poniedziałek, 25 października 2021

Napijemy się herbaty czterdzieści metrów nad ziemią

Dawno nie byłem na Wieży Trynitarskiej. Jako że wczoraj miałem okazję pokazać mojemu gościowi kawałek Lublina, to był jeden z celów naszej wczorajszej przechadzki. Fantastyczną sprawą była możliwość napicia się na szczycie herbaty jesiennej. Z pewnością był to dobry pomysł na rozgrzanie, bo na szczycie wieży wiał mocny wiatr. Ja z moim lękiem wysokości zawsze boję się, że spadnę, a ludzie na dole przecież wyglądają jak mrówki.

Mówi wam to osoba, która była na Wieży Telewizyjnej w Berlinie i na szczycie Wieży Eiffela. Leciałem też cztery razy samolotem. Chyba lubię sprawiać sobie strach.

Wieża nie była oczywiście jedynym celem wędrówki, albowiem mieliśmy kilka godzin do wykorzystania. Poczułem się trochę jak przewodnik pokazując lokalne atrakcje mojego ukochanego miasta. Byliśmy między innym na ulicy Ku Farze, która jest najwęższą ulicą Lublina. W jednym punkcie ma mniej niż półtora metra szerokości! Odwiedziliśmy także Zaułek Hartwigów, gdzie podziwiać mogliśmy galerię zdjęć przedstawiających kozi gród z czasów PRL, a także wiersz Julii Hartwig pt. „Koleżanki” na jednej z kamienic. Uwielbiam jej poezję. Obok Edwarda Stachury i Krzysztofa Kamila Baczyńskiego jest moją ulubioną mistrzynią pióra. Cenię sobie to, że jej wiersze można czytać w taki sposób, jakby były krótkimi opowiadaniami.
O Lublinie mogę mówić z zapartym tchem. 
A tu zdjęcie z czwartku w Chatce Żaka na dniach kultury studenckiej :)

Brak komentarzy: