poniedziałek, 22 grudnia 2025

Domownik powrócił

W Łęcznej znalazłem się wczoraj, tuż przed północą. Mama i brat odebrali mnie z dworca w Jaszczowie. Podróż pociągiem mnie znużyła, a energia wróciła do normalnych poziomów, kiedy tylko usiadłem na miejscu pasażera i obserwowałem znane mi przez całe życie okolice przez przednią szybę. Gdy byliśmy prawie pod domem, dostrzegłem jak miewa się główny rynek. Nowa choinka, z bardziej pstrokatym, aczkolwiek sympatycznym i urzekającym zbiorowiskiem ozdobników, a tuż obok niej ledowy renifer z saniami. Wszystko to zastąpiło stare drzewo i ciuchcię z wagonikami, które służyły przez blisko dekadę. Dookoła scenerii pustki. Ani żywej duszy. Spokój. Najdłuższa noc w roku w samym jej epicentrum. Wysiadłem z auta. Dostrzegłem Dolores czyhającą przy oknie. Przekroczywszy próg mieszkania, usłyszałem jak jej łapki uderzają o podłogę, a chwilę później stała obok mnie. Zapiszczała ze trzy razy, powąchała moją torbę, spoglądała na mnie swoimi ślepiami, mrugając co jakiś czas, a parę sekund później zajęła się sobą. Jakby strzeliła udawanego focha, próbując zamaskować tęsknotę. Wszedłem do pokoju, a w nim zastałem kosmetyczne zmiany w aranżacji. Biurko znalazło się po prawej stronie okna. Poza tym, było w nim mniej walających się po kątach gratów. Reszta bez zmian. Coś niesamowitego dzieje się z moją główką kiedy mam przed sobą skrawek terenu, który mogę z pełną śmiałością traktować jako „swój”. Przynajmniej dopóki to mieszkanie nie pójdzie na sprzedaż. Metalowa listwa jako próg przed wejściem i bielutkie ściany z mapami i zdjęciami wyznaczają granicę pomiędzy światem zewnętrznym, a tym, który jest tylko mój. 

Choinka i renifer w dzień 

Dzisiaj wybrałem się do sklepu z odzieżą używaną, bo brakowało mi nieco spodni w szafie, a w Łęcznej jest postokroć taniej niż w Krakowie. Aktualnie wracam autobusem z Lublina. Byłem u diabetologa, który pochwalił mnie za moje poziomy cukrów. Na wiosnę najpewniej odzyskam pompę! 

Brak komentarzy: