poniedziałek, 29 grudnia 2025

Dolores się obraziła…

Machnąłem dziś popołudniem pożegnalny trening. Wczoraj też mi się udało poćwiczyć po tygodniu przerwy. Niestety (albo stety) tydzień i dzień w domu dobiegł końca. O 17:05 miałem pociąg z Lublina do Radomia i po godzinnej przesiadce jestem już w drodze do Krakowa. 
Dolores przed wyjściem nie chciała się odwrócić w moją stronę. Zrobiła to tylko raz, żeby mnie ugryźć, ale tak, żeby nie bolało. Jakby wyczuła, że ją opuszczam. A jeszcze parę godzin wcześniej tak się na mnie gapiła tymi swoimi słodziutkimi oczętami. Dolores, ja też tęsknię! 

niedziela, 28 grudnia 2025

Lublinum

Wczoraj mama i brat wybierali się do teatru i zechciałem pojechać z nimi do Lublina (na spektakl jednak nie poszedłem, bo na kupno biletów było już za późno). No bo kiedy ja przechadzałem się po Starym Mieście? Nawet nie pamiętam. Kiedyś to była wręcz codzienność, a teraz czuję się poniekąd jak turysta. Popatrzcie na koziołka Łukasza na skrzyżowaniu jezuickiej i dominikańskiej. Jaki ma śliczny szaliczek! 
Jak na złość, trafiłem na mini zamieć. Dużo się ukrywałem po budynkach i wnękach. 

czwartek, 25 grudnia 2025

Rzeczy, których mi brak

Dolores i wanna. Rzeczy, które chciałbym ze sobą najbardziej zabrać do Krakowa. I mówię to serio. Jak jestem w domu, to codziennie biorę kąpiel, bo tak bardzo mi brakuje leżenia przez godzinę w ciepłej wodzie. Prysznic jest szybki. Dziesięć minut i po wszystkim. A taka wanna rozgrzewa, relaksuje, pozwala oczyścić umysł. Raik. Magia. Same dobro. Gdybym jeszcze miał taką gigantyczną wannę, w której mógłbym leżeć bez uginania nóg, to byłbym w siódmym niebie! 

środa, 24 grudnia 2025

Wigilia, Wigilia i po Wigilii

Maciupka choineczka, stolik z więcej niż dwunastoma potrawami. Taka oto niekonwencjonalna wigilia we trójkę. Przed wieczorem zajechaliśmy jeszcze na cmentarz, żeby wymienić wkłady w świątecznych zniczach na grobie taty. Gdy zostałem z nim sam na sam, zacząłem narzekać na pogodę. Wiatr doprowadzał mnie do szaleństwa, bo knot nie chciał odpalić, a ręce mi marzły i prawie siniały. Żartobliwie rzuciłem, że on tam na dole nie ma na co narzekać, bo i tak nie czuje czy jest ciepło czy zimno. 
A po wspólnym posiłku przyszła pora na prezenty. Mama jest całe szczęście zadowolona z kosmetyków. Ja natomiast otrzymałem słodycze, skarpetki z Simpsonami, koszulkę z Family Guyem i bieliznę w pandy. 

poniedziałek, 22 grudnia 2025

Domownik powrócił

W Łęcznej znalazłem się wczoraj, tuż przed północą. Mama i brat odebrali mnie z dworca w Jaszczowie. Podróż pociągiem mnie znużyła, a energia wróciła do normalnych poziomów, kiedy tylko usiadłem na miejscu pasażera i obserwowałem znane mi przez całe życie okolice przez przednią szybę. Gdy byliśmy prawie pod domem, dostrzegłem jak miewa się główny rynek. Nowa choinka, z bardziej pstrokatym, aczkolwiek sympatycznym i urzekającym zbiorowiskiem ozdobników, a tuż obok niej ledowy renifer z saniami. Wszystko to zastąpiło stare drzewo i ciuchcię z wagonikami, które służyły przez blisko dekadę. Dookoła scenerii pustki. Ani żywej duszy. Spokój. Najdłuższa noc w roku w samym jej epicentrum. Wysiadłem z auta. Dostrzegłem Dolores czyhającą przy oknie. Przekroczywszy próg mieszkania, usłyszałem jak jej łapki uderzają o podłogę, a chwilę później stała obok mnie. Zapiszczała ze trzy razy, powąchała moją torbę, spoglądała na mnie swoimi ślepiami, mrugając co jakiś czas, a parę sekund później zajęła się sobą. Jakby strzeliła udawanego focha, próbując zamaskować tęsknotę. Wszedłem do pokoju, a w nim zastałem kosmetyczne zmiany w aranżacji. Biurko znalazło się po prawej stronie okna. Poza tym, było w nim mniej walających się po kątach gratów. Reszta bez zmian. Coś niesamowitego dzieje się z moją główką kiedy mam przed sobą skrawek terenu, który mogę z pełną śmiałością traktować jako „swój”. Przynajmniej dopóki to mieszkanie nie pójdzie na sprzedaż. Metalowa listwa jako próg przed wejściem i bielutkie ściany z mapami i zdjęciami wyznaczają granicę pomiędzy światem zewnętrznym, a tym, który jest tylko mój. 

Choinka i renifer w dzień 

Dzisiaj wybrałem się do sklepu z odzieżą używaną, bo brakowało mi nieco spodni w szafie, a w Łęcznej jest postokroć taniej niż w Krakowie. Aktualnie wracam autobusem z Lublina. Byłem u diabetologa, który pochwalił mnie za moje poziomy cukrów. Na wiosnę najpewniej odzyskam pompę! 

sobota, 20 grudnia 2025

Rush!

Kilka dni do świąt, jeden wielki armagedon panuje w sklepach i centrach handlowych. Siedzę jeszcze do jutra w Krakowie, bo dziś i jutro mam zajęcia. Na dodatek o dziewiętnastej zaczynam pracę za barem, więc grafik mam zapełniony jak miejsca w pociągu, którym jutro pojadę (na szczęście będę miał gdzie siedzieć, bo kupiłem bilet z miesięcznym wyprzedzeniem). 
Mały photo dump z ostatnich dni. Jedno ze zdjęć z czwartkowej zabawy w teleturniej oraz wczorajsze pozowanie w łazience (od wtorku nie trenowałem, bo cały czas jakaś robota, ale od poniedziałku będę w Łęcznej i będę łaził na lokalną siłownię na multisport). 
Wczoraj wieczorem otrzymałem paczkę świąteczną od kolegów z Kinky Locked! Bardzo się z niej ucieszyłem, bo nie spodziewałem się, że jakąkolwiek do mnie przyjdzie! A dzisiaj po zajęciach wpadłem do galerii i kupiłem najnowszą książkę Philomeny Cunk! Uwielbiam tę babkę. Będę miał przyjemną lekturę w drodze do Lublina. Teraz jem szybką kolację, bo za nieco ponad godzinę lecę do pracy. Chcę już święta. 

czwartek, 18 grudnia 2025

1 z 10

Miałem dzisiaj wigilię z moim kołem naukowym na uczelni. Zabawę zwieńczyła gra w 1 z 10, która miała sprawdzić który z członków jest największym „politycznym świrem”. Poszedłem tam z myślą, żeby nie odpaść jako pierwszy, a skończyło się na tym, że wygrałem finał, a w drugiej rundzie jako jedyny zachowałem trzy życia. Czasami bałem się wyrywać do odpowiedzi, ale udało mi się odpowiedzieć na pytania takie jak kto jest prezydentem Meksyku (Claudia Sheinbaum), albo gdzie podpisano traktat pokojowy kończący wojnę w Jugosławii (Dayton, Ohio). Największą dumę chyba jednak przeżyłem, gdy odpowiedziałem na pytanie o to kim jest apatryda. Mama mi opowiadała wiele razy historię o jej wujku Bronku, który po wojnie i robotach przymusowych pozostał w Niemczech. Nie chciał wracać do PRL, a jednocześnie nie chciał przyjąć obywatelstwa niemieckiego. W związku z tym był apatrydą - bezpaństwowcem. W nagrodę dostałem ogromną czekoladę i przypinkę oraz otrzymałem sporo gratulacji. Myślałem, że się spalę z czerwoności. Za kilka minut mam pociąg jadący pod Krzeszowice. Będę jadł zapiekane papryki! 

wtorek, 16 grudnia 2025

Drugi dzień

Drugi dzień siłowni w Parku Wodnym. Wpadłem dużo wcześniej niż wczoraj i praktycznie było w czym wybierać. Klata zadowolona :)

poniedziałek, 15 grudnia 2025

Mleczne niebo

Quattro we mgle! 

Dzisiaj po raz pierwszy spróbowałem nowej siłowni, tej w parku wodnym. Chciałem w końcu wykorzystać mój Multisport. Nie powiem, jestem zadowolony z ekwipunku i treningu, aczkolwiek tłumy były ogromne! Trochę zajęło mi znajdowanie odpowiednich maszyn i miejsca do ćwiczeń. Myślę, że w przyszłości będzie to doskonałe miejsce do kombinowania treningu siłowego i pływania. Już sobie wyobrażam lato, mimo że za nieco ponad tydzień wigilia. 

niedziela, 14 grudnia 2025

Tilapia

 
Pandzio pilny student! Przysięgam, że czasami zapominam o bożym świecie, niczego mi się nie chce i ciężko się na czymkolwiek skupić, a jednak pomimo wyczerpania jakoś nie tylko przebrnąłem przez te dwa dni, to jeszcze udało mi się być aktywnym. Po dzisiejszych zajęciach poszliśmy z przyjacielem do małej orientalnej restauracji i zjadłem po raz pierwszy w życiu tilapię. 
A teraz jestem pod Krakowem i jem własnoręcznie przyrządzonego (oczywiście nie przeze mnie) domowego burgera!

czwartek, 11 grudnia 2025

Prezentowo

Ruszyłem na świąteczne zakupy. Znowu wycisnąłem swoje grosze z konta oszczędnościowego i poleciałem do centrum handlowego ze swoim przyjacielem, bo on potrzebował nowego zegarka, a ja prezentów dla mamy i brata na święta, bo do wigilii mniej niż dwa tygodnie. 
Mama dostanie ode mnie opakowanie kosmetyków, a brat smartbanda (przyda mu się). Rozpieściłem przy okazji sam siebie, bo na promocji wypatrzyłem wagę z analizą składu ciała. 
Jestem nieco zły. Nie wiedziałem, że mam tyle tłuszczu. Choćby po wczorajszym treningu. Przecież tego tak nie widać. Chyba trzeba będzie co nieco zrzucić. 

wtorek, 9 grudnia 2025

Lecimy w kosmos

Dzisiaj pojechałem do Chorzowa, gdzie w Parku Śląskim (notabene, fajna jest granica między nim, a Katowicami) znajduje się planetarium. Kupiliśmy bilet na symulator lotów kosmicznych oraz na wystawę z przewodnikiem o astronomii. 
Mieliśmy nieco przypominajek z licealnych lekcji fizyki, a do tego oglądaliśmy projekcje na temat długości życia gwiazd, fal, teleskopów i lunet oraz promieniowania kosmicznego. Świetna zabawa! 
Pociąg z Katowic mam za niecałą godzinę. Niedawno jedliśmy kolację w Hospodzie nieopodal Placu Wolności. Gulasz z knedliczkami! Pycha!

niedziela, 7 grudnia 2025

Ewoluowałem jak Pokémon

Na początku roku „zebrałem się na odwagę”, żeby pokazać się po raz pierwszy od paru miesięcy bez koszulki, po moim powrocie na siłownię, który trwał wówczas nieco ponad miesiąc. Minęło dwanaście miesięcy, harowałem z ciężarami, trenowałem od trzech do pięciu razy w tygodniu i się to opłaciło. Wstyd zamienił się w atut. Ewoluowałem i mam kolejny powód do dumy. Uważam, że wyglądam nawet lepiej niż przy moim poprzednim epizodzie ćwiczeń. 

czwartek, 4 grudnia 2025

Pompiarz nie taki jak trzeba

Wracam właśnie z treningu. Klata siadła, ale triceps aż mnie piecze. Chyba jutro nie będę mógł się podpierać. Dziś w południe jechałem do sklepu w centrum, żeby kupić sensory do mierzenia glukozy i trochę narzekam jak mnie to uderza po portfelu, zwłaszcza, że mamy taki sezon wielu wydatków. Wszystko po to, żeby za niecałe trzy tygodnie dowiedzieć się czy wrócę na pompę insulinową. Tylko czy aby na pewno tego chcę? We wrześniu kończę 26 lat i wkłucia będą mnie słono kosztować. No cóż. Życie nie jest usłane różami. Jutro będę szamał samą owsiankę z mlekiem, rodzynkami i kawałkami herbatników, bo muszę jakoś wytrzymać do wypłaty. Po świętach się na pewno odkuję! 

środa, 3 grudnia 2025

Kociak, masaż, Spotify Wrapped i łyżwy

Po pobudce z Fifulką!
Dzisiaj w końcu wyszło Spotify Wrapped! Kocham te podekscytowanie w związku z muzycznym podsumowaniem roku! 

W tym roku Lady Gaga po raz siódmy z rzędu jest moim numerem jeden. Zero zaskoczenia. Zresztą, w lutym wydała nowy album, dlatego też na mojej playliście jest dużo utworów z „Mayhem”. W tym roku Spotify przeszli samych siebie - muzyczny wiek (u mnie wyszło, że mam 30 lat), fanowska tabela wyników z miejscem, które zajmujesz na świecie z odsłuchiwaniem swojego ulubionego artysty (zająłem 5917. miejsce u Lady Gagi!), Wrapped Party, ile razy odtworzyłeś daną piosenkę i ogólnie cała oprawa graficzna. Magia! 

Popołudniem wybrałem się na obiadek (zjedliśmy cacciatore) i masaż pleców uprzednio kupując sobie w sklepie torebkę z pandą, wypchaną krówkami. A koło dwudziestej trzydzieści wybraliśmy się na łyżwy. Nie jeździłem prawie trzy lata! Nie zaliczyłem ani jednej gleby i zrobiłem z dwieście kółek. Prawie całe lodowisko było tylko dla nas.

wtorek, 2 grudnia 2025

Wielki plec

Może nie wielki, ale mały też nie. Kontynuuję wdrażanie przyłażenia na siłownię w ciągu dnia. A jutro prawdopodobnie wybiorę się na lodowisko, bo od wczoraj mam Multisporta i chcę go jakoś wykorzystać!