wtorek, 9 czerwca 2020

Miastoczułość, nowa fryzura i zapach lasu

Byłem w sobotę w Lublinie i spacerując po starówce dostrzegłem tego misia i napis "Miastoczułość" - od razu skradło to moje serduszko. Szedłem na karaoke, gdzie zaśpiewałem z 10 piosenek, i konkurs, gdzie wygrałem książkę "Ariel, znaczy Lew" Andrzeja Selerowicza, która była na moim czytelniczym bucketlist. Jeszcze jej nie skończyłem, aczkolwiek niewiele mi zostało. Miłość zakazana podwójnie. Coś pięknego, bo w końcu odwzajemniona miłość to najcudowniejsza rzecz na świecie, a jednocześnie strasznego, albowiem w trudnych, okrutnych i nieludzkich czasach. Szczerze polecam tę lekturę. Niektórym powinna bardziej otworzyć oczy na świat.
Przejechałem się dzisiaj rowerem jadąc po nowej ścieżce rowerowej w sąsiedniej wsi. Jestem zachwycony jednocześnie dobrą infrastrukturą i towarzystwem przyjemnego zapachu lasu po niedawnym deszczu. Nie potrafi mi wyjść z pamięci, bo sprawia, że czuję tę wolność, zjednoczenie człowieka z naturą. Coś wartego uwagi, dające relaks.
No i długowłosy ja przepadł. Ale sądzę, że taka zmiana mi służy. To tak przy okazji :)

Brak komentarzy: