sobota, 26 października 2019

Co mi siedzi w głowie

Momentami samotność doskwiera za mocno. Czasami człowiekowi chce się po prostu odizolować, ale bywają takie momenty, że zostajemy sami wbrew naszej woli. Chciałoby się spędzić wieczór w towarzystwie żywej duszy, ale nie zawsze to się udaje.
Dni takie jak dzisiejsza sobota to rzadkość, ale jednak jeśli coś jest rzadkie, to nie znaczy, że nie występuje w ogóle. Zostawienie mnie samego na zbyt długi okres z moimi własnymi myślami doprowadza mnie do procesu zwanego "zamyśleniem się", który ma negatywne i pozytywne aspekty. Przede wszystkim daje to wenę twórczą. Pozwala to także na kreatywność dla samych wizji w głowie. Rzucę nietypowym, a wręcz irracjonalnym przykładem. Otóż, zawsze jak mi smutno, to wymyślam na siłę jakiś zamysł, który mógłby poprawić mi humor. No i dzisiaj wyobraziłem sobie samego siebie. Większość ludzi umiejscowiłoby siebie myślami na jakiejś rajskiej wyspie na Hawajach, czy innych tropikach. Ja natomiast wyobrażam siebie w centrum nocnej, wielomilionowej metropolii. Otaczają mnie wieżowce, światła, billboardy; wieje na mnie ciepły wiatr, czuję gwar i tłok, ale mi to nie przeszkadza. Nie lubię spokoju, kocham bijące tempo miejskiego stylu życia. Jestem pełen energii i optymizmu. Jestem miastem, jestem poetą, jestem działaczem, jestem hipsterem, jestem nowoczesnością. Jestem wszystkim. Ale najważniejsze jest to, że jestem sobą. 
Słucham muzyki ruchowo. Wtedy do głowy przychodzą mi wyobrażenia i skryte głęboko w mojej duszy marzenia. Wtedy wczuwam się w rytm, staję się nim. Czuję się wolny od otaczającego świata. Zamykam się w innym. Czasami przechadzam się po molo nad mglistym jeziorem o poranku. Kiedy indziej patrzę w gwiazdy na podwórku wiejskiego domu. Jest to przyjemna, mentalna podróż. Jestem nigdzie, a wszędzie. Lotność oczyszcza się z apatii i pozwala dalej żyć.
Jestem kosmopolitą. Uświadomiłem to sobie na początku tego roku. Czuję się obywatelem świata i chciałbym kiedyś zadomowić się gdzieś indziej niż w moim państwie. Chciałbym pływać w, jak to śpiewała Jessica Mauboy w piosence "Sea of Flags", tytułowym morzu flag. Wierzę, że świat to globalna wioska, a rozwój telekomunikacji przyczynił się lepszej jakości naszych żyć. Internet to taka rzecz, która powinna być jednym z podstawowych praw człowieka. Współczesne media społecznościowe są jak Forum Romanum.
Oglądałem dzisiaj kilka(naście) odcinków BoJacka Horsemana. Przypominam sobie wątek, bo niedługo nadchodzi sezon szósty. Szkoda, że będzie to ostatni, ponieważ uważam to za genialny serial, który jest jednocześnie humorystyczny i egzystencjalny, a w jego epizodach pojawiają się momenty z moich najskrytszych pragnień znajdujących się za kulisami sławy. Mentalnie identyfikuję się z Diane - mamy podobne poglądy, a do tego prowadzi bloga (chociaż ona robi to za pieniądze, a ja dla zwykłej satysfakcji). Niemniej jednak jeśli chodzi o kwestie wizualne, to chciałbym posiadać urodę jak Judah, może tylko z krótszą brodą. Wystarczy zapuścić włosy (i tę nieszczęsną brodę). Planuję oglądać dalej, ale chwilowo zrobiłem sobie przerwę, bo jednak musiałem wylać tu moje chaotyczne myśli.
Ten blog często spotykał się ze zmianami, wiele postów zostało usuniętych, bo zmieniłem się ja i moje poglądy. Niemniej jednak potrzebuję tego wirtualnego świata. Potrzeba mi publikacji swoich myśli, wspomnień, pomysłów, zainteresowań, planów, potrzeb i tego czego dusza zapragnie. Ten blog to część mojego życia. Głupota? Możliwe. Każdy ma w swoim życiorysie jakąś głupotę.
Życie bywa nieznośne. Czasami wystarczy przetrwać trudności, by w końcu padło na nas światło nadziei na lepszą przyszłość. Wystarczy kochać siebie. Wtedy wszystko zacznie być łatwiejsze. Od czegoś trzeba zacząć.
A wiecie z czego mogę być najbardziej dumnym w moim życiu?
Z bycia sobą.

Brak komentarzy: