sobota, 7 marca 2020

Początek walki i kolejny wpis terapeutyczny

Wczoraj po męczącym tygodniu przyjechałem do domu, by odpocząć od tego miejskiego zgiełku, który jednocześnie tak uwielbiam, ale z drugiej strony równie dobrze mnie przytłacza. Wczoraj w drodze do Łęcznej odsłuchałem najnowszej piosenki na Eurowizję prosto z Irlandii - "Story of my Life" Lesley Roy, która podniosła mnie na duchu tak bardzo, że praktycznie cały wczorajszy dzień jakoś mnie trzymała z daleka od niewłaściwych myśli. Wiem, że ostatnio zaniedbuję posty. Dlatego piszę ten. Pisanie o czymkolwiek. nawet o zwykłej piosence na Eurowizji sprawia, że czuję się lepiej. Lecz to nie wystarczy. Wczoraj wieczorem przyjąłem pierwszą dawkę leku, które muszę przyjmować aż do wizyty u specjalisty, który zaradzi mi jaką ścieżką mam dalej podążać.
Przypomina mi się post, który napisałem w dniu moich osiemnastych urodzin. Zauważyłem, że jestem w takim samym stanie, ponieważ nic z nim nie zrobiłem. Pozwoliłem mu zasnąć na jakiś czas, aby powrócił ze zdwojoną siłą. Wiem, że muszę działać, a jest wiele rzeczy, które w jakiś sposób mi pomagają. Wiem, że mam przy sobie wiele osób, które w jakiś sposób dopingują mnie i wierzą, że będę lepszym człowiekiem. Może 2020 rok to czas na zmiany? Mamy marzec, a ja mówię o noworocznych zmianach. W końcu nigdy nie jest na nic za późno.
Nie czuję się dorosły. To jest przyczyną wewnętrznej niespójności, która jednocześnie mi wmawia, że nie jestem już dzieckiem, ponieważ za nieco ponad pół roku stukną mi dwie pełne dekady. Jednakże cały czas się porównuję. Z ludźmi w moim wieku, albo z przeszłością ludzi starszych, która pokazuje mi jak wyglądało to z ich perspektywy. Budzą się we mnie mieszane uczucia, które nie dają mi spokoju. Nie jestem tymi ludźmi, skąd mam wiedzieć, czy mi się uda? Czy jestem potrzebny społeczeństwu? Czy życie ma sens? Raz mówię tym myślom stop, bo znajduję jakąś siłę by zaprzestać overthinkingowi, ale czasami ten overthinking nade mną zwycięża. Czuję się gorszy, chodzę markotny i nie mam ochoty na nic. Zataczam wtedy błędne koło - nic nie robię, to źle, przez to, że czuję się źle, to nie robię nic. Zabawne.
Wróciwszy do domu przypomniałem sobie o moich pamiątkach, które przywiozłem z Berlina. Nie mogę uwierzyć, że to było ponad dwa tygodnie temu. Wtedy czułem się inaczej. Czułem się spełniony, bo moje marzenie się ziściło. Ale dzisiaj jest inaczej. Znowu pytanie. Dlaczego?
Na to pytanie oczywiście znam odpowiedź. Są to moje irracjonalne kompleksy i dziwne oczekiwania wobec samego siebie. Nie czekałem jednak na to, że samo to minie jak wcześniej. Postanowiłem działać, ponieważ nie chcę, żeby ten stan mnie przejął. Ja jestem Hubert, nikt inny, żyję własnym życiem i chcę wszystko robić swoim tempem. Teraz to wiem, ale kto wie co mi przyjdzie do głowy za dwie godziny? Znowu będę rozmyślał o wyzwaniach, których nie mogę podjąć na tę chwilę? Możliwe. Wszystko jest możliwe.
Ale ja nie chcę się poddać. Przemyślenia wylane w formie tekstowej zawsze pokazują, że czasami te słabości nie mają sensu. Chcę żyć normalnie i zdrowo, a pierwsze kroki są już za mną. Jestem na dobrej ścieżce, ale nie wiem jak długa ona będzie. Może to będzie ścieżka do lasu za moim blokiem, a może będzie to długość autostrady A2, którą musiałbym przejść w samych sandałach? Tego nie wiem, aczkolwiek wiem jedno. Zamierzam ją przejść do końca i pokazać światu, że jestem szczęśliwy. W pełni.

2 komentarze:

PoProstuKonrad pisze...

Oj, Niedźwiadku wyprostuj się a wtedy na problemy spojrzysz z innej perspektywy. Tej właściwej. 😘

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.