niektóre nawet zrzuciły czerwone liście. W poniedziałek myślałem, że dojechałem na jakąś miniaturową Syberię, bo nawet w Lublinie marzłem. 

środa, 15 października 2025

Na poziomie Bułgarii

Przeczytajcie sobie dane ESPON odnośnie dostępności mieszkań w Europie (źródło), a złapiecie się za głowę. Ten obrazek powyżej pokazuje ile procent przeciętnej, miesięcznej pensji potrzeba, żeby wynająć sto metrów kwadratowych mieszkania, ale to jest pryszcz w porównaniu z innymi danymi, które są tam dostępne. 
Oszczędzając 40% rocznie swoich dochodów przez dziesięć lat kupisz mieszkanie w Chełmie, albo w Berlinie. Mniej więcej taki sam poziom cen mieszkań w stosunku do zarobków. Sęk w tym, że w Chełmie jest ciut gorzej pod tym względem, bo w Berlinie dostaniesz nieco większy metraż. Naprawdę Polska musi być w ogonie Europy od tym względem? Dziwimy się, że demografia leci na łeb na szyję, a zapominamy, że mieszkanie, dach nad głową to luksus. 

wtorek, 14 października 2025

Mordownia

Byłem dziś na łęczyńskiej mordowni. Ćwiczyłem plecki. Jedną z maszyn na wiosłowanie wymaksowałem, używając ciężaru w wysokości 135 kilo i to naprawdę dało mi niezły zastrzyk energii na dalszą część treningu.

Łęczna opustoszała. Chodzę ulicami i jest jakoś tak… smutno i nudno. W przeciwieństwie do Krakowa. Mama wieczorem dała mi kilka koszulek do przymierzenia, żebym miał co nosić na studiach i wezmę je ze sobą do dawnej stolicy. Dla śmiechu nałożyłem na siebie dwie jej sukienki. Powiedziała, że jest ze mnie taki sam wariat jak tata. Nie jest to może coś dla mnie, ale przynajmniej mieliśmy z czego szczerzyć się jak konie. 

poniedziałek, 13 października 2025

Dolores gryzie

Na parę dni przyjechałem do Łęcznej. Nie było mnie tu od trzech miesięcy. Mama w końcu otrzymała naszyjnik ze srebra, który jej kupiłem w sierpniu. Powiedziała też, że urosłem w barach. Dolores siedziała w fotelu i nawet nie omieszkała wstać i się przywitać, dlatego też wziąłem ją na rączki. Ugryzła mnie, ale delikatnie. Trochę się obawiam, że jestem już dla niej obcym. Ale co poradzę? Chętnie bym ją zabrał ze sobą. 

sobota, 11 października 2025

Być wielkim

Stanąłem dzisiaj przed lustrem, bo znowu usłyszałem, że jestem podobny do taty. 
Chcę nieco bardziej rozwinąć to co pisałem w środę. O wyglądzie. O podnoszeniu ciężarów. O ciągłym samodoskonaleniu. Otóż, można zauważyć, że ciągle muszę, tak jakby, pokazać sylwetkę, odsłonić nieco ciała. Jak już wspomniałem, wywołuje to pewien podziw, być może nawet zazdrość wśród ludzi, którzy nie chcą znaleźć nawet odrobiny czasu na trening. Dlaczego zatem mam coś poprawiać? Przecież po to to robię. Dla poklasku. I tu jest coś więcej niż tylko chęć pokazania. Otóż, inni mnie widzą inaczej niż ja siebie. I to poczucie towarzyszy każdemu kto z treningiem siłowym ma choć ciut do czynienia. Nie jestem tak silny jak niektórzy moi koledzy, ale to nie zmienia faktu, że jest mi coraz lepiej z sobą. Ale lepiej nie znaczy, że mam stanąć w miejscu. Jest chłopisko, wielkie jak dąb, a dźwiga mniej niż ja. Jest inny chłopak, mniejszy, a weźmie na klatę dwukrotność tego co ja. I do kogo miałbym się niby porównać? Jaki byłby w tym sens? Jesteśmy różni. Mamy inny potencjał genetyczny, inny staż i przede wszystkim - inne cele. Ktoś będzie celował w siłę, ktoś w sylwetkę, ktoś w mobilność i gibkość. Czy jak ktoś pokona mnie w siłowaniu na rękę to automatyczny znak, że jestem słabeuszem? Oczywiście, że nie. Mogę przyłapać się na myśleniu, że już, natentychmiast mam być silniejszy. Bo ktoś mnie pokonuje. I takie rzeczy przyczyniają się do tego, że trening wychodzi mi słabiej. Wciąż jestem za mały, ale cieszę się z każdego komentarza, który nazywa mnie bykiem, dzikiem i innym wielkoludem. Bo to w pewnym sensie bardzo motywuje i wycina kawałki niepewności. Dziękuję. Naprawdę dziękuję za każde dobre słowo. 

piątek, 10 października 2025

Mój pierwszy sensor

Lepsza kontrola cukrzycy, ulga, dbanie o siebie i inne takie tam slogany lecące na prawo i lewo przy reklamach sensorów mierzących poziom cukru we krwi na bieżąco. Ostatecznie dałem się na to namówić, mimo że wiąże się to z większymi dla mnie wydatkami. Podoba mi się jednak to jak ono funkcjonuje. Łączy się bezpośrednio z moim telefonem i co pięć minut pokazuje jaki mam poziom cukru. Widać w końcu jak na dłoni, że ładnie dbam o swoją chorobę. Pomimo tego hemoglobina była wspaniała, a ja sam jestem aktywny fizycznie. Przynajmniej pokażę, że jestem odpowiedzialny. Dorosłość. 

czwartek, 9 października 2025

Check check check

Wczoraj o 21 się włóczyłem, pisałem na szybko przemyślenia, koło północy odbębniłem trening, wróciłem do domu, zrobiłem check formy i poszedłem spać. 

Dzisiaj kupiłem sobie pandzioszkę (jestem strasznie nieodpowiedzialny finansowo) i teraz znowu się włóczę i idę do studenckiego klubu. La vie est belle, Carpe diem i co tam jeszcze oklepanego przyjdzie do głowy. 

środa, 8 października 2025

Za mało

Dzisiaj po północy, po ostatnim treningu. Dostaję komplementy za sylwetkę, ale to wciąż nie jest to. Nie tak siebie widzę. Wmawiam sobie, że muszę być większy. Tylko dlatego, że to jest jedno z niewielu marzeń, celów, do którego aktywnie dążę i jestem w najlepszej możliwej pozycji do osiągnięcia. Tak to właśnie jest z kulturystyką, ćwiczeniami na siłowni. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jest lepiej, coraz lepiej, ale ja ciągle powtarzam sobie, że muszę być większy. A jestem bliżej niż kiedykolwiek i to mi daje mocnego kopa. Że pomimo przeciwności losu mi się udaje. 

wtorek, 7 października 2025

Pół roku łańcucha

Łażę sobie teraz na bieżni na siłowni. Dwudziesta trzecia z minutami. I sonie uświadomiłem głupią rzecz. Jutro będzie pół roku z łańcuchem na szyi. Ani razu przez ten czas go nie zdejmowałem. Czasami zapominam o jego istnieniu. A jednak jest mi z nim bardzo dobrze. Zdarzyło się parokrotnie, że miła kasjerka w sklepie, albo wykładowczyni na zajęciach zwracały na niego uwagę i trochę dziwnie było się tłumaczyć z imidżu. Ma on jakąś moc. Dodaje mi pewności siebie, komfortu i poczucia brutalnej wizualnie męskości bez toksyczności. Lubię siebie w tym roku wyjątkowo bardziej. Pomimo wzlotów i upadków. Nadawajmy rzeczom znaczeń. Co nam to szkodzi? 

poniedziałek, 6 października 2025

Ponurak

Dzisiaj rano wypatrzyłem. Już od kilku dni czekałem aż ta słynna, magiczna liczba się pojawi i tak też się stało ;)
Weekend raczej należał do tych „bez wrażeń”. Wczoraj jedynie siedziałem do wieczora za barem. Dzisiaj też dość kiepskawo. Prawie cały czas pada, a ja muszę się w końcu zebrać na trening i potorturować moje nogi. Wczoraj miałem to zrobić, ale niedługo po pracy padłem na materac i zasnąłem ze zmęczenia. 

sobota, 4 października 2025

Wykłady

Wczoraj zrobiłem coś co wymagało dużo wysiłku. Wyszedłem na trening o 22:30 i w domu byłem tuż przed drugą. To znaczy, że trening (łącznie z cardio i dojściem na siłkę, co też liczę jako cardio) trwał łącznie prawie trzy i pół godziny. Jestem z siebie dumny.  

Dzisiaj przez osiem godzin miałem wykłady. Jestem nieco znużony, byłem w miarę aktywny, ale przeżyłem dzień na trzech kawach. Myślałem, że wyjdę dziś na jakiś wieczorny spacerek, ale chyba nie dam rady. Jeszcze zobaczę. 

piątek, 3 października 2025

Bluzeczka

Upolowałem dzisiaj w lumpie taką super bluzkę. Kupiłem w zasadzie dwie, ale druga okazała się być za mała i odsprzedałem ją kumplowi. Aż wierzyć się nie chce, że już jutro o 10:30 zaczynam pierwsze zajęcia na drugim roku studiów. Dokonałem tego po raz pierwszy w życiu, więc jakiś sukces to jest. Teraz muszę szybko odbębnić wieczorny trening i pewnie zasnę gdzieś koło drugiej, jak mózg pozwoli. 

wtorek, 30 września 2025

Queer slam 2

W lipcu brałem udział w Queer Slamie i dzisiaj miała miejsce powtórka. Poszło mi w miarę dobrze. Zająłem drugie miejsce!
Mój wiersz był najdłuższy. Recytowałem go przez siedem minut. Dedykowałem go tacie i niesprawiedliwości świata. Moją nagrodą jest książka „Mniej, więcej, wszystko” Marcina Barana. Wiersz zaraz wrzucę w osobną rubrykę „Wiersze”, którą znajdziecie na górze bloga. 

niedziela, 28 września 2025

Parkiet raz, dwa

Wczoraj dałem się namówić ponownie na jakieś wyjście. Nie lubię klubów, ale poddałem się presji i poszedłem do La Bodegi na rynku. Wstęp trochę drogi to chociaż na pamiątkę chciałem mieć zdjęcie, bo nigdy tam nie byłem. Na parkiecie trochę się nawywijało, poskakało i w sumie nie było tak źle jak myślałem. 

piątek, 26 września 2025

Integracja

Wtorek i środa wzbudziły we mnie depresyjny nastrój, dlatego nie trzeba było mnie dłużej namawiać na jakieś wyjście, które miało miejsce wczorajszego wieczoru. No i sobie Pandzio wyszło kwadrans przed dwudziestą na Stare Miasto poimprezować i zaliczyło kilka miejsc. Konkluzja jest jedna! Pieniądze dają szczęście. Bo jakbym ich nie miał to gniłbym w łóżku kolejny dzień zamiast się socjalizować. 


Notabene, śmieszne jest to, że do Krakowa zlatują się turyści z całego świata, a dla mnie rynek i okolice tak spowszedniały, że albo ich unikam, albo przechodzę obok z pewną obojętnością, bo widziałem go tysiące razy. 

Jak na to patrzę to łapią mnie wyrzuty sumienia. Czy słusznie? Nie wiem. Dajcie człowiekowi się wyszumieć. 

wtorek, 23 września 2025

Niedobre prognozy

Wczoraj kontra dziś.
Po raz pierwszy w tym sezonie nałożyłem kurtkę, bo jest zimno. Prognoza pogody pokazuje, że nie powinniśmy się spodziewać do końca roku temperatury wyższej niż dwadzieścia stopni. Przez najbliższy tydzień będzie szaro, pochmurno i deszczowo. Czyli nadeszła typowa Polska jesień. Z zalet? Mogę się bardziej stylowo ubierać, powyjmować kurtki, nabyć rękawiczki, przygotować kostium na Halloween… Wady? No cóż. Zimno będzie. I nieco depresyjnie. Na przykład dzisiaj nie było zbyt przyjemnie. 
I nie miałem okazji pokazać beach body. Dziś w nocy trening pull, za kilka godzin robię push. W południe prezentowałem się w ten sposób. 

niedziela, 21 września 2025

Bochnia i bar

Wczoraj i dziś w nocy było trochę przygód. Najpierw wybrałem się do Bochni na imprezę urodzinową i około dwudziestej pierwszej wróciłem do Krakowa, na zmianę na barze, gdzie była kolejna impreza urodzinowa i dostałem nawet torcik. Super sprawa. 

piątek, 19 września 2025

Karaoke

Wczoraj wybrałem się na karaoke. Lubię sobie pośpiewać, a wczoraj wybrałem sobie spory repertuar. „Mam tę moc” z Krainy Lodu; „Piła Tango” Strachy na Lachy; „Jenny” Edyty Bartosiewicz; „Orkiestry Dęte” Halinki Kunickiej (ależ to był hit imprezy!); „Na językach” Kayah; „Bang Bang” Jessie J, Ariany Grande i Nicki Minaj; a na sam koniec „My Słowianie” Donatana i Cleo. 

wtorek, 16 września 2025

Tysiąc gmin

Odkryłem parę dni temu quiz na JetPunk, w którym zadaniem jest wymienić jak najwięcej polskich gmin. Z sześćdziesięciominutowym ograniczeniem czasowym dałem radę wymienić 758, co mnie zawiodło. Wczoraj podjąłem się tego wyzwania ponownie i wyłączyłem limit czasu. W ciągu około dwóch godzin udało mi się wymienić 1073. Głowa mi parowała. Widać jednak, że jestem z Lubelskiego. Prawie całe województwo na zielono.
A dziś po północy jak zwykle trenowałem. Babcia kupiła mi kiedyś tę kurtkę przeciwdeszczową i w sumie czułem się jakbym nosił na sobie jakiś potężny urban drip. 

niedziela, 14 września 2025

Żarło

Tradycyjnie co niedziela z przyjacielem idziemy do różnych restauracji i dzisiaj znowu wybraliśmy się do „Luca”. Serwują tam przyzwoite jedzenie. 

sobota, 13 września 2025

Puppy noc

W Lindo był dzisiaj kolejny pup meet z bingo. Nic nie wygrałem i jestem już w drodze powrotnej do domu, ale to nic, bo spotkałem dużo przyjaciół. Przeżyłem przed wyjściem mini zawał, bo alert RCB dla kilku powiatów (w tym łęczyńskiego) w województwie lubelskim ogłosił zagrożenie atakiem z powietrza. Aż dzwoniłem do rodziny z pytaniami czy wszystko u nich w porządku. 

czwartek, 11 września 2025

I po urodzinach…

Jeszcze dwa zdjęcia z wczoraj. Udało mi się złożyć cały zestaw Lego pandy przed północą, a wieczorkiem zamówiliśmy sobie do domu gigantyczny zestaw sushi. Po piętnastej wyszedłem z domu, żeby zajrzeć do Lindo i miałem tak przyjemny nastrój, że zamówiłem dla wszystkich po szociku. Jeszcze przed powrotem, odwiedziłem kuzynkę w pracy i zjadłem dobrą karpatkę i przekładańce. Za niedługo wybiorę się na siłownię, po dość dużej przerwie. W końcu tatuaże są na tyle zagojone, że już mogę. 

środa, 10 września 2025

Ćwierć wieku

Na początku nowego tygodnia poszedłem do centrum handlowego, żeby kupić sobie balony z cyframi dwa i pięć. Gdy kończyłem dwadzieścia jeden lat, wypatrzyłem z przyjaciółką dwójkę i jedynkę w sklepie, dzień przed imprezą i od niechcenia wzięliśmy je do koszyka. Pojechaliśmy nad Zalew Zemborzycki, żeby zrobić mi z nimi zdjęcia. Narodziła się z tego coroczna mini tradycja, umilająca mi świętowanie. Nawet gdy byłem w Rumunii. Wspiąłem się wtedy na wzgórze pielgrzymkowe, taszcząc ze sobą dwa, nadmuchane wcześniej giganty, przewracając się parę razy na stromym, błotnistym zboczu. Stanąłem z nimi nad panoramą mojego miasteczka w nowiusieńkim, ale pobrudzonym z tyłu kompletem dresów Adidasa, który dostałem od mamy i improwizowałem, wykorzystując między innymi dziurę w słupie energetycznym jako statyw. Ćwierćwiecze nie miało żadnej specjalnej okazji. Wstąpiłem do Empiku i znalazłem dwa spore balony w kolorach tęczy. Rozejrzałem się po asortymencie i moje złe decyzje zakupowe wzięły górę. Znalazłem jeszcze jeden balon, ale z głową pandy. Dobrałem do niej kartkę, również z pandami, które na rysunku wspinały się na drzewo, żeby dosięgnąć do tortu ze świeczkami na gałęzi. Najlepsze pojawiło się na koniec. Z półki z klockami Lego wyróżniało się duże opakowanie z moimi ukochanymi zwierzętami. Pandzio bobasek i pandzia mama. Chodziłem wokół niego jak sęp czekający aż upolowana przez niego ofiara wyda ostatni oddech. Kusił mnie. Kosztował fortunę, jak to ta marka miała w zwyczaju. Wziąłem go, zapłaciłem i niosłem to wszystko opakowane w papierową torbę, maszerując przez mżawkę w akompaniamencie późnoletniej burzy, która akurat się zaczynała. Mój prezent nosiłem przed sobą tuląc go swoimi ramionami jak skarb, którego za nic nie oddam i który chciałem ochronić przed wodą padającą z nieba. 

Przyjaciel kupił mi książkę filozoficzną z pandą.

Dzień moich urodzin to nieprzerwana radość. Chłopaczek może poczuć się niewinny i malutki. Złoży mu się życzenia i będzie się dla niego miłym i wszyscy będą znosić jego zachowanie, takie jak lubi, czyli dziecinne. Kto wie co jeszcze mnie będzie dzisiaj czekać? Mam nadzieję, że same pozytywne wieści, w przeciwieństwie do tego, czego dowiedzieliśmy się rano. Życzyłbym w tej chwili sobie i nam wszystkim najbardziej bezpieczeństwa i beztroski. Żeby za rok było wciąż w miarę dobrze.