czwartek, 15 lipca 2021

Pożegnanie z Afryką

O 7:30 (8:30 czasu polskiego) wylatuję z Dżerby do Warszawy. Znów czeka mnie trzygodzinny lot i niemały stres przed podróżą kilometry nad ziemią. Za mną zarwana nocka (dziękuję strachliwy mózgu) i nadzieja, że tym razem mój organizm pozwoli na sen w samolocie. Na wszelki wypadek pobrałem sobie najnowsze odcinki Ricka i Mortyego (bo jeszcze nie oglądałem) na Netflixie i mam w zapasie Subway Surfers i Plants vs Zombies na iPadzie. 
Wczoraj nad morzem śródziemnym. Ostatni raz miałem okazję się przejść wzdłuż jego brzegu. Dumnie łopocze tunezyjska flaga, jak i mój strój.
Nieco później postanowiłem, że pójdę nad nie jeszcze raz, ale tym razem w nim jeszcze popływam. Wczoraj było bardzo wietrznie, co sprzyjało tworzeniu się ogromnych fal, w które wskakiwałem.

Szczęściarz z morza. 


Kupiłem też shishę na pamiątkę, a dodatkowo wieczorem, na ostatniej imprezie (na której było karaoke, gdzie śpiewałem) pogłaskałem tunezyjskiego Kitku. Oby Dolores nie była zazdrosna. Będę tęsknił za Tunezją. 

Brak komentarzy: