Dojechałem cały i zdrowy do Berlina po siedmiogodzinnej tułaczce. Udało się nawet zjeść mały obiad w Warsie. Tam przynajmniej działała klimatyzacja.
Obecnie siedzę w metrze, w stronę Wittenbergplatz. Przed chwilą wytatuowany facet z głośnikiem rapował po angielsku i zbierał donejty. Będę za niecały kwadrans w hotelu i po rozpakowaniu ruszam na miasto po przygodę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz