piątek, 3 października 2025
Bluzeczka
czwartek, 2 października 2025
wtorek, 30 września 2025
Queer slam 2
niedziela, 28 września 2025
Parkiet raz, dwa
piątek, 26 września 2025
Integracja
Wtorek i środa wzbudziły we mnie depresyjny nastrój, dlatego nie trzeba było mnie dłużej namawiać na jakieś wyjście, które miało miejsce wczorajszego wieczoru. No i sobie Pandzio wyszło kwadrans przed dwudziestą na Stare Miasto poimprezować i zaliczyło kilka miejsc. Konkluzja jest jedna! Pieniądze dają szczęście. Bo jakbym ich nie miał to gniłbym w łóżku kolejny dzień zamiast się socjalizować.
Notabene, śmieszne jest to, że do Krakowa zlatują się turyści z całego świata, a dla mnie rynek i okolice tak spowszedniały, że albo ich unikam, albo przechodzę obok z pewną obojętnością, bo widziałem go tysiące razy.
Jak na to patrzę to łapią mnie wyrzuty sumienia. Czy słusznie? Nie wiem. Dajcie człowiekowi się wyszumieć.
wtorek, 23 września 2025
Niedobre prognozy
niedziela, 21 września 2025
Bochnia i bar
Wczoraj i dziś w nocy było trochę przygód. Najpierw wybrałem się do Bochni na imprezę urodzinową i około dwudziestej pierwszej wróciłem do Krakowa, na zmianę na barze, gdzie była kolejna impreza urodzinowa i dostałem nawet torcik. Super sprawa.
piątek, 19 września 2025
Karaoke
wtorek, 16 września 2025
Tysiąc gmin
A dziś po północy jak zwykle trenowałem. Babcia kupiła mi kiedyś tę kurtkę przeciwdeszczową i w sumie czułem się jakbym nosił na sobie jakiś potężny urban drip.
niedziela, 14 września 2025
Żarło
sobota, 13 września 2025
Puppy noc
czwartek, 11 września 2025
I po urodzinach…
środa, 10 września 2025
Ćwierć wieku
Na początku nowego tygodnia poszedłem do centrum handlowego, żeby kupić sobie balony z cyframi dwa i pięć. Gdy kończyłem dwadzieścia jeden lat, wypatrzyłem z przyjaciółką dwójkę i jedynkę w sklepie, dzień przed imprezą i od niechcenia wzięliśmy je do koszyka. Pojechaliśmy nad Zalew Zemborzycki, żeby zrobić mi z nimi zdjęcia. Narodziła się z tego coroczna mini tradycja, umilająca mi świętowanie. Nawet gdy byłem w Rumunii. Wspiąłem się wtedy na wzgórze pielgrzymkowe, taszcząc ze sobą dwa, nadmuchane wcześniej giganty, przewracając się parę razy na stromym, błotnistym zboczu. Stanąłem z nimi nad panoramą mojego miasteczka w nowiusieńkim, ale pobrudzonym z tyłu kompletem dresów Adidasa, który dostałem od mamy i improwizowałem, wykorzystując między innymi dziurę w słupie energetycznym jako statyw. Ćwierćwiecze nie miało żadnej specjalnej okazji. Wstąpiłem do Empiku i znalazłem dwa spore balony w kolorach tęczy. Rozejrzałem się po asortymencie i moje złe decyzje zakupowe wzięły górę. Znalazłem jeszcze jeden balon, ale z głową pandy. Dobrałem do niej kartkę, również z pandami, które na rysunku wspinały się na drzewo, żeby dosięgnąć do tortu ze świeczkami na gałęzi. Najlepsze pojawiło się na koniec. Z półki z klockami Lego wyróżniało się duże opakowanie z moimi ukochanymi zwierzętami. Pandzio bobasek i pandzia mama. Chodziłem wokół niego jak sęp czekający aż upolowana przez niego ofiara wyda ostatni oddech. Kusił mnie. Kosztował fortunę, jak to ta marka miała w zwyczaju. Wziąłem go, zapłaciłem i niosłem to wszystko opakowane w papierową torbę, maszerując przez mżawkę w akompaniamencie późnoletniej burzy, która akurat się zaczynała. Mój prezent nosiłem przed sobą tuląc go swoimi ramionami jak skarb, którego za nic nie oddam i który chciałem ochronić przed wodą padającą z nieba.
Przyjaciel kupił mi książkę filozoficzną z pandą.
Dzień moich urodzin to nieprzerwana radość. Chłopaczek może poczuć się niewinny i malutki. Złoży mu się życzenia i będzie się dla niego miłym i wszyscy będą znosić jego zachowanie, takie jak lubi, czyli dziecinne. Kto wie co jeszcze mnie będzie dzisiaj czekać? Mam nadzieję, że same pozytywne wieści, w przeciwieństwie do tego, czego dowiedzieliśmy się rano. Życzyłbym w tej chwili sobie i nam wszystkim najbardziej bezpieczeństwa i beztroski. Żeby za rok było wciąż w miarę dobrze.
niedziela, 7 września 2025
Uroczysta niedziela
W środę mam urodziny, więc mój przyjaciel - współlokator zabrał mnie na uroczysty obiad w Zazie bistro na Kazimierzu. Jadłem tam raz, prawie trzy lata temu. Knajpa jest bardziej fancy niż przeciętny lokal, stąd też nie jest to dla nas miejsce do codziennego stołowania. Zamówiłem sobie stek z kalmara i suflet serowy z porem, a na deser krem cytrynowy z lodami. Sycące niebo w gębie. Jeszcze tylko trzy dni i będę miał ćwierć wieku…
sobota, 6 września 2025
Powracam do żywych
piątek, 5 września 2025
Nowe dziarki do kolekcji
Właśnie wracam z Wrocławia, gdzie miałem przystanek w drodze do Krakowa (planowo dotrę kwadrans przed północą). Byłem u Szymona, który w kwietniu robił mi poprzedni tatuaż. Planowo miałem mieć zrobioną tylko uproszczoną wersję okładki z albumu „Chromatica” Lady Gagi, ale wziąłem udział w losowaniu wzorów i za dodatkowe dwieście złotych zrobiłem sobie uroczego koto-kwiatuszka i przenośną konsolę do gier z dinozaurem, meteorem uderzającym w ziemię i napisem „Game Over” na ekranie. Łącznie mam już trzynaście dziarek! Szymon to super tatuator! Gorąco polecam go wszystkim, którzy mają blisko do stolicy Dolnego Śląska - tutaj macie jego Instagrama (LINK).
czwartek, 4 września 2025
Jeszcze odrobina Berlina
Już jutro wracam do Krakowa.
środa, 3 września 2025
Kolejny transgraniczny spacer
Skrzynka przy budynku poczty i Kościół Mariacki wyłaniający się zza kamieniczek nieopodal Oderturmu.
poniedziałek, 1 września 2025
Frankfurt strona lewa
Nie było mnie w tym mieście dobrych parę lat. Nic się praktycznie nie zmieniło. Poszedłem do Kauflandu i kupiłem mojemu współlokatorowi czekoladę i żelki Haribo.
niedziela, 31 sierpnia 2025
Spacerek po Ośnie Lubuskim
Wstałem tuż przed szóstą. Szybkie pakowanie, ostatnie śniadanie w hotelu i taksówką pojechaliśmy do stacji Gesundbrunnen. 8:49 wyjechaliśmy pociągiem i tuż przed dziesiątą znalazłem się we Frankfurcie nad Odrą, a niedługo później w Słubicach. Odwiedzam rodzinę na kilka dni. Popołudniem pojechałem do Ośna Lubuskiego, przespacerować się dookoła jeziora Reczynek i zobaczyć trochę jak wygląda miasteczko. Po prawej kościół św. Jakuba Apostoła.
Po tych wrażeniach z Berlina poczułem się jakbym wrócił do nudnej, szarej rzeczywistości. Jest przyjemnie, ciepło, wszędzie dookoła otaczała mnie natura, a jednak tęsknię za tym co działo się przez ostatnie trzy dni. Ciężko uwierzyć, że już za kilka godzin mamy wrzesień. 10 dni do urodzin.
Ponad 120 tysięcy kroków w tym tygodniu. Całkiem nieźle.