Poranny spacerek z uśmieszkiem na ustach. Zwykłe zakupy w dyskoncie na cały dzień. Taki dorosły Hubcio, z poczuciem obowiązków, że taki samodzielny i w ogóle. Mało ludzi na ulicy, trochę wiało, ale miałem w sobie tyle pozytywnej energii. Podkusiło mnie, żeby pójść do garmażerki pod moim domem i zamówić moje ukochane steki z cebulką na śniadanie. Taki w skowronkach wlazłem, grzecznie się przywitałem z ekspedientką i zamówiłem trzy sztuki po czym wróciłem do domu i odgrzałem sobie te cudeńka. Moja zachłanność mnie nieco zgubiła, bo trzy sztuki na raz to było ciut za dużo. Ale za to dałem sobie solidną porcję białka.

Do tanich nie należą, ale są po prostu boskie.
Jaka jest receptura na głupawo prosty i zarazem milutki dzionek? Najwyraźniej brak snu w nocy. Próbuję naprawić mój zegar biologiczny.
Sen jest przecież ważny w regeneracji. Powiedzcie to natomiast mojej łepetynie, która woli robić w nocy wszystko byle nie zamknąć oczu na parę godzin.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz